Studium@WWW

Gazeta internetowa słuchaczy Studium Dziennikarskiego
przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie
Wydanie 2006/2007

      Studium       Akademia
 

Felieton

Wywiad

Reportaż

 

Publikacje prasowe

Publikacje radiowe

 

 

 

 

Pozostałe teksty tego działu

Jolanta Węgrzyn

Wspomnienia , wspomnienia ... jeszcze raz wspomnienia

Stanisława Kostecka - Starszy Renowator Pracowni Konserwatorskiej Malarstwa, Rzeźby i Rzemiosła Artystycznego Zamku Królewskiego na Wawelu. Absolwentka Liceum Plastycznego w Krakowie. Na Wawelu pracuje od 36 lat...

Moje pierwsze spotkanie z Panią S. Kostecką było 15 marca 2007 roku w Archiwum na Wawelu, przy okazji przeglądania materiałów o eksploracji krypty Kazimierza Jagiellończyka. Wówczas na jednym z archiwalnych zdjęciu zobaczyłam osobę w młodym wieku i zapytałam, czy nie mogłabym z nią porozmawiać... - efektem jest poniżej zarejestrowany wywiad. Jak się okazało na Wawel wybrałam się w 30 rocznicę śmierci prof. Rudolfa Kozłowskiego i gdyby pokojarzył kolejne fakty w moim życiu, mogę stwierdzić za Z. święchem że prześladuje mnie "......", słowa tego nie chcę jednak głośno wymówić.

J.W.: To prawda, że pracuje Pani w najlepszej Pracowni w Polsce?

S.K.: Tak, pracownia ta, należy do najnowocześniejszych w Polsce...

Czym więc zajmuje się renowator na co dzień?

Na co dzień?... Rutynowa opieka nad przedmiotami rzemiosła artystycznego z wyjątkiem mebli i tkanin - przede wszystkim prace nad obiektami z metali nieszlachetnych, militariami i ceramiką.

Która z prac konserwatorskich jest "najtrudniejsza"?

Za każdym razem jest to indywidualne podejście do pracy i do rozwiązywania trudnych problemów konserwatorskich. Szczególną uwagę należy zachować przy konserwacji ceramiki tj. porcelany, fajansów i kamionki ze względu na kruchość materiału, stosowanie różnych zabiegów, połączonych niekiedy z rekonstrukcją brakujących części.

Nad czym obecnie Pani pracuje? Miesiąc temu w Pracowni dominowały chyba szable?

Teraz zajmuję się konserwacją koszulki Matki Boskiej pochodzącej z jednego z Kościołów.

Ale wróćmy do początku pracy. Jak pamięta Pani pierwsze prace, tu - na Wawelu?

W arkana tajemnic prac konserwatorskich wprowadził mnie śp. prof. Rudolf Kozłowski i to pod jego bacznym okiem była Pracownia Rzemiosła. Pierwsze prace ... to rok 1971 w pracowni rzemiosła przy militariach ze zbiorów ekspozycji wawelskiej, (słyszymy dzwon) - praca dość monotonna, polegająca na oczyszczaniu z wszelkich zanieczyszczeń i korozji. Następnie w 1973 przygotowywanie ekspozycji z działu ceramiki - zbiory kafli wawelskich, które są prezentowane na wystawie pt. "Wawel Zaginiony", chwilowo nieczynnej ze względu na remont. Natomiast duchowo wspierała mnie Pani Aleksandra Witkowska, - to ona służyła mi radami i swoim doświadczeniem. Utrzymujemy kontakt do tej pory.

Łączyła więc Panie nie tylko praca?

Pani Oleńka pracowała w pracowni do 80 roku życia, mówię tak ciepło, bo była dla mnie i jest jak mama, łączyły i łączą mnie z nią głębokie więzy przyjaźni.

W końcu przygoda życia ...

‘73 rok niesamowita sprawa - "...przygoda dla naukowców i archeologów..." jak pisze "Historia Krakowa" - udział przy eksploracji krypty Kazimierza Jagiellończyka. Nie brałam udziału bezpośrednio przy otwarciu krypty. Dopiero po kilku dniach zostałam włączona w zespól bezpośrednio pracujący przy segregowaniu materiałów z krypty.

Jakie było pierwsze wrażenie gdy zaglądnęła Pani do grobu?

Bardzo emocjonalnie podchodziłam do tej pracy, z wielkim szacunkiem biorąc pod uwagę, że są to prochy wielkiego monarchy. Gdy po raz pierwszy zaglądnęłam rzuciły mi się w oczy kawałki zbutwiałej trumny i jakiejś tkaniny oraz leżąca na wierzchu rumowiska czaszka odwrócona potylicą ku górze, a obok kości. Obok czaszki był fragment miecza tkwiący pionowo. Wszystko było wymieszane; wyglądało jak zeschłe liście.

I to wszystko zostało wydobyte?

Stopniowo wszystko wydobywano na szufelkach, materiał ten był następnie przeniesiony do specjalnie przygotowanej komory i na specjalnie przygotowane stoły na których je segregowano, z zachowaniem wszelkich zasad ostrożności. W maseczce i rękawiczkach segregowano osobno kosteczki, fragmenty : skóry, tkaniny i drewna - drzazgi. Jednak największym przeżyciem było oddzielanie resztek tkaniny altembasowej od czaszki, oraz to, że trzymam czaszkę wielkiego monarchy sprzed ponad 500 lat. Fragmenty skóry i drewna które się okazały fragmentami insygniów królewskich zostały poddane konserwacji.

Jak wiemy z przekazów stan zachowania insygniów królewskich był więcej niż opłakany.

Rzeczywiście, stan w jakim przetrwały insygnia był zatrważający. Jednak dla wszystkich było zaskoczeniem z jakiego materiału zostały one zrobione oraz ich niespotykany kształt. Koronę wykonano z cienkiej skóry powleczonej żółtą farbą. Podobnie płatki berła były skórzane i pomalowane dwustronnie żółtą farbą. Jabłko również było ze skóry, a wnętrze wypchane resztkami włókien lnianych. Z bojowego, niezdobnego miecza przetrwała tylko rękojeść z kawałkiem głowni i jak się okazało była najbardziej zniszczona.

W jaki sposób nadawano odpowiedni kształt insygniom w czasie konserwacji?

Nadawanie odpowiedniego kształtu dla każdego z insygniów wykonywano w inny sposób. I tak do konserwacji korony przygotowano odpowiednią formę drewnianą, która zachowała się do dzisiaj i jest nazywana przez nas "kopytkiem". Forma dokładnie odpowiadała wymiarom obwodu czaszki królewskiej. Posłużyła ona do uformowania na "gorąco" plexi, a to z kolei posłużyło do ekspozycji fragmentów korony, którą można oglądać na wystawie w Muzeum Katedralnym.

Czy brała Pani udział w konserwacji pozostałych insygniów królewskich?

Nie. Insygniami zajmował się prof. Kozłowski. Natomiast ja wraz z Panią Oleńką brałam udział w żmudnej konserwacji tkaniny altembasowej i pozostałych fragmentów trumny.

A ta tkanina ...?

Tkaniną tą były pierwotnie okryte zwłoki królewskie. Znaleziono jedynie mocno zniszczone fragmenty, które okazały się pozostałością włoskiego altembasu, niegdyś purpurowego, przetykanego srebrną nicią. Nie napotkano śladów szycia tkaniny, jedynie łukowe wycięcia. Nie znaleziono również śladów bielizny i obuwia, co wskazuje, że jedynym okryciem polskiego króla była tkanina altembasowa Tkaninę tą wkładano między dwie ramki obciągnięte siatką nylonową i na "mokro" ją rozprostowywano. Potem nakrywano drugim kawałkiem siatki i zamykano ramki na haczyk. Tak ujętą tkaniną przepłukiwano letnią wodą z obu stron. Co pewien czas otwierano ramki i kontrolowano jak wygląda altembas. Końcową czynnością było znowu przepłukiwanie, tym razem wodą destylowaną. Następnie przeniesiono tkaninę na cienką sztywną folię plastikową na której odpowiednio ją formowano. W celu wyprostowania zagięć oraz zachowania puszystości altembasu przypinano bardzo cienkimi i ostrymi szpileczkami tkaninę do pilśni. Fragmenty tej tkaniny są oprawione i można je oglądać we wspomnianym Muzeum.

Insygnia królewskie skórzane, król bez ubrania - a jak wyglądała trumna? Czy również była tak skromna? Jak wiemy król Kazimierz zmarł w Grodnie i był transportowany do Krakowa w okresie gdzie nie znano chłodni i innych środków transportu poza końmi. Zwłoki więc musiały by jakoś zabezpieczone.

Po fragment wieka trumny, które zostało wyjęte i przeniesione do Pracowni wchodziłam razem z Panią Oleńką. Niosąc go przez dziedziniec z Katedry do budynku w którym znajdowała się Pracownia wzbudzałyśmy ogromną sensacje wśród turystów. Sądząc po osadzonych prętach trumna w czasie pochówku była ustawiona nie wprost na posadzce krypty ale na prętach osadzonych około 80 cm nad posadzką. Trumna była "dłubanką" uzyskaną z pnia drzewa. Sądząc po kształcie była wyraźnie dopasowana do postaci. Na spodzie trumny znaleziono wapno, które prawdopodobnie miało zahamować rozkład ciała przewożonego w czerwcu i lipcu.

Czy znaleziono coś wartościowego? Coś, co świadczyło by, że tu spoczywa król?

Sądząc po zdjęciach, na których widoczne są przygotowane pojemniki dla segregowania i układania przedmiotów, spodziewano się znaleźć obiekty we wnętrzu krypty. Kiedy przebrzmiały echa sensacji, kiedy dziennikarze już nie "czatowali", oraz kiedy złożono już prawie cały kościec; w ostatniej fazie wydobywania materiałów z posadzki krypty nadarzyła się wielka sensacja. Wśród prochów "coś" nagle błysnęło. Byliśmy wtedy we trzy osoby : mgr St. Kozieł (Kier. Prac. Archeolog. Kierownictwa Odnowienia Zamku Król. Na Wawelu), śp. mgr Zuzanna Pugetowa (Asystent Konserwatora Wzgórza Wawelskiego) Wawelskiego i ja. Kiedy wydobyto okazało się, że jest to złoty pierścień, dość dobrze zachowany, z oczkiem turkusowym nereczkowatym lub jak niektórzy określają w kształcie serduszka. Trzymając, go w ręku czułam się dumna, że byłam świadkiem tego wielkiego wydarzenia. Więcej nic nie znaleziono ... .

Czy pierścień ten rzeczywiście należał do króla czy może ... znalazł się tam w inny sposób .

Trudno określić, czy ktoś go wrzucił, czy należał do króla. Przypisuje się go królowi, choć światło obwodu nie pasuje do rozmiarów królewskiej męskiej dłoni.

Jak wiemy z przekazów historycznych król Kazimierz Jagiellończyk był ponoć przystojny.

Król, miał ok.179 cm, był więc dość wysokim mężczyzną, ale pierścień jest przypisywany królowi. Patrząc na pierścień można fantazjować, że mogła go wrzucić do krypty w ostatnim momencie żona Elżbieta Rakuszanka. Ale są to tylko moje przypuszczenia.

Czytałam, że w grobie tym oprócz króla była pochowana wcześniej wspomniana żona Elżbieta. Próba rekonstrukcji jej wyglądu zakończyły się ustaleniem, że królowa nie była tak piękna jak powiedzmy - Nefretete. Czy trzymając czaszkę królowej można było to stwierdzić? Czy odznaczała się czymś szczególnym?

Obie czaszki monarchów trzymałam w ręku wówczas, gdy śp. prof. Kozłowski wykonywał własne zdjęcia na aparacie RTG znajdującym się w Pracowni na Wawelu. Obecnie trudno mi powiedzieć, nie pamiętam. Jedynie co mogę powiedzieć to to, że jedna z nich należała do kobiety a druga do mężczyzny - mogłam je tylko rozróżnić po wielkości.

źródła podają, że sarkofag powstał za życia króla, czy to podobieństwo jest widoczne?

Mając przed oczami nagrobek jak i czaszkę króla można stwierdzić, że Wit Stwosz bardzo wiernie wyrzeźbił wizerunek króla.

Czy później jeszcze przytrafiła się Pani tak fascynująca praca?

W latach1974/75 pracowałam przy konserwacji Kaplicy Wazów, była to praca na rusztowaniu, przy ścianie, ale to już inna historia ... .

Nawiązując do historii, czy to co wydarzyło się później, przypadki śmierci osób pracujących przy eksploracji krypty, co zostało rozważone w książce Zb. święcha "Klątwy, uczeni i mikroby" możemy przyrównać do mitu klątwy faraona Tutanchamona?

Za fakt trzeba uznać, że na naszych oczach powstała legenda Wzgórza Wawelskiego. Legenda ta, choć niezupełnie oryginalna powstała i żyje już własnym życiem. Nie ma sensu jej podsycać, ani negować. Możemy w nią wierzyć lub nie wierzyć. Możemy ją tylko opowiadać.

Ale możemy z nią polemizowć...

Copyright © Studium Dziennikarskie 2006 - 2007
Strona główna | Archiwum Studium@WWW | Redakcja