Studium Dziennikarskie AP w Krakowie
R    E    K    L    A    M    A
Reklama
Wydanie piąte, rok akademicki 2001/2002  
Wywiad Fotoreportaż Reportaż Felieton
Szymon Walenta 
Strona główna

Prace studentów

Historia Studium

Organizacja zajęć

Linki

Autorzy

Turystą być

Sezon zimowy już dawno za nami, a lato tuż tuż, stwierdziłem więc, że czas zastanowić się nad osobą - a właściwie nawet instytucją - turysty. Turysta, jak wieść gminna niesie, to istota zupełnie nieprzygotowana do wszelakich wypraw, które to, przygotowane przez rozmaite biura podróży i inne agencje (a może agentów?) kuszą i kuszą i kuszą... Biura te tworzone są tylko po to, aby uświadomić biednemu turyście, czego to jeszcze w życiu nie widział i czego nigdy nie zobaczy, jeżeli nie wyłoży góry forsy. Zachęceni taką ofertą domorośli podróżnicy, niczym Tony Halik i Elżbieta Dzikowska w jednej osobie, postanawiają wyruszyć w ŚWIAT.

I tu zaczynają się schody. Jak wiadomo, polski turysta to typ całkiem ambitny. Najmądrzejszy spośród wszystkich turystów. Zna się na wszystkim, wszystko wie lepiej. O nic nie musi pytać. Po co mu przewodnik, przecież sam sobie poradzi doskonale. Ale rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Jak mieszkaniec terenów ściśle turystycznych, zauważam pewną cechę społeczności turystów: w 90 % są oni niezorientowani w terenie. Najczęstsze ich pytanie to: którędy do...? Zresztą po długich tłumaczeniach i tak błądzą godzinami po okolicy.

Dobrymi miejscami obserwacji, gdzie można spotkać turystę polskiego w jego naturalnym środowisku, są nasze stoki narciarskie. Z każdej strony słychać tam narzekania. A to wyciąg za szybko jedzie, a to kolejka za długa, trasy źle przygotowane i do tego obsługa chamska. Wystarczy jeden taki malkontent, a w przeciągu ułamka sekundy, już cały tłum wtóruje. Gdy tak się obserwuje to z boku, można odnieść wrażenie, że zamiast zadowolonych wczasowiczów, widzimy modły jakiegoś Kółka Różańcowego Wzajemnego Narzekania. I nic nie poradzi kierownictwo stoku, które dzień w dzień staje na wysokości zadania, z całych sił starając się, by trasy narciarskie przygotowano najlepiej jak można na przyjęcie turystów - narzekaczy! Bo po narzekaniach nieuchronnie pojawiają się porównania: a w Austrii to nie ma kolejek, we Francji natomiast jest taka miła obsługa, we Włoszech, proszę państwa, we Włoszech te trasy to och! ach! itd.

Szkoda tylko, że naszym turystom brak autokrytycyzmu. Może za granicą jest lepiej, ale turysta powie o tym tylko będąc u siebie w domu. Natomiast gdy przebywa na urlopie w Alpach czy innych górskich okolicach, zachowuje się tam jak skończony cham. Wy Austriacy to dziwni jesteście, tak bardzo u was czysto, że chyba naświnię tu trochę. Francuzi, marność nad marnościami, ja wam pokażę jak się wódkę pije itp. W ten sposób powstają uprzedzenia do naszej nacji, z której wywodzą się nie tylko turyści ale także TURYŚCI, którzy znają się wspaniale na rzeczy i w każdym kraju i w każdej sytuacji potrafią się odnaleźć wspaniale. Niestety z powodu swoich rodaków są postrzegani jako barbarzyńcy z początków średniowiecza (nie urażając barbarzyńców).

Pozostaje mieć nadzieję, że z biegiem czasu sytuacja się zmieni. Nie będziemy słyszeć wołania z politowaniem: polaczek! Że inne nacje pokochają nas jak kocha się własną matkę, albo przynajmniej siostrę. Że niczym Węgrzy i Polacy bratać się będziemy ze wszystkimi narodami. I że warto będzie TURYSTĄ, a właściwie turystą BYĆ.


2
2 3 Copyright 2002 Studium Dziennikarskie AP