Marzena Ślisz
"Kraków", maj 2006
Fundacji dzień powszedni
Proszących o pomoc jest nieporównanie więcej niż tych, którzy mogą tej pomocy udzielić. Tak w skrócie można by określić sytuację wszystkich fundacji i stowarzyszeń działających nie tylko na terenie Krakowa. Dzisiejsza sytuację prawna fundacji określa ustawa z dnia 6 kwietnia 1984 roku - pierwszy tego typu akt prawny w krajach wtedy jeszcze bloku sowieckiego. To otworzyło drogę dla różnorodnej działalności organizacji pożytku publicznego, której sprzyjała transformacja ustrojowa.
Wielkie serca, mniejsze pieniądze
Pod koniec lat 80. liczba fundacji zaczęła gwałtownie rosnąc, choć ich deklarowana działalność nie zawsze pokrywała się z rzeczywistością. Zdarzało się, że była po prostu przykrywką dla realizacji prywatnych interesów jej założycieli. Z czasem zjawisko to ograniczyły sądy, ale przekonanie, że za szyldami fundacji kryją się niejasne interesy, a stanowiska w zarządach i radach nadzorczych to ciepłe synekury, nie zmieniło się. Dziś sąd dokonując rejestracji fundacji wymaga ścisłego określenia celów, które podejmuje się ona realizować. Rejestr takiej działalności jest jawny, dostępny dla osób postronnych.. Z ustaleniem statutu fundacji ściśle wiąże się jej specyfika. I tak oprócz organizacji charytatywnych, których jest zdecydowanie najwięcej, mamy fundacje działające na polu nauki, kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, wspierające sport i rekreację oraz zajmujące się ochroną środowiska.
W świetle prawa
Wiele fundacji ma charakter zbliżony do stowarzyszeń, różnica w nazwie okazuje się istotna przy rejestracji. Fundacja powstaje bowiem z chwilą wpisania jej do Krajowego Rejestru Sadowego, do czego potrzebne jest oświadczenie fundatora oraz statut. To jednak nie wszystko. Warunkiem zarejestrowania fundacji jest posiadanie funduszu założycielskiego - kwoty pieniężnej, papierów wartościowych lub nieruchomości. Do powołania stowarzyszenia wystarczy uchwała co najmniej 15 członków, których wspólne działanie ma zmierzać do realizacji wyznaczonych celów. Minimalna kwota potrzebna do założenia fundacji jest stosunkowo niewielka (1000 PLN). Źródła internetowe podają nawet, iż wystarczy tylko jej zadeklarowanie. Stąd struktura organizacyjna, a tym bardziej sposób działania fundacji właściwie niewiele różni się od struktury i dziania stowarzyszeń.
Jak widać powołanie do życia tego typu organizacji nie stanowi większej trudności - znacznie trudniej jest ją przy życiu utrzymać. Dotyczy to zwłaszcza małych stowarzyszeń, których istnienie opiera się głównie na dobrej woli i bezinteresowności ich członków. Działalność takiej instytucji wymaga prowadzenia księgowości, sporządzania sprawozdań z bieżącej działalności i podobnych czynności biurokratycznej natury, Dochodzą do tego niemałe opłaty za usługi bankowe i konieczność odprowadzania podatku VAT od towarów zakupionych ze zbiórek publicznych. Ogólny rozrachunek sprowadza się właściwie do pytania: czy skórka warta jest wyprawki?
Organizacje pozarządowe borykają się nie tylko z niekorzystnymi regulacjami prawnymi. Kłopotliwym wyzwaniem okazuje się walka z wciąż pokutującymi grzechami przeszłości, bo społeczeństwo nadal pamięta o nadużyciach, jakich w połowie lat 90. dopuszczały się fundacje z udziałem skarbu państwa. Podstawowym problemem są jednak trudności w pozyskiwaniu sponsorów. Nie jest to wynik wyłącznie braku chęci czy możliwości. Zniechęca również nadmiar formalności, na które narażony jest ofiarodawca.
