Studium@WWW następny MARZENA KRAMARCZUK

HALI-GALI

ślub

Piątek, godzina dziewiąta wieczorem. Siedzę w pubie w podwórzu kamienicy jednej z głównych krakowskich ulic. Przy drzwiach ochroniarz, wpuszczający do środka tylko wtajemniczonych. Ruch na razie niewielki, ale w miarę upływu czasu ludzi przybywa. Możliwe, że niska frekwencja jest spowodowana tym, że lokal został niedawno otwarty, nie ma rzucającego się w oczy szyldu i mało kto wie o jego istnieniu.

Siedzę, popijam kawę i przyglądam się gościom. Wnętrze jakich wiele w krakowskich pubach: wygodne, miękkie fotele i kanapy, sympatyczna, bezszelestna obsługa, bardzo miło i przytulnie. Ludzie jak wszędzie. Jedni uśmiechnięci i weseli, rozmawiają z przyjaciółmi żywo gestykulując, drudzy poważni, zamyśleni, rozmarzeni. Jest wśród nich wiele zakochanych par, patrzących na siebie czule, przytulających się do siebie, dających innym do zrozumienia, że są szczęśliwi, kochani i właściwie wszystko byłoby w porządku gdyby nie... no właśnie to "gdyby".

Później już tylko ślub...

Marcin jest wysokim, szczupłym brunetem o orientalnych rysach twarzy i ciemnej karnacji, ma 35 lat, od 11 lat mieszka w Danii. Polskę opuścił nie ze względów materialnych, czy politycznych, ale z powodu nietolerancji. Jest gejem. Ma chłopaka, którego bardzo kocha. Są ze sobą od 3 lat i tworzą udany związek. "Mimo, że mój chłopak ma dopiero 25 lat, traktuje życie serio i nie zraża się drobnymi porażkami, ma dużo energii i chęci by walczyć o nasze szczęście. Naprawdę bardzo się kochamy. Dziś uważamy, że nie moglibyśmy bez siebie żyć. Chociaż mój chłopak mieszka w Krakowie, to nasze spotkania są dosyć częste. Oczywiście nie zawsze nam wystarczają, ale ten stan będzie trwał do czasu ukończenia przez niego studiów, a później już tylko nasz ślub, oczywiście w Danii" - mówi Marcin.

Nie wierzę - Ty...?

Grzegorz ma 24 lata jest barczystym szatynem, średniego wzrostu, ostrzyżonym na jeża, zwraca uwagę jego zamiłowanie do militarnych ciuchów. Pochodzi z małego miasteczka na Dolnym Śląsku, tam ukończył szkołę podstawową, potem średnią. Teraz studiuje w Krakowie. Początkowo pod presją małomiasteczkowego zaścianka kamuflował się, umawiał się nawet z dziewczynami. Przestał, gdy zetknął się ze środowiskiem gejów. Uznał, że pomiędzy nimi czuje się najlepiej. Teraz mówi: "Nigdy nie czułem się z tym źle. Zawsze chciałem być inny niż wszyscy. Gdy odkryłem w sobie pierwiastek gejostwa, postanowiłem go pielęgnować, chronić przed złymi siłami i pokazywać tylko wybranym osobom. I tak reakcja wielu moich przyjaciół była identyczna: Nie wierzę Ty - pedałem?"

Miłość!?

