Studium@WWW

Gazeta internetowa słuchaczy Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie - Wydanie 2007/2008

Reportaż
Wywiad
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja

Pozostałe teksty w rozdziale

Rozmowa z Leszkiem Zaraską, pomysłodawcą i wiceprezesem Stowarzyszenia Miłośników Kleparza i Garbar "Krakowska Florencja"

Jakub Knap

Na początku był pomysł

Jakub Knap: Czym jest "Krakowska Florencja" i jak powstała?

Leszek Zaraska: Jest stowarzyszeniem zarejestrowanym, czyli posiada osobowość prawną. Zarejestrowanie trwało dość długo, bo pierwszy pomysł na założenie organizacji, która będzie promować tereny leżące na obszarze I i II obwodnicy, szczególnie Kleparz i Garbary i ich najbliższe okolice, padł w okolicach sierpnia 2006 roku, natomiast pierwsze zebranie Stowarzyszenia odbyło się dwa miesiące później. Na samą rejestrację czekaliśmy niewiele ponad rok, bo nastąpiło to 2 listopada 2007 roku. Przez cały ten czas działaliśmy jako stowarzyszenie w trakcie rejestracji. Na początku był jednak pomysł. Dyskutowaliśmy często o naszym mieście w grupie znajomych, mieszkających na tych terenach miłośników Krakowa. Kiedyś przyszło mi do głowy, by założyć forum tematyczne o Krakowie, bo tego brakowało moim zdaniem. Uczestniczyło w nim kilku znajomych, w tym obecny prezes Stowarzyszenia, Rysiek Rodzynkiewicz. To wtedy rzuciłem pomysł, nawet jeszcze nie na stowarzyszenie, bo to wydawało się zbyt szeroko zakrojoną inicjatywą, ale że można byłoby coś napisać, czy zorganizować spotkanie, traktujące o terenach, na których mieszkamy i okolicach. Kilka chwil później kolega Ryszard w odpowiedzi na ten post zapytał, czy nie byłoby warto założyć stowarzyszenia na wzór "Podgórza.pl" i na serio zająć się "naszymi" terenami. Pomysł spotkał się z dużym entuzjazmem. I zaczęło się...

Czemu akurat wówczas, gdy kończyliście studia, mając wiele obowiązków, zdecydowaliście się na dodatkowe wyrzeczenia?

Prywatnie uważam, że nie można zamykać się tylko w jednej sferze zainteresowań, być niewolnikiem jednego pomysłu. Prędzej czy później prowadzi to do zniechęcenia i marazmu, a tak nasz pomysł stał się rodzajem odskoczni - z racji swego charakteru, również odskoczni mocno absorbującej, powiązanej z odpowiedzialnością za to co się robi, nie zaś tylko niezobowiązującą deklaracją. Czuliśmy, że jest to właśnie ten czas, żeby coś zrobić, żeby to pociągnąć. Być może gdybyśmy odroczyli to na okres spokojniejszy, to pomysł pozostałby w sferze planów. A tak trochę pod prąd, z dużymi chęciami i zapałem, trochę spontanicznie wraz z ludźmi, którzy od dawna interesowali się historią i sztuką, wykonaliśmy pierwszy krok. Zresztą zawsze twierdziliśmy, jako mieszkańcy tych rejonów, że te tereny też mają coś do zaoferowania. Znajdują się tu również wartościowe obiekty, miejsce to ma swoją tożsamość, może nie tak wyrazistą i rozpoznawalną jak Podgórze, Kazimierz, czy Nowa Huta, ale jest tu wiele miejsc, którym można by poświęcić więcej uwagi również w mediach, czy publikacjach poświęconych Krakowowi, wyeksponować, poznać ich przeszłość, a także zapoznać z nimi szerszą grupę Krakowian, jak i turystów. Obecnie administracyjnie tereny te należą do tzw. Dzielnicy I, wraz ze Starym Miastem i Kazimierzem, w tym nawet kontekście jest rzeczą naturalną, że są marginalizowane na rzecz atrakcyjniejszych części dzielnicy. Wcześniej stowarzyszenia na tym terenie nie było, a większość dzielnic krakowskich posiadało stowarzyszenia miłośników czy propagatorów jak np. Towarzystwo Przyjaciół Bronowic, czy Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierzyńca. Tu nie było nic. Był zresztą problem, jak zdefiniować te tereny.

No właśnie, "Krakowska Florencja" brzmi oryginalnie i nieco egzotycznie. Skąd wziął się pomysł na nazwę Stowarzyszenia?