Serca na dłoni
Proszących o pomoc jest znacznie więcej niż tych, którzy chcą lub mogą tej pomocy udzielić. Wśród krakowskich organizacji charytatywnych są nie tylko prężne i znane wszystkim: Fundacja Anny Dymnej, Caritas czy Stowarzyszenie "U Siemachy". Bardzo wiele jest takich, które działają bez rozgłosu medialnego, czy zasobnej kasy. Dotyczy to szczególnie tych, które powstały przy instytucjach publicznych (domach pomocy społecznej, hospicjach. Domach dziecka, szpitalach) i zajmują się ich wspieraniem. Przykładem może być istniejące od 15 lat Stowarzyszenie Przyjaciół Domu Pomocy Społecznej im. Św. Brata Alberta ECCE HOMO, które stara się o polepszenie warunków materialnych i bytowych osób przewlekle chorych psychicznie z Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Krakowskiej. Całkowicie społeczna praca oraz poświecenie wypełnia luki finansowe, z którymi musi mierzyć się instytucja usiłująca wspierać państwowy DPS.
Aby uzyskać wsparcie do ludzi, trzeba im w zamian coś ofiarować. Stowarzyszenie ECCE HOMO czyni to m.in. organizując w kościołach koncerty muzyki sakralnej zenz pod nazwą Koncertów Albertyńskich. Artyści występują tu zupełnie za darmo. Zasięg tej działalności nie ogranicza się wyłącznie do kościołów krakowskich, ale - jak mówi wiceprezes zarządu Stowarzyszenia, Jacek Berwaldt - rozciąga się od Chrzanowa po Tarnów. To potwierdzałoby fakt, że Kraków jest już "za mały", aby wspomóc wszystkich potrzebujących. Kwesty towarzyszące koncertom są głównym choć niewystarczającym źródłem dochodu tej organizacji. Konto zasilają składki członkowskie, a dobrowolną wpłatę może przekazać każdy.
Od roku Stowarzyszenie posiada status organizacji pożytku publicznego, dzięki czemu każdy może przekazać na jego rzecz 1 proc. podatku dochodowego. Owa możliwość stanowi wielkie udogodnienie i źródło dochodu. Pozwala także przeciętnemu człowiekowi przyczynić się choćby w najmniejszym, a jednak znaczącym stopniu do poprawy warunków życia ludzi pokrzywdzonych prze los. Nie do pogardzenia jest również pomoc rzeczowa, jaką Stowarzyszenie Przyjaciół DPS otrzymuje z Banku Żywności.
Zaprezentowaną tu formę zdobywania środków można uznać za tradycyjną, ale podstawowym atutem jest wiarygodność. Wystarczy porównać ją ze stojącymi na ulicach z puszkami i natrętnie osączającymi przechodniów "zbieraczami", którzy wątpliwej szczerości uśmiechem i grzecznym naleganiem próbują namówić nas do pieniężnego datku. Czy w tym przypadku nasz ofiarność będzie zbieżna z deklarowanym celem?
Zapał Prometeusza
Nieco inny typ działalności charytatywnej prezentuje Fundacja Prometeusz, której statutowym celem jest pomoc osobom najbardziej potrzebującym, zwłaszcza dzieciom niepełnosprawnym z domów dziecka i wszelkich ośrodków specjalnych, a także pochodzących z rodzin wielodzietnych, rozbitych, patologicznych, czyli - jak mówi prezydent Fundacji, Wiesław Ibek - "dzieciom zamieszkującym domy, przed progiem których bieda się nie zatrzymuje". Organizacja ta promuje młodzież szczególnie uzdolniona, a należąca do grupy osób biednych lub niepełnosprawnych. Świadczy także pomoc na rzecz bezdomnych zwierząt.
Fundacja organizuje imprezy masowe dla dzieci umożliwiając im udział w przyjemnej, integrującej zabawie. Takim wydarzeniem był styczniowy bal karnawałowy w krakowskiej hali Wisły, na którym obdarowano dzieciaki specjalnie przygotowanymi paczkami. Natomiast w pierwszą niedzielę czerwca już po raz trzynasty krakowski Rynek stanie się miejscem hucznych obchodów Dnia Dziecka wpisanych zresztą do kalendarza stałych krakowskich imprez.
