Logo AP
Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie
Powrót   I rok II rok Jubileusz
 
Wywiad
Reportaż
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja
O Studium
Wystąpienia
Fotoreportaż
Autorzy

Pozostałe felietony

Paweł Mysior

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam...

A miało być tak pięknie, mieli być królami muraw, teraz murawę należy czym prędzej wymienić. Jako kibic piłki nożnej, a w szczególności Wisły Kraków, uzmysłowiłem sobie, iż krakowski klub boryka się z podobnym problemem jaki i mnie dręczy, a mianowicie brakiem umiejętności długoterminowego planowania.

Wszystko, co planuje z dużym wyprzedzeniem, na ogół nie ma szans na zrealizowanie. Tak jest i w przypadku Wisełki. Otóż z roku na rok planują wejście do ligi mistrzów i co?... I nic. Apogeum wypadło na 100-lecie istnienia. Miała być wspaniała feta, dwa trofea: Mistrzostwo Orange Ekstraklasy, Puchar Polski i oczywiście awans do upragnionej Champions Legue. Dodatkowo na Reymonta miała zawitać Barcelona, Milan oraz FC Porto, aby rozegrać mini turniej z okazji tak wspaniałego jubileuszu. Mecze miały się odbyć na nowo przebudowanym obiekcie mogącym pomieścić 35 tys. kibiców. Niestety o wszystkim należy jak najszybciej zapomnieć. Jest to dosyć nie zrozumiała sytuacja, ponieważ przygotowywano się do tych uroczystości 4 lata, a teraz raczej można powiedzieć, że mówiono o tym przez 4 lata. Na dwie kolejki przed końcem sprawa ma się następująco: o mistrzostwie już raczej należy zapomnieć, bo o Pucharze Polski już zapomniano, Liga Mistrzów pozostanie dla mistrzów, stadion no cóż posiada jedną prawie wykończoną trybunę, a pod drugą jest ułożone palowanie, więc może za 3 lata..., mini turniej pewnie się odbędzie, ale z udziałem juniorów i trampkarzy. Przyczyny upadku swoich planów jestem wstanie sobie wytłumaczyć. Jednakże w Wiśle Kraków pracuje sztab przeróżnych ekspertów. Jeśli chodzi o sprawy związane z organizacją sportową to nie ma się co dziwić, w Polsce nie było i chyba nigdy nie będzie do tego odpowiednich działaczy. Za to od trenerów i piłkarzy można by wymagać ciut więcej.

Raz, dwa, trzy...mało!!!

Marcin Baszczyński obrońca Wisły Kraków, a zarazem reprezentant Polski ostatnio nawet powiedział: gramy jak za Kasperczaka z kilkoma nowymi elementami. Wydaje się być to prawdą jeśli przypomnimy, iż trenerem Wiślaków oficjalnie pozostaje nadal Henio, oczywiście oficjalnie zawieszony z pensją 25 tys. euro miesięcznie. W mijającym sezonie mieliśmy nawet do czynienia z sytuacją, gdzie na liście płac w pozycji pierwszy trener pierwszego zespołu Wisły Kraków widniały trzy nazwiska: Kasperczak, Liczka oraz Engel. I tak sobie w tedy myślałem, że nie może być źle, jeden weźmie obronę drugi pomoc a trzeci atak, jednak nie tym razem. Bogusław Cupiał, guru krakowskiego klubu, postanowił raz jeszcze zamieszać w głowie fanom Białej Gwiazdy zatrudniając na stanowisku szkoleniowca Dana Petrescu. Czterech myślę sobie to już lekka przesada. Uspokoiłem się dopiero, gdy rzecznik prasowy klubu Jerzy Jurczyński oświadczył jednoznacznie, że Wiślacy mają jednego trenera Petresku. Oczywiście nie zapominając jednak o Kasperczaku, który jest, ale tak jakby go nie było. Na szczęście z pozostałymi udało się rozwiązać kontrakty.

Na dobre i na złe...

Wisła Kraków mimo wszystko jest wspaniałym klubem. Historie z cyklu "zawodnik złapał kontuzję i wszyscy o nim zapomnieli" są znane wszędzie, lecz nie w Krakowie. Tu takich zawodników wręcz się wyszukuje. Przykładowo Dawidowski, który do klubu przechodził już z kontuzją kolana dostał jeden z najwyższych kontraktów, a na murawę wybiegł po 1,5 rocznej rekonwalescencji jednakże tylko po to, aby przywitać się z kibicami, ponieważ znów nabawił się kontuzji. Kolejny rodzynek to Kuźba, który tak często gra jak ja myję okna, on również posiada jeden z najwyższych kontraktów w lidze. Nowe nabytki Białej Gwiazdy jak Gołoś, Paulista i Barnetta zawitali pod Wawel z kontuzjami. W takiej sytuacji dla mnie największym rozczarowaniem jest brak w klubie przy Reymonta Emanuela Olisadebe przymierzanego jeszcze przed sezonem. Byłoby to największy "hit" transferowy, gdyż jak wiemy lista jego kontuzji jest tak długa jak rzeka Wisła. Pasowałby więc jak ulał. Jeśli ten serial transferowy będzie nadal tak wyglądał, to należałoby się zastanowić nad zmianą ulicy Reymonta na Leśną Górę.

Amica - pralki, lodówki, kuchenki, piłkarze...

Jednym z miejsc, z którego "przypływali" zawodnicy do Wisły były Wronki. Wśród graczy z tej miejscowości obecnie w Krakowie jest Zieńczuk, Dudka, Kryszałowicz, Dawidowski, a wkrótce zaciąg może się zwiększyć o ostatniego zawodnika z tej drużyny - Wasilewskiego. Ostatniego ponieważ od przyszłego sezonu Amica Wronki łączy się z Lechem Poznań i Wisła przez to traci swoje źródło transferowe.

Mimo wszystko jest powód do świętowania - mamy mistrzostwo. Na stulecie klubu złoty medal wywalczyły koszykarki Wisły Kraków. Cóż wygląda na to, iż znów sprawdza się stare porzekadło, które mówi, że "Gdzie diabeł nie może tam babę pośle".

Logo AP
rok akademicki
2005 / 2006

Copyright ©Studium Dziennikarskie 2005 - 2006