Stąd, iż pierwotna nazwa w akcie lokacyjnym Kleparza z 1366 roku, to właśnie Florencja - od kościoła św. Floriana. Nazwa Kleparz dopiero później pojawiła się na szeroką skalę, używana też w pismach urzędowych aż do 1791 roku, kiedy to Kleparz, wraz z innymi przedmieściami, został wcielony do Krakowa. Natomiast nie chcieliśmy włączać w naszą nazwę Garbar obok Florencji. Kleparz i Garbary funkcjonują w rozwiniętej nazwie Stowarzyszenia. Rzeczywiście brzmi ona oryginalnie i zazwyczaj każdy chce sobie zadać trud, by ją rozszyfrować. Wadą jest to, że nie ma bezpośredniego przełożenia na objęte nią tereny.

Jakie dokładnie tereny obejmuje wasza działalność?

Są to tereny wychodzące pierścieniem poza Stare Miasto, czyli poza obręb murów obronnych i Plant, bez terenów wschodnich między ul. Lubicz a Wawelem, a zatem tereny od ul. Pawiej do ul. Zwierzynieckiej i dalej pod Wawel, od północy i zachodu zamknięte Alejami Trzech Wieszczów. W skrócie odpowiadają im mniej więcej dzisiejsze określenia Kleparz, Piasek i Nowy Świat.

A zatem gdy się bardzo chce to można stworzyć coś z niczego - zaczynaliście od zera, teraz, jak wiem, sprawnie funkcjonujecie?

Można i nie jest to takie trudne, jakby się mogło wydawać. Nie są przeszkodą pieniądze - rejestracja kosztowała nas około 200 zł. Gdybyśmy posiadali wcześniej wiedzę z zakresu spraw, ujmijmy to, formalnych, to rejestracja, wewnętrzna strukturyzacja Stowarzyszenia trwałaby dużo krócej. A tak uczyliśmy się na błędach. Z drugiej strony pewnie nigdy takich doświadczeń nie zdobylibyśmy, gdyby nie idea Stowarzyszenia. Tworzą je ludzie, którzy ukończyli różne kierunki studiów, niekoniecznie związane z wiedzą prawniczą, czy zarządzaniem. Jak się chce, to można zrobić wszystko i to nawet w wolnych chwilach. Myślę, że jest to przesłanie, mogę z autopsji powiedzieć, jak najbardziej aktualne.

W dzisiejszych czasach to raczej względy zawodowe, merkantylne, częściej niż, ujmując górnolotnie, idealistyczne czy romantyczne pobudki decydują o zaangażowaniu młodych ludzi. Jesteście romantycznymi filantropami?

(śmiech) Szczerze mówiąc nie wiem. Rzeczywiście istnieje obecnie trend do zarabiania dużych pieniędzy, "bycia kimś", wygrywania wyścigu szczurów, czy choćby zajęcia się tylko swoimi prywatnymi sprawami. Ale gdy spojrzeć na około, to większość imprez kulturalnych powstaje dzięki organizacjom pozarządowym, gdzie ludzie często działają za darmo. Nie czujemy się wyjątkowi z tego prostego powodu, że otaczają nas bliscy lub dalsi znajomi, którzy zajmują się bardziej skomplikowanymi rzeczami i więcej czasu na to poświęcają i są z tego powodu zadowoleni. Natomiast rzeczywiście spotykamy się w prywatnych rozmowach z ludźmi, którzy nam mówią, że podziwiają, że nam się cokolwiek chce robić, nawet nieważne jak, ale po prostu robić i interesować się takimi rzeczami.

Co stanowi zatem rekompensatę i bodziec do działania w waszym przypadku?

Myślę, że w naszej sytuacji nie dochodzi do jakichś wielkich poświęceń, jak rezygnacja z pracy, jeśli już to rezygnacja z części wolnego czasu. Największym bodźcem jest satysfakcja i to, że nasze działanie przynosi wymierne efekty. Na początku daliśmy sobie rok próbny. W październiku 2007 roku udało się z powodzeniem zorganizować imprezę pt. "Odkrywamy Kleparz i Garbary", a także wydać przewodnik. Był to moment ,który utwierdził nas w przekonaniu, że warto jest kontynuować to co robimy, co na dodatek spotyka się z życzliwym odbiorem i docenieniem. To już samo w sobie jest motywujące.