- Skąd bierzecie na to pieniądze? - to pytanie można postawić każdej organizacji pozarządowej. Wiesław Ibek twierdzi, że wszystko jest możliwe dzięki "ludziom o wielkich sercach", jak nazywa darczyńców akcji Prometeusza. Zapewnia jednocześnie, że działalność organizacji prowadzona jest ponad wszelkimi politycznymi podziałami, nie mają na nią wpływu zmieniające się ekipy rządowe. Mówi nieco patetycznie: - mnie nie chodzi o to, z której strony człowiek ma serce, ale czy to serce bije w rytm Mazurka Dąbrowskiego. Fundacja ma swych zwolenników wśród możnych tego miasta, skupia także wielu wolontariuszy poświęcających tej sprawie swój wolny czas. Patronat honorowy nad działalnością Prometeusza sprawuje od lat wojewoda małopolski - to o czymś musi świadczyć. Być może na jej popularność pracuję odbywające się dwa razy do roku słynne świąteczne uroczystości, podczas których podziękowania kierowane są do wszystkich darczyńców. Wręczane wówczas medale i statuetki przyznawane najbardziej zasłużonym są formą wdzięczności, a jednocześnie zachętą do dalszej aktywności, z której trudno się już wycofać.
Koneserzy bez apetytu
W książce Romy Ligockiej Kobieta w podróży, można przeczytać: "W Krakowie każdy mieszkaniec niemal automatycznie staje się koneserem sztuki". Są to słowa powiedziane nieco na wyrost. W naszym mieście panuje stosunkowo niewielkie zainteresowanie instytucjami kulturalnymi. przyglądając się niektórym zjawiskom można wręcz dojść do zupełnie odmiennej konstatacji. Odczuwa to np. Krakowska Fundacja Sztuki Baletowej, która od dwunastu lat sprowadza do Krakowa najlepsze w świecie zespoły baletowe, jakich krakowianie do tej pory nie mieli możliwości oglądać. Tego typu imprezy są dość kosztowne i same miejskie dotacje na ten cel nie wystarczą, jeśli nie będzie im towarzyszyć wsparcie sponsorów. Znalezienie chętnych do finansowania jakby nie było elitarnych wydarzeń, nie jest rzeczą łatwą. Zasobne firmy mają swoje preferencje sponsoringowe, a to dzieci niepełnosprawne, a to szpitale czy hospicja. Balet wielu prezesom kojarzy się akurat z czymś zupełnie innym niż Krakowska Wiosna Baletowa znana już poza granicami kraju, choć działająca - z uwagi na brak środków - ze znacznie mniejszym rozmachem medialnym niż chociażby Wielkanocny Festiwal Beethovenowski. U sponsorów większe szanse mają imprezy średniej klasy artystycznej, ale organizowane na wolnym powietrzu, gdzie oglądać je może wielotysięczny tłum. Liczy się nie tyle jakość wydarzenia, na które sponsor wyłożył pieniądze, lecz liczba widzów i - co tu ukrywać - zainteresowanie nim władz miasta czy województwa. Na razie w Krakowie nie ma hali widowiskowej satysfakcjonującej sponsorów. Pod tym względem miasto wyróżnia się niekorzystnie spośród innych dużych miejskich aglomeracji. "Szybki pieniądz" spycha na dalszy plan to, co ważne i kształcące. Za stałego mecenasa baletowych spektakli można uważać od pewnego czasu jedynie Elektrociepłownię Kraków, która- jak twierdzi Krzysztof Krukowski, pełnomocnik firmy do spraw komunikacji- stara się służyć miastu, nie tylko dostarczając ciepło i energię. Poza Elektrociepłownią nie widać zbyt długiej kolejki potencjalnych sponsorów sztuki wielkiej, ale i kosztownej.