Tomek jest wysokim blondynem o niebieskich oczach, delikatnych rysach twarzy i szczerym uśmiechu. Jest bardzo zadbany, zwracają uwagę jego kobiece dłonie, bardzo delikatne i wypielęgnowane. Początkowo nieśmiały, w miarę upływu czasu otwiera się, rozluźnia i zaczyna mówić o sobie. "Zawsze zwracałem uwagę na mężczyzn. Nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, co to właściwie oznacza. Nigdy nie fascynowała mnie piłka nożna, "męskie rozmowy" z ojcem, czy świntuszenie z kolegami. Konrada poznałem w szkole podstawowej, zostaliśmy najlepszymi kumplami. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, byliśmy bardzo zżyci. Nikt nie mógł przebić muru, jaki wokół siebie stworzyliśmy. Mieliśmy swój własny mały świat. Trwało to do momentu, kiedy musieliśmy iść do szkoły średniej. Konrad wybrał się do ogólniaka, ja do technikum w innym mieście. To były dwa różne światy. Wiedziałem już wtedy, co się ze mną dzieje - w tym okresie przeżyłem swoje pierwsze doświadczenia seksualne. Byłem zupełnie pewien swoich potrzeb i pragnień. Z Konradem utrzymywałem kontakt listowny, a ilekroć nadarzyła się okazja spotykaliśmy się. Potrafiliśmy przegadać całe noce, tyle mieliśmy sobie do powiedzenia. Przełom nastąpił, kiedy spędziliśmy z Konradem upojną noc, choć on nie był pewien, czy może określić siebie jako geja. Szybko minęły czasy szkolne, Konrad rozpoczął studia, ja skończyłem technikum. Znowu byliśmy daleko od siebie. Na szczęście nie trwało to długo - ja zdałem na studia i wynajęliśmy razem mieszkanie. Dzisiaj, po 17 latach znajomości potrafimy określić nasz związek. Jasno i precyzyjnie potrafimy określić nasze miejsce w świecie. Obaj wiemy, że tę więź, która powstała między nami, możemy śmiało nazwać miłością". - Czy to znaczy, że...? - "Tak, kochamy się. W związku partnerskim jesteśmy ze sobą prawie trzy lata. Razem organizujemy sobie czas, snujemy plany na przyszłość i wiemy, że jest to związek, który może przetrwać. Jesteśmy gejami, razem czujemy się bezpiecznie i jest nam ze sobą dobrze. Pragniemy w tym związku przetrwać wiele, wiele lat. Dlaczego tutaj przychodzimy? Nie ma w Krakowie wielu takich miejsc, gdzie geje mogą się spotykać, nie kłując w oczy heretyków, a do tych które są powszechnie znane przychodzą "rozmaici", żeby sobie popatrzeć na pedałów. Tutaj jesteśmy bezpieczni, przy drzwiach stoi bramkarz, który nie wpuszcza nieodpowiednich osób. Tutaj są sami swoi i ewentualnie ich goście" Godzina jedenasta wieczorem. W pubie robi się coraz ciaśniej. W sali na pierwszym piętrze trwa dyskoteka. Niektóre pary tańczą, inne siedzą popijając drinki. Moi nowi znajomi poszli się bawić. Przy stoliku został tylko Marcin, który ma niezbyt dobry humor, bo jego chłopak nie mógł przyjść, a on już jutro wyjeżdża do Kopenhagi. Staram się go pocieszyć, ale to na nic. Kiedy z nim rozmawiam, czuję się jakbym rozmawiała ze swoją po uszy zakochaną przyjaciółką, która cierpi, bo musi się rozstać z ukochanym na kilka dni.

Rodzice,

Marcin: "Rodzice? Wiedzą. Dowiedzieli się na dwa lata przed moim wyjazdem do Danii. Myślę, że wcześniej, zanim im powiedziałem, podejrzewali. Nie jest łatwo ukryć, że jest się innym niż wszyscy. Prędzej, czy później wychodzi to na jaw i to najczęściej w najmniej odpowiednim momencie. Wiem, że moi rodzice ciężko to przeżyli, ale cieszę się, że w końcu zaakceptowali moją inność, nie odtrącili mnie, co przecież się zdarza". Grzegorz: "No coś ty! Moja matka by tego nie przeżyła. Zresztą w Polsce geje, których zaakceptowała rodzina to nieliczne rodzynki. I rzadko zdarza się, że facet z facetem żyją jak w bajce". Tomek: "Ja nadal ukrywam się przed rodzicami. Ale znam ludzi, którzy się ujawnili. Niestety nie spotkało się to z akceptacją. Rodzicom trudno jest przyjąć do wiadomości, że ich dziecko jest "inne". Najgorzej jest w przypadku jedynaków. Są przecież oczkiem w głowie rodziców, nadzieją na kontynuacją "rodu". Chciałbym, żeby się to zmieniło, żeby to, że ktoś jest gejem nie było dla jego rodziny dopustem bożym i karą za grzechy, aby ludzie byli tolerancyjni i bardziej nam przychylni". Już po północy. Zabawa kręci się na całego. Atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. Chłopcy wygłupiają się, śmieją, są podchmieleni, trochę zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi. Mogą bez przeszkód okazywać to, co naprawdę czują. Podchodzę do stolika pod oknem. Leży na nim sterta czasopism. Biorę kilka do przeglądnięcia. Są to pisma "branżowe". Są tu informacje dotyczące imprez kulturalnych dla "środowiska", konkursy, oferty biur podróży, ciekawostki i plotki, słowem nic nadzwyczajnego. Następna pozycja to już coś innego. Przeważają zdjęcia nagich mężczyzn o różnych kolorach skóry, w najróżniejszych niedwuznacznych sytuacjach - jednym słowem - twarda pornografia. Odkładam gazety i zamawiam coś do picia.