O waszych osiągnięciach jeszcze porozmawiamy, powiedz tymczasem, kto wchodzi w skład Stowarzyszenia, ile osób ono liczy?

Struktura wiekowa jest ujednolicona, co może być atutem i wadą. Przekrojowo są to osoby od 23-24 do 29 lat. Większość ukończyła wyższe studia: są wśród nas geografowie, historycy, architekci, absolwenci turystyki, chemicy, psycholodzy, informatycy. Formalnie liczymy 15 osób, prócz tego osoby współpracujące. Część spośród nas kontynuuje naukę na studiach doktoranckich. Jest też grupa osób zainteresowanych w średnim wieku, niestety często rozmijamy się czasowo - mają oni inne absorbujące obowiązki: pracę i rodzinę.

Kto może zostać "florentczykiem"?

Kto ma ochotę! Każdy, kto się interesuje sprawami historycznymi, turystycznymi i miejskimi, tym co się dzieje w okolicy, kto lubi na tych terenach przebywać, widzi, że mają one coś do zaoferowania, ale też, że sporo jest wokół nich do zrobienia. Że jest to warte wysiłku i propagowania i chce się zrealizować w takich działaniach. Motywacja może być różna, jeśli ktoś ma chęci sprawdzenia się np. na polu pozyskiwania funduszy, a cele historyczne mniej go interesują, to bardzo proszę - drzwi stoją otworem, każda pomoc się przyda!

Jakie są wasze główne cele?

Cele jak zwykle są ogólne. To przede wszystkim popularyzacja wiedzy o terenach Kleparza i Garbar, dotyczy to zarówno historii, jak i współczesności, wspieranie rozwoju społeczno-gospodarczego tych terenów, działania na rzecz poprawy jakości życia lokalnej społeczności i jej integracji, podejmowanie i wspieranie działań na rzecz ochrony obiektów zabytkowych oraz podnoszenie atrakcyjności turystycznej tych terenów.

A co udało się już zrealizować, czym możecie się pochwalić?

Na samym początku udało nam się przebrnąć przez wszystkie sprawy administracyjne, jak rejestracja w sądzie, uchwalenie statutu itd. W kwestiach popularyzatorskich zaczęło się wszystko niepozornie od dwóch rozdziałów w książce "Młody przewodnik. Magiczne miejsca Małopolski i nie tylko..." wydanej na początku 2007 roku i pomocy przy opracowaniu całości tej publikacji. Przyświecała nam jednak idea wydania czegoś w całości "naszego". Początkowo miała to być mała broszurka o charakterze informatora, w przyszłości zaś profesjonalny, obszerny przewodnik po terenach Kleparza i Garbar. Koniec końców, w niedługim stosunkowo czasie, udało nam się wydać coś pośredniego. Poszerzyliśmy znacznie dwa rozdziały z poprzedniej publikacji, dodaliśmy wiele nowych wiadomości i zdjęć. Tak powstała książka mojego i Ryszarda Rodzynkiewicza autorstwa, przy współpracy pozostałych członków Stowarzyszenia - "Krakowska Florencja. Przewodnik po Kleparzu, Garbarach i Nowym Świecie" nakładem Wydawnictwa Turystycznego. Premiera odbyła się podczas zorganizowanej przez nas między 4-6 października imprezy "Odkrywamy Kleparz i Garbary". Była ona pierwszym zorganizowanym przez nas wydarzeniem, ukoronowaniem naszych rocznych wysiłków - planowana jest zresztą cyklicznie na pierwszy weekend października. Spotkała się z dużym zainteresowaniem i pozytywnym odzewem. Pytano już o następne spotkanie. Oparta była na spacerach ulicami Kleparza i Garbar, omawianiu najatrakcyjniejszych zabytków, a także wycieczkach do muzeów. Na nasz temat ukazały się też artykuły w mediach, w "Gazecie Krakowskiej", "Dzienniku Polskim", w miesięczniku "Kraków", informacje w portalach internetowych związanych z Krakowem, jednym słowem przestaliśmy być, jako Stowarzyszenie, zupełnie anonimowi. Przeprowadziliśmy też kilkanaście prelekcji w krakowskich kawiarniach, jak i w II i V Liceum Ogólnokształcącym.

Co chcielibyście zrobić w najbliższym czasie?