Drugim powodem redukującym liczbę sponsorów są ograniczenia, którym poddane są fundacje dotowane przez Urząd Miasta. Zakaz łączenia ich z producentami alkoholu lub wyrobów tytoniowych usuwa z rynku sztuki potencjalnych mecenasów kultury, choć nikomu już nie przeszkadza ich udział w imprezach sportowych, czyli łączenie z kulturą fizyczną. Brak sponsorów sprawia, że koszty imprez muszą ponosić widzowie płacąc za bilety. Ci zaś, którzy mają pieniądze, czuję się lepiej w towarzystwie popkultury. -Brak środków na promocję sprawia, że jeśli sprowadzimy nawet światowej klasy zespół np. z Hiszpanii, ale nie jest on znany w Krakowie, ludzie boją się ryzykować kupno biletu "w ciemno". Dopiero na drugi dzień rozdzwaniają się telefony z pytaniami, czy można będzie jeszcze dany spektakl zobaczyć, ale wtedy jest już "po obiedzie" - mówi Przemysław Śliwa, prezes Krakowskiej Fundacji Sztuki Baletowej.
Nadzieją jest młodzież, bo jak twierdzi Przemysław Śliwa, to właśnie ona stanowi najwierniejszą część widowni, dla której warto angażować się w działalność nie przynoszącą wbrew domysłom zysków, tylko same kłopoty.
Biedni mecenasi
Istnieją w Krakowie również fundacje udzielające się na polu edukacji. Do nich należy Fundacja dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, jedna z pierwszych, jakie powstały w Polsce. Zajmuje się ona popularyzacją wiedzy o UJ, finansowaniem konferencji, sympozjów, a także stypendiów naukowych, prowadzeniem kursów dokształcających i przygotowujących na studia, organizowaniem wystaw, konkursów i wszelkich imprez kulturalnych. Do tego jeszcze wspomaga materialnie muzeum i bibliotekę uniwersytecką. Fundacja nie posiada własnego kapitału. Środki pochodzą z darowizn na przedstawiane sponsorom projekty. Im większa szansa na powodzenie przedsięwzięcia. Pozyskiwanie sponsorów wymaga dużych umiejętności, to nie jest lekka praca. Każdego roku organizowany jest Konkurs Wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim, w którym nagrodą dla zwycięzców są indeksy na studia wręczane przez sponsorów, co jest pewną nobilitacją.
Fundacja ma wiele do zaoferowania najmłodszym (konkurs plastyczny Wszechnica Jagiellońska w legendach krakowskich) oraz działalność wydawniczą, a w 2004 roku przy fundacji powstał Klub Absolwenta Uniwersytetu Jagiellońskiego. Największą siłą organizacji są wolontariusze - nie tylko studenci uniwersytetu, ale także wychowankowie innych uczelni. Adepci prawa pomagają w sporządzaniu umów, poloniści redagują teksty.
W naukę inwestować warto, nauka i edukacja mają cele dalekosiężne, na efekty czasami czeka się dłużej. Właśnie dlatego starania o sponsorów dla przedsięwzięć naukowych są szczególnie trudne. To, co może zaoferować Kraków, już nie wystarcza, więc poszukuje się także mecenasów spoza naszego miasta. Uniwersyteckie zasoby intelektualne, jakimi dysponuje fundacja, są niewątpliwie pomocne, choć nazwa wskazująca na związek z Uniwersytetem Jagiellońskim, nie zawsze okazuje się hasłem, które sprzyja poszukiwaniu sponsorów. Zwłaszcza wtedy, gdy działalność fundacji traktowa jest jako poczynania konkurencyjne, mogące przyćmić lokalne ambicje innych miast.
Bez względu na charakter i profil organizacje takie istnieją dzięki ofiarności społeczeństwa. Daleko nam do społeczeństwa zasobnego i ofiarnego. Im bardziej światem włada egoizm, komercja i podejrzane interesy, tym mniej jest chętnych do finansowani jakichkolwiek przedsięwzięć mających na uwadze dobro publiczne. Dlatego największym problemem fundacji czy stowarzyszeń jest pokonanie ludzkiej nieufności i podejrzliwości, co w dzisiejszych czasach stanowi nie lada problem.