I co dalej?

Marcin: "Problemy? Co za pytanie. Każde środowisko ma swoje problemy. Mnie najbardziej nurtuje problem gejów bezdomnych. Widziałem na własne oczy wiele takich tragedii. Wielu moich znajomych wyrzucano z domów, w małych miejscowościach byli szykanowani z powodu odmiennej orientacji seksualnej. Przenosili się do większych miast, bo myśleli, że tam będzie lepiej, że będą mogli być sobą. Niestety bez pieniędzy, znajomości padają ofiarą różnych "zaliczaczy", dewiantów, bezwzględnych, cynicznych typów. Młodzi geje - bo tacy przyjeżdżają do wielkich miast - zamiast pomocy i nadziei, otrzymują dodatkową porcję upokorzeń i cierpień. Wielu z nich stacza się, wpadają w narkomanię, zarażają się AIDS, popełniają samobójstwa". Grzegorz: "Dla mnie bardzo uciążliwą sprawą jest ukrywanie swojej "inności". Można właściwie powiedzieć, że prowadzę podwójne życie. Gdybym powiedział wszystkim, że jestem homoseksualistą przegrałbym na całym froncie. Mam swoje M., to "wylotka" z mieszkania mnie nie dotyczy. Po bólu i płaczu rodziców, ochłodziłyby się więzy z nimi, znajomi odsunęliby się ode mnie. Niejeden kumpel powiedział mi: "Lepiej było nic nie mówić, wszystko byłoby po staremu." Boję się, że otoczenie "normalnych", odsunie się ode mnie. I co wtedy?" Tomek: "Mnie najbardziej wkurza wstępowanie gejów w związki z kobietami - można powiedzieć, że jest to "drugie dno" życia takiego człowieka. Potem pozostaje tylko oszukiwanie żony i znajomych, że jest się przykładnym mężem i ojcem - to nic, że dziecko jest listonosza, bo z żoną w ogóle nie sypiamy, a co miesiąc jeździmy do matki - tak mówimy żonie - a w rzeczywistości jedziemy przespać się z jakimkolwiek facetem w innym mieście. Sami sobie w takim wypadku niszczymy życie, szansę na stabilizację, harmonię i zaufanie, którego w takim związku z przyczyn oczywistych nie ma. Decydujemy się na życie w ukryciu i permanentne oszustwa. Z takiego układu wyjścia nie ma. Zawsze ktoś jest pokrzywdzony. Niezrozumiały jest dla mnie fakt, że wielu młodych ludzi, zdając sobie sprawę ze swojego homoseksualizmu, decyduje się na związki z kobietami. To tchórzostwo i niszczenie życia innym, błąd, którego nie da się naprawić". Już po trzeciej, siedzę w miękkim fotelu, piję drinka. Po rozmowach z moimi nowymi znajomymi zastanawiam się, czy to co mówią jest do końca szczere. Oni tworzą zamknięte, hermetyczne środowisko, z rozmów z nimi wynika, że jest wielu gejów, którzy zajmują bardzo wysoką pozycję społeczną, na nie eksponowanych lecz decyzyjnych stanowiskach - to oni umożliwiają swoim młodszym "kolegom" rozpoczęcie kariery zawodowej, ustabilizowanie się w życiu. Dla swoich szefów geje są bardzo dobrymi współpracownikami, nie są konfliktowi, posiadają duże znajomości w "środowisku", mogą załatwić wiele trudnych spraw. Z drugiej strony są przez większość społeczeństwa uważani za ludzi drugiej kategorii, są szykanowani, żyją pod ciągłą presją odkrycia ich prawdziwej natury, często bywają kozłami ofiarnymi ksenofobicznego społeczeństwa.

Jak to wygląda naprawdę?

Miedzy stolikami przeciska się pijany, może dziewiętnastoletni chłopak, zataczając się, podśpiewuje: "Jestem gejem, pedałem, ciotą, zboczeńcem, dewiantem, wykolejeńcem, inwalidą, kocham facetów... I dobrze mi z tym!"
powrót