Planowany jest artykuł w czasopiśmie internetowym "Ciekawe Miejsca.net". Chcielibyśmy też w dalszej perspektywie udoskonalić nasz przewodnik, w którym niestety nie ustrzegliśmy się kilku błędów, rozszerzyć go pod względem merytorycznym, wzbogacić fotografiami. Planujemy też akcję, którą można by nazwać "ocalić od zapomnienia", polegającą na gromadzeniu od mieszkańców, zwłaszcza tych najstarszych, informacji, materiałów, osobistych wspomnień, zdjęć, pamiątek związanych z terenami Kleparza i Garbar, które złożyłyby się na fragment uratowanej pamięci o genius loci tej części miasta, a szerzej również całego Krakowa. Jeśli zatem ktoś ma coś do zaoferowania w tym względzie (chodzi tylko o powielenie materiałów, czy zarejestrowanie wypowiedzi), to bardzo proszę o kontakt. Zwłaszcza osobiste wspomnienia, refleksje, przeżycia będą dla nas bezcenną informacją, której próżno szukać w najlepszych nawet opracowaniach tematu, jak choćby wspomnienia o szkole znajdującej się niegdyś przy Placu Biskupim, której już tu nie ma. Chcemy też przystąpić do "Konfederacji na rzecz przyszłości Krakowa - Cracovia Urbs Europaea", stowarzyszenia stowarzyszeń, grupującego organizacje działające na rzecz przyszłości naszego miasta. Jesteśmy w trakcie kompletowania informacji na temat interesujących nas obszarów, źródeł historycznych o nich traktujących, inwentaryzacji położonych tu zabytków i ich dokumentacji fotograficznej. Zamierzamy również wyeksponować atrakcyjność tych miejsc w kontekście rozrywkowo-kulturowym (koncerty, wernisaże, spotkania ze znanymi ludźmi itp.). Kolejnym przedsięwzięciem będą starania o przywrócenie do użytku publicznego zamkniętego parku Jalu Kurka - zgodnie z jego naturalnym przeznaczeniem. Wypłynął też niedawno pomysł nagrania programu dla telewizji, na razie w sferze wstępnych ustaleń. Wciąż oczywiście naszym celem jest poszerzenie liczby członków Stowarzyszenia, bez nich wszystkie procesy są siłą rzeczy spowolnione.

Co szczególnie wartościowego i atrakcyjnego jest w tych miejscach? Co mógłbyś szczególnie polecić?

Nie będę zbyt oryginalny, ale tak jak w całym Krakowie świadkami historii tych terenów są obiekty sakralne, jak barokowe kościoły OO. Karmelitów przy ul. Karmelickiej, św. Floriana przy ul. Warszawskiej, będący niegdyś główną świątynią parafialną dawnego Kleparza, czy klasztor SS. Wizytek z kościołem św. Franciszka Salezego na rogu Krowoderskiej i Biskupiej, kryjący w swoim wnętrzu między innymi szczątki św. Fruktuozego, męczennika z pierwszych wieków chrześcijaństwa. A poza tym idąc niemal każdą z ulic Kleparza czy Garbar - głowa do góry! Natknąć możemy się często na coś ciekawego, oryginalne w swej architektonicznej różnorodności kamienice, jak choćby wzdłuż całej ul. Karmelickiej, czy na Nowym Świecie, secesyjne kamienice wybornego architekta Teodora Talowskiego, albo "Błękitna pracownia", w której mieszkał i którą sam zaprojektował Stanisław Wyspiański, ukryta na drugim piętrze niepozornej kamienicy przy ul. Krowoderskiej. To tylko garstka przykładów.

A twoje ulubione?

Ciężko wybrać. Bardzo ciekawy jest minaret na rogu ul. Długiej i Pędzichowa, tzw. Domek Turecki. Skąd wziął się w Krakowie? Wzniesiony został przez Teodora Rajskiego, weterana powstania styczniowego, który w Egipcie ożenił się z muzułmanką i przywiózł ze sobą do Krakowa. Naprzeciw stoi figurka Matki Boskiej z XIX wieku, ustawiona ponoć przez mieszkańców Krakowa jako przeciwwaga dla minaretu. Bliskie memu sercu są oczywiście tereny w bezpośrednim sąsiedztwie mojego zamieszkania, a zatem okolice Placu Biskupiego, gdzie można poczuć klimat Krakowa z przełomu XIX i XX wieku. Coraz więcej kamienic jest tu pięknie odrestaurowywanych. Przemiany te obserwuję z okna. Każdy, kto chce odkryć miejsca dla siebie, niech zajrzy do naszego przewodnika, na pewno znajdzie coś interesującego i być może wybierze się osobiście w wędrówkę, by odnajdywać uroki tych krakowskich zaułków.

Czym dla Ciebie jest to miejsce, a szerzej również Kraków?

Moja perspektywa to spojrzenie krakusa, choć nie bezkrytyczna. Krakowianie często są postrzegani jako ludzie, dla których centrum wszechświata jest Kraków. Jest to stereotyp nie pozbawiony do końca prawdy i sensu. Bo Kraków rzeczywiście pozostaje takim pępkiem świata również w mojej głowie. Nie chodzi mi tu o jakieś wyższe mniemanie o tym miejscu, a tym bardziej o sobie. Po prostu w mojej opinii jest tu wszystko - wielki świat i wielka prowincja, które przeplatają się ze sobą tworząc specyficzny klimat. To jego wielka zaleta. Jest to miejsce, z którego się nie chce ruszać. Zapewne Kraków nie jest ideałem, nie jest najpiękniejszy, nie brak mu wad, ale można powiedzieć, że jestem z jego przeszłością i współczesnością mocno związany. Wrastałem w Kraków, a Kraków zapuszczał korzenie we mnie.

Czy można zatem powiedzieć, że wasza inicjatywa jest jakąś formą, może nawet nieświadomego, odwdzięczenia się za to, że tu właśnie przyszło wam żyć?

Pewnie też. Przede wszystkim jednak jest sposobem uświadomienia sobie i innym pewnych spraw, począwszy od tego gdzie żyję, kto tymi codziennie przemierzanymi ścieżkami wcześniej chodził, skończywszy na tym, kto jest moim sąsiadem i jakim bagażem doświadczeń, wspomnień i mądrości mógłby się ze mną podzielić. Nie można tego stracić. Tak mi się wydaje.

Czym zajmuje się Leszek Zaraska, prócz współkierowaniem "Krakowską Florencją"?

Właściwie to "Florencją" zajmuję się prócz innych rzeczy. Jestem doktorantem chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim, hobbystycznie poświęcam się komponowaniu i "muzykowaniu", jestem też przewodnikiem po Krakowie. No i oczywiście, co pewnie najważniejsze, staram się spędzać jak najwięcej czasu z moimi najbliższymi i przyjaciółmi.

Jak zachęciłbyś ludzi, którzy chcieliby zająć się ciekawymi miejscami w Krakowie, ale nie wiedzą jak zacząć?

Warunkiem koniecznym są po prostu szczere chęci, wytknięcie nosa poza swoją niszę zawodową, rodzinną, rutynę codzienności. Po pierwsze nic nie jest niemożliwe. Po drugie warto dowiedzieć się coś niecoś o swojej okolicy, a przy okazji o sobie. Po trzecie poczuć klimat otoczenia, w którym się żyje, odkryć je na nowo, uzmysłowić sobie sens działania dla szerszej grupy osób, nie tylko dla siebie, pogłębić swoją wiedzę i zwrócić uwagę innych, na to, co warto by zrobić z miejscem, które obserwujemy codziennie zza swojego okna. Po czwarte poświęcić trochę czasu na robotę papierkową - w razie potrzeby służę radą.

Czy coś jeszcze?

Nie trzeba być od razu stowarzyszeniem, by działać i robić coś ciekawego. Słyszałem o pasjonacie, robiącym fotografie klatkom schodowym starych kamienic, w tym znajdującym się wewnątrz witrażom - jak dla mnie rewelacja! Ta potrzeba musi przyjść sama. Ważne jest też działanie w grupie, szukanie ludzi, którzy mają podobne pomysły na zrobienie czegoś wokół siebie, to wzmacnia i dopinguje. Wówczas nic tylko działać - nie ma barier nie do pokonania. A jeśli ktoś interesuje się Kleparzem i Garbarami, to wystarczy tylko by zgłosił się do nas - zapraszamy!

Cieszę się zatem, że istnieją ludzie którzy myślą nieco innymi od współczesnych kategoriami - czego można wam życzyć?

Więcej chęci, więcej czasu, więcej chętnych do współpracy osób i żeby nie rozpadło się coś, co wspólnymi siłami stworzyliśmy. Żebyśmy mieli tyle samozaparcia i sił by kontynuować tę inicjatywę dalej z dobrym skutkiem.

Tego wam serdecznie życzę i dziękuję.

Copyright © Studium Dziennikarskie 2007 - 2008
Studium Dziennikarskie |Akademia Pedagogiczna |Strona główna | Archiwum Studium@WWW | Redakcja