Gabriela Miodek
"Gazeta Krakowska", 27 kwietnia 2006
ZAKOPANE. Dzień otwarty, akwizycja, konkurs, czyli...
Ciężka o ucznia batalia
Elektrotechnika i pedagogika, pedagogika i dziennikarstwo, zarządzanie kulturą i zarządzenie zasobami ludzkimi, germanistyka i pedagogika... Młodzi ludzie coraz częściej podejmują równoczesne studia na dwóch kierunkach. Co powoduje, że rzucają sobie odważne wyzwanie - pasja, ambicje, marzenia, a może chęć przedłużenia studenckiego życia?
4 kwietnia szóstoklasiści rozpoczęli serię egzaminacyjnych zmagań. Wczoraj i dziś swą wiedzę i umiejętności testują gimnazjaliści, zaś w pierwszych dniach maja do pracy przystąpią licealiści. Sprawdziany wiedzy i umiejętności na koniec szkoły podstawowej mają mniejszą wagę. Jeszcze na tym poziomie nie przykłada się tak wielkiej wagi do tego, w jakim gimnazjum dziecko będzie kontynuować naukę. Najczęściej jest to placówka najbliżej miejsca zamieszkania, często też mieszcząca się w tym samym budynku, co podstawówka. Ale już w kolejnych szkołach egzaminy te są swego rodzaju przepustką do następnego w kolejności etapu edukacji. Dlatego postanowiliśmy prześledzić, w jaki sposób szkoły ponadgimnazjalne informują ucznia o swojej ofercie, jak go do siebie zachęcają.
Batalię o ucznia dyrektorzy, jak i nauczyciele, zaczynają już w marcu. Zgodnie podkreślają, że w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie oferta szkoły jest czymś na kształt oferty handlowej. Czasy, kiedy uczeń nie przywiązywał szczególnej wagi do tego, co proponuje szkoła, minęły bezpowrotnie. Dyrektorzy więc nieustannie szukają metod skutecznego zwabienia ucznia do siebie.
Metoda dnia otwartego
Zakopiański Zespół Szkół Zawodowych nr 2 im. H. Modrzejewskiej, kierowany przez dyrektora Wiesława Golubiewskiego, prowadzi chyba najbardziej medialną kampanię promującą szkołę. Tu sprawdzonym sposobem okazał się tzw. dzień otwarty, organizowany co rok w pierwszy dzień wiosny, tj. 21 marca (przebieg tegorocznego relacjonowaliśmy na łamach "GK na Podhalu").
![]() |
Ciężka o ucznia batalia, zdj. Gabriela Miodek. O przyszłych kolegów dbają nie tylko nauczyciele i dyrekcje szkół, ale też i uczniowie. Na zdjęciu: uczennice Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 w Zakopanem służące przybyłym licznie gimnazjalistom radą podczas dnia otwartego. |
Dyrektor Golubiewski, nie kryjąc dumy, ujawnia, że to popularne "Szpulki", jako pierwsze na tym terenie wprowadziły taki sposób informowania o szkole. O atrakcyjnym programie, układanym specjalnie z myślą o potencjalnych uczniach, informowane są okoliczne gimnazja. Ideą tego dnia, co podkreśla dyrektor, jest promocja szkoły poprzez rozrywkę. Gościom bowiem, oprócz zwiedzania szkoły, zapoznania z ofertą, zaopatrzenia w folder, daje się też możliwość podpatrzenia efektów pracy swych wychowanków. W tym roku, np. odbył się pokaz sukien studniówkowych zaprojektowanych i uszytych w ramach prac dyplomowych przez uczennice Technikum Włókienniczych Wyrobów Dekoracyjnych i Technologii Odzieży. Ponadto informacje o szkole uzyskać można było, słuchając lokalnego radia Alex.
