Studium@WWW

Gazeta internetowa słuchaczy Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie - Wydanie 2007/2008

Reportaż
Wywiad
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja

Pozostałe teksty w rozdziale

Rozmowa z Katarzyną Pałką - studentką IV roku geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim

Paulina Szkliniarz

Stopem na koniec świata

FRAGMENT BLOGU KASI I STASIA

Oto ogólne plany:

  • uczestnicy: Kasia i jej chłopak Staś
  • przemieszczanie się: autostopem
  • zakwaterowanie: żółty namiocik
  • trasa: to się zobaczy

Pomysł jest taki, żeby przez najbliższy miesiąc zobaczyć północną część kontynentu. Finlandii i Norwegii poświęcić najwięcej czasu. Zaczynamy okrążając Bałtyk od wschodu, traktując Litwę, Łotwę i Estonię tranzytowo. Promem z Tallina do Helsinek, a dalej gdzie wiatry zawieją (czyt. gdzie kierowcy zechcą zabrać)... W Norwegii chcemy pojechać na przylądek Knivskjellodden, Lofoty i zobaczyć fiordy oczywiście. Powrót ze Szwecji promem lub stopem przez mosty duńskie i Niemcy. Tyle planowania... :-D

Teraz wyglądamy tak, