Monika Kamińska
Bywam szczęśliwa
- Występ Dominiki będzie możliwy dopiero jesienią.
- W takim razie musimy zastanowić się nad czymś innym. Trzeba działać szybko. Wakacje coraz bliżej i pieniądze są niezbędne.
- Może uda się wciągnąć w to Wojtka Groborza?
- Koncert jazzowy...
Przy niskim świetlicowym stoliku siedzą trzy panie i obmyślają plan zdobycia funduszy na letni wyjazd dzieci do Mszany Dolnej - ośrodka PCK. Pomysłów jest wiele. Padają coraz to nowe nazwiska. Każda usiłuje przypomnieć sobie swych wpływowych znajomych. Bez nich ciężko będzie zrealizować plany.
Pani Ania, Małgosia, Barbara - zarząd Stowarzyszenia Na Rzecz Dzieci i Młodzieży "Nasz Świat", a tuż obok przy drugim stole dzieci uczęszczające do świetlicy środowiskowej "Promyk". Jest godzina 18.30, więc i dzieci jest teraz niewiele. Zwykle przychodzi ich tu około piętnastu. Teraz jest tylko siedmioro.
-Przyniosłam wam jeszcze takie zaostrzone patyczki.
- Tylko do czego się to przyda?
- Dobra . Ja już mam zrobiony garaż. Ma podnoszone drzwi.
- Zrobię basen. Na dach. Widziałam w telewizji, że na takich wysokich domach są baseny. l drzewa.
Dzieci pod opieką pani Lucyny - studentki V-ego roku resocjalizacji budują dom. Z tekturowych pudełek oklejonych niebieskim papierem - takim błękitnym, jak niebo - konstruują dwupiętrowy budynek. Praca jest podzielona. Beatka, najmłodsza, sześcioletnia, wraz z Martą z II klasy malują okna, w których za chwilę pojawią się kwiaty. Formują z masy solnej basen i balustradę na taras. Dwójka z IV klasy - Grzesiu i Magda - lepią drzewa do ogrodu, komin na dach. Obklejają brązowym papierem garaż. Damian wraz z Krzysiem zajęci są przyozdabianiem pierwszego piętra. Drzwi, okna, a nawet parapety.
- Wystawiamy teraz "Pinokia" - mówi Maga - Należę do kółka recytatorskiego. Od samego początku, od pierwszej klasy. Byliśmy na przeglądzie. Ja lubię uczyć się wierszyków. To jest bardzo proste.
- Ja też byłem w tym kółku - mówi Grzegorz - ale już mi się nie chce.
- Pani Lucyna jest super - wtrąca Damian - Graliśmy przedtem na sali gimnastycznej w nogę i ona z nami. Pomaga nam też odrabiać zadania. Codziennie uczymy się godzinę. Potem w domu nie ma kłopotów.
- Wiosną można wyjść na pole. Jest tu taki ładny ogródek.
- No. Fajnie.
Damian, chodzi do pierwszej gimnazjum. Przychodzi tu, mimo że wszystkie dzieciaki są sporo od niego młodsze. Na razie udało mu się jakoś przejść z klasy do klasy. Tato jego, jak sam mówi, siedział i teraz też siedzi, tyle że w więzieniu.
Świetlica "Promyk" w Krakowie - Tyńcu powstała w styczniu 1999 roku. Wtedy to uzyskała osobowość prawną. Jednak dopiero, gdy w kwietniu otrzymano pierwsze potrzebne pieniądze, ruszyła naprawdę. Początkowo, przez niespełna rok, działała pod patronatem SALTROM -u. Na dwa miesiące, u progu 2000 roku, zawiesiła swoją pracę, by marcu ją wznowić, tym razem już pod opieką Stowarzyszenia "Nasz Świat". Program dla świetlicy przygotowała pani Anna Dąbrowska. Dwukrotnie uzyskał on poparcie i dofinansowanie Urzędu Miasta Krakowa.