Metoda akwizycyjna
Dyrekcja Zespołu Szkół Hotelarsko-Turystycznych im. Władysława Zamoyskiego nie jest przekonana co do skuteczności formy tzw. dnia otwartego. W związku z tym nawet nie podejmowano tam próby zorganizowania takiego dnia. Dyrektor Stanisław Stachoń uważa, że ucznia trzeba "złapać" w miejscu, w którym jest na co dzień, a nie czekać aż pojawi się (albo i nie) w szkole. A na utratę uczniów - podkreśla - szkoły dziś nie mogą sobie pozwolić.
"Hotelarz" jest jednak w tej dobrej sytuacji, że skupia szkoły specjalistyczne. Tu więc następuje naturalne wykluczenie konkurencji (w przypadku kandydatów o sprecyzowanych zainteresowaniach). Tutaj wypracowano metodę "na akwizytora": w okolicach marca i kwietnia, czyli wówczas, gdy uczniowie dokonują wyborów, do jakiej szkoły pójść, wyznaczeni nauczyciele wyruszają na podbój okolicznych placówek. Są wyposażeni w multimedialne prezentacje i informatory o szkole. Dyrektor Stachoń zachwala, że to dużo lepsza metoda niż "dzień otwarty", bo nie destabilizuje życia szkoły.
Metoda konkursowa
Tę metodę, ze zrozumiałych względów, preferuje Zespół Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara. Przyszli artyści startując i wygrywając w wielu konkursach automatycznie rozsławiają imię szkoły. Działa to także w przypadku absolwentów szkoły. Jeden z oceniających prace jurorów podczas zorganizowanego ostatnio przez Szkołę Międzynarodowego Triennale Drzeworytu, na otwarciu wystawy wyznał, że gdziekolwiek się znajdzie, tam spotyka wychowanków zakopiańskiego "Kenara".
Dyrektor Stanisław Cukier cieszy się z tego, że szkoła znana jest w całej Polsce. Uważa, że to najlepszy dowód na to, że mają właściwą promocję, mimo że podlegając nie pod samorządy, a pod ministerstwo, muszą radzić sobie sami. Popularyzowaniu "plastyka" służy szereg publikacji przez niego inicjowanych (w najbliższych planach jest encyklopedia o szkole).
Tutaj "dni otwartych" też się nie praktykuje. - Chcemy pokazać potencjalnym uczniom żywą szkołę - dlatego zapraszamy ich na lekcje, a nie na wyreżyserowane wcześniej "dni otwarte" - tłumaczy wicedyrektor Ireneusz Wrzesień. - Takie oglądanie szkoły trwa nieraz trzy godziny, bo zabieramy naszych gości także do galerii.
Podobną politykę promocyjną prowadzi też Zespół Szkół Budowlanych im. Władysława Matlakowskiego. Sceptyczni wobec "dni otwartych" czekają na gimnazjalistów u siebie, którzy - jak zauważa pedagog Małgorzata Teter - całymi klasami przyjeżdżają do Zakopanego z okolicznych miejscowości i wędrują od szkoły do szkoły. - Wtedy gości zabieramy do regionalnej sali nr 6, gdzie mogą podziwiać stałą wystawę prac naszych uczniów, co rok uzupełnianą o kolejne, a nawet podpatrzeć, jak powstają nowe - opowiada Małgorzata Teter, która - zamiennie z dyrektor Anną Pęksą - podejmuje przybyłych. Dodaje, że wpuszczenie gimnazjalistów "na warsztat" to świetny sposób na zainteresowanie ich możliwościami szkoły: - Nie musimy się dzięki temu uciekać do żadnych podstępnych metod wabienia ucznia, bo my wzbudzamy w nim naturalne zaciekawienie, zainteresowanie szkołą. Pani Teter ubolewa też, że kończy się czas egzaminów zawodowych i tym samym nadchodzi kres wystaw prac dyplomowych, które kiedyś udostępniano mieszkańcom.
Która najskuteczniejsza?