Drobna, energiczna, krótko obcięta blondynka, uśmiechnięta, z słuchawką telefoniczną przy uchu. Prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Dzieci i Młodzieży "Nasz Świat", które oficjalnie rozpoczęło swą działalność 29 lutego 2000 roku balem dla osiemdziesięciu dzieci ze szkół podstawowych z Tyńca, Sidzini i Nowej-Huty
"Nic nie dzieje się przez przypadek. Jako pedagog szkolny, pedagog - terapeuta w Ośrodku Psychologiczno-Pedagogicznym poznałam podczas swojej pracy wiele interesujących osób, które chcą i mogą coś zrobić dla dzieci. Byłabym w niezgodzie ze swoim sumieniem. Gdybym pozwoliła tym wszystkim ludziom przejść obok potrzebujących obojętnie."
Tak się zaczęło. Bardziej z czucia niż z wiedzy i świadomości. Praca popołudniami w terenie, doświadczenia nie tylko szkolne, ale i z Domu Nocnego dla bezdomnych - PCK, nie pozwalały stanąć w miejscu. Gnały. Zło to brak dobra. Krzywda to brak działania.
"Maluchów z początkowych klas szkoły podstawowej spotykałam w pobliskich sklepach, kupujących rodzicom alkohol, wystających czy mróz, czy deszcz na przystanku autobusowym, snujących się bez pomysłu. Spora część z nich może kiedyś znaleźć się na ulicy, bez domu... Najważniejsze było zacząć. Powstał program grandowy SALTROM - Tyniec 2000." - mówi Anna Dąbrowska.
Mała, kiedyś wiejska szkółka - SP 132, dzieląca ze sklepem spożywczym nie tylko numer telefonu, ale i budynek. Mija ją każdy zdążający do Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Tu mieści się obecnie siedziba Stowarzyszenia "Nasz Świaf", tu powstała świetlica socjoterapeutyczna "Promyk". Dzieci mogą tutaj przychodzić popołudniami, od poniedziałku do piątku, od 15 do 19, by z rówieśnikami pouczyć się angielskiego, pośpiewać, nauczyć się gry na gitarze, obejrzeć film, odrobić zadanie domowe, nadrobić szkolne zaległości i zjeść ciepły posiłek. Nauczyć się przebywania z drugim człowiekiem zgodnie z obowiązującymi społecznie zasadami, być asertywnym - nie bać się mówić "nie", "być sobą", "być tolerancyjnym" (fragment programu SALTROM 2000 -Tyniec)
Dojrzałam do tego by stworzyć coś własnego. Znalazłam w sobie wystarczająco dużo siły, by wziąć to wszystko w garść, by pozbierać tych wszystkich ludzi, których miałam szczęście poznać. Przypomnieć im o naszych wcześniejszych rozmowach, pomysłach, planach.
Stowarzyszenie "Nasz Świat" chce rozszerzyć swoją działalność i objąć opieką wychowawczą dzieci i młodzież z innych dzielnic Krakowa. Stworzyć jak najwięcej, podobnych do tej w Tyńcu, świetlic. Zorganizować kluby sportowe, koła zainteresowań.
Chcemy nawiązać kontakty ze szkołami, l to nie tylko ze względów lokalowych (za salę w szkole nie trzeba płacić). Opinia tamtejszych nauczycieli, pedagoga będą pomocne w organizowaniu zajęć zgodnych z zainteresowaniami i oczekiwaniu młodzieży. Łatwiej także dotrzemy do potrzebujących; pozyskamy chętnych. To my mamy być dla dzieci, a nie dzieci dla nas. W ich najbliższym otoczeniu niechaj powstają miejsca, gdzie będą mogli aktywnie spędzić czas.
Rok. Tyle daje sobie i Stowarzyszeniu "Nasz Świat" pani Ania. Rok na oswojenie się z pierwszymi, a tym samym najdotkliwszymi, porażkami. Na pierwsze widoczne efekty działań. Na pozyskanie osób chętnych zarówno do współpracy, jak i pomocy finansowej. Tak wiele jest planów: "zakładanie i prowadzenie świetlic socjoterapeutycznych i środowiskowych dla dzieci i młodzieży, upowszechnianie kultury fizycznej, organizowanie wyjazdów wypoczynkowych,.." Lista jest długa... Pani prezes wie, że nie będzie łatwo. Doświadczenia uczą - upór z jednej, cierpliwość z drugiej strony i chęci przede wszystkim.
Pieniądze spływały bardzo powoli. W ubiegłym roku księgowość w SALTROMIE nie działała jak należy. Pieniądze z MOPS-u przychodziły jeszcze później. Trzeba było dokładać z własnych. W listopadzie dostaliśmy pieniądze z Urzędu Miasta. Należało je wydać do końca roku, pamiętając - określone kwoty na określone rzeczy. Teraz problemy finansowe są nadal, ale to my sami musimy sobie z tym radzić.
SALTROM 2000 -Tyniec w 1999 roku kosztował 57 890 zł. Gmina Kraków przeznaczyła na ten cel 17 000. Nowy program i nowe Stowarzyszenie wciąż czeka na podpisanie umowy przez prezydenta Krakowa. Dofinansowanie, jakiego udzieli Urząd Miasta, jest jeszcze nieznane. Pani Ania ufa jednak, że nie będzie niższa niż 30000 zł.
Aby pozyskać starszą młodzież trzeba im zaproponować naprawdę atrakcyjną alternatywę spędzania wolnego czasu. Trzeba więc zdobywać sponsorów. Organizować koncerty charytatywne, imprezy plenerowe ze znanymi postaciami życia kultury, polityki. Mam nadzieję, że już wkrótce przekonamy się na ile obietnice pokryją się z ich realizacją.
Pani Ania wbiega do pokoju nauczycielskiego w Szkole Podstawowej w Sidzine. Tutaj, podobnie jak w Tyńcu, jest pedagogiem - zatrudnionym na pół etatu. Nastawia wodę. Trzeba jeszcze porozmawiać z panem Jurkiem, wuefistą, z którym wspólnie układają plan działania przyszłego koła sportowego. W tej szkole od września ma ruszyć jedna ze świetlic socjoterapeutycznych podlegających Stowarzyszeniu "Nasz Świat". Przed dzwonkiem na przerwę jeszcze jeden - kolejny - telefon, do Urzędu Miasta.
Trzeba trzymać rękę na pulsie. Stajemy do przetargu ogłoszonego przez MOPS. Jeśli uda się nam zebrać 7 000 zł - wadium przetargowe - i zaoferować na tyle atrakcyjne warunki, by wygrać przetarg, zorganizujemy letni wyjazd dla 290 osób. Gdyby jednak coś pokrzyżowało plany, sami postaramy się, może dla mniejszej ilości dzieci, może na krócej, ale zapewnić dzieciakom wakacyjny odpoczynek.
Popołudnia ma zajęte i nie może, tak jak by chciała, poświęcić się sprawom Stowarzyszenia. Czas ten przeznacza równie potrzebującej opieki młodzieży z internatu Zespołu Szkół Specjalnych w Nowej-Hucie. Tam pracuje od dwóch lat. Jest jednak świadoma, że nie pogodzi wszystkich obowiązków i będzie zmuszona zrezygnować z pracy w internacie.
Chciałabym mieć dla siebie choć ze trzy godziny więcej. Ale i tak bywam od czasu do czasu szczęśliwa.
Prace przy stawianiu wspólnego domu się kończą. Jest małe zamieszanie. Łazienka świetlica. Świetlica łazienka. Brudne, pomalowane farbkami ręce, pojemniczki z wodą, resztki kleju na stole, kawałki kolorowego papieru, bibuły na podłodze. Ale wszystko zaraz będzie lśniło. Uśmiech na twarzyczkach Beatki i Magdy potwierdza, że bawiły się znakomicie. Przez kilka godzin czuły się potrzebne i ważne. Czuły się bezpiecznie.
Monika Kamińska