Tak naprawdę, skuteczności danej metody nie można obiektywnie ocenić, bo ostatecznie i tak o wyborze tej czy innej szkoły decyduje jej edukacyjna oferta, odległość od miejsca zamieszkania czy możliwość dodatkowych zajęć. Marketing marketingiem, a pewności, że w następnym roku wszyscy zatrudnieni nauczyciele będą mieć etaty - jak nie było, tak nie ma.
Zorganizować się da się ale nie jest łatwo. Bywa, że nie ma czasu nawet na odpoczynek, a czas wolny to zupełna abstrakcja. Dzień spędza się pomiędzy dwiema uczelniami, w biegu przełykając obiad. Czas na relaks i drzemkę przy chodzi zazwyczaj podczas zajęć z gatunku "nudnych ". - Obciążenie jest bardzo duże. Nieraz leżałam i płakałam, bo tak było ciężko, ale nie żałuję decyzji. Studiować niemiecki - to było moje marzenie. Teraz widzę, że przez dwa kierunki studiów dostaję twardą zaprawę do dalszego życia. Ale zyskałam wiarę w siebie i wzmocniłam się psychicznie - opowiada Dorota. Będąc na trzecim roku pedagogiki społeczno - opiekuńczej Akademii Pedagogicznej, zaczęła studia w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Do trzech razy sztuka, pewnie gdybym po liceum dostała się na niemiecki, to nie byłoby mnie na pedagogice. Ale chyba jednak los sam zdecydował, co ze mną będzie. Teraz wiem, że się rozwijam i że dobrze wykorzystuję swój czas. Chociaż czasem brakuje sły i mam ochotę rzucić to wszystko. Ale za dużo wysiłku już w to włożyłam, żeby się poddać - mówi Dorota.
Skoro brakuje sił, to jak w takim razie wystarcza ich na wywiązywanie się z bieżących obowiązków? Czy nie jest tak, że w którymś momencie zaczyna się bardziej dbać o jedne studia, a zaniedbuje się drugie? Nikt nie jest doskonały, coś w końcu musi się chyba posypać? - Nieprawda! Wszystko się da! - zaprzecza energicznie Ewelina. - Dziennie studiuję pedagogikę, zaocznie reklamę, do tego jeszcze pracuję i działam wolontaryjnie. Żeby było ciekawie, to pracuję w swoim zawodzie, studia pedagogiczne wydały owoc. Zaczynałam od wolontariatu "U Siemachy ", a teraz już codziennie pracuję w tej placówce. Co prawda mam od tego roku indywidualny tok nauki, ale niczego jeszcze nie zawaliłam. Systematyczność - to jest klucz do sukcesu! Dzięki niemu nawet czas na imprezy się znajdzie!
Studia dzienne wcale nie są darmową atrakcją. Akademik lub wynajęte mieszkanie, tony kser, słowniki, no i "normalne" życie, czyli chociażby jedzenie - to wszystko kosztuje. Na dwóch kierunkach nawet podwójnie i w błędzie jest ten, kto uważa inaczej. Wysiłek jednak się opłaca, w zamian za dobre oceny w indeksie i wysokie średnie uczelnia nagradza studenta stypendiami. Czasem zdarza się też bardziej obrotny student, który potrafi pogodzić podwójne studia z pracą. Tak właśnie było w przypadku Moniki: - Byłam na zarządzaniu kulturą, kiedy przeglądając oferty pracy pomyślałam, że "zasoby ludzkie "to kierunek z przyszłością. Jestem z Krakowa i byłam na utrzymaniu rodziców. Dodatkowo miałam stypendium naukowe (w pewnym momencie nawet dwa),a wieczorami dorabiałam sobie pracując w teatrze - asystowałam przy spektaklach. Wbrew pozorom miałam ciągle tyle samo czasu wolnego, trzeba tylko umieć się zorganizować.
![]() |
Ciężka o ucznia batalia, zdj. Gabriela Miodek. Marysia Klaper z Zakopanego (z lewej) i Kasia Tylek z Miętustwa wyboru szkoły dokonywały rok temu. Teraz uczą się w I klasie Technikum Hotelarskiego w Zakopanem. Długo nie szukały. Polegały na rekomandowaniu szkoły przez najbliższych. Marysia poszła za namową siostry, która kończyła tę szkołę i dostała się na studia. Kasia poszła za namową koleżanek. |
Na nadmiarze obowiązków trochę jednak cierpi życie towarzyskie. Wolny czas - jak się go umiejętnie wygospodaruje - lepiej spędzić w jakimś zacisznym miejscu i z osobami, które są w życiu najważniejsze. - Sporo kontaktów się pourywało, nie starczało czasu na spotkania ze wszystkimi, albo po prostu nie miałam na to siły. Jak wracam do domu na weekend - mieszkam koło Myślenic - to też się muszę dużo uczyć. Może gdyby mój warsztat językowy był lepszy, to byłoby mi lżej. Ale cokolwiek się dzieje, to dla rodziny i moich przyjaciół staram się znaleźć czas - mówi Dorota.
Jak widać, prawdą jest, że "student potrafi", a człowiek może zrobić naprawdę dużo, jeśli tylko chce i umie się zmobilizować do działania. Jednak to, co do daje siły, to wsparcie najbliższych osób. - Na III roku pedagogiki zaczęłam dwuletnie studium dziennikarskie. Przez półtora roku w ogóle nie czułam większego obciążenia. Przeciwnie, na wszystko miałam czas. Między innymi dlatego zdecydowałam się na studium, a nie na dziennikarstwo na UJ, żebym nie miała natłoku zajęć. Dopiero teraz, jak od trzech miesięcy jestem na stażu dyplomowym w redakcji gazety, to brakuje sił. Ale już za miesiąc wakacje i będę odpoczywać - śmieje się Monika. - Ważne, że w moim życiu jest kilka osób, na które zawsze mogę liczyć. Bez nich na pewno nie dałabym rady. Są chwile, gdy wszystko się wali na głowę i wtedy potrzebuję oprzeć się na czyimś ramieniu. Mówię światu: "nie ma mnie" i odpoczywam...
Nasuwa się jednak pytanie, czy warto tak się poświęcać i wkładać całą energię w naukę? Wszędzie słyszy się, że panuje bezrobocie, a dwa kierunki studiów to tylko strata czasu - sztuczne przedłużenie młodości i studenckiego życia. I tu zdania są podzielone. - To na pewno nie jest strata czasu! Gdyby wszyscy myśleli o bezrobociu, to nikt by nie studiował. To jest potężny wysiłek, ale jeśli tylko się chce i ma się do tego warunki, to polecam podwójne studia. Naprawdę warto dać z siebie wszystko - zapewnia Dorota. Takie stanowisko potwierdza też Monika: - Pewnie, że podwójne studia się opłacają. Warto wzbogacić swoje CV i zawsze można się więcej nauczyć (i nie chodzi tylko o wiedzę książkową) Poza tym znajomości przy szukaniu pracy nie sprawdzają się do końca, a z dwoma fakultetami łatwiej ją znaleźć. Jestem tego przykładem, bo pracuję w zawodzie, przy "zasobach ludzkich" i działam też "w kulturze" - a konkretnie w teatrze. A co na to "Machony"? - Zdecydowanie odradzam, bo to może być srata czasu. Lepiej uczyć się języków i zrobić certyfikat, bo to jest ważne. Ale faktem jest, że drugie studia dały mi coś bardzo ważnego - poznałem moją dziewczynę, Asię!
Studiować, czy nie studiować, oto jest pytanie... może nawet podwójne pytanie... Tegoroczna rekrutacja na studia wciąż trwa, więc może warto podjąć wyzwanie i skoczyć na głęboką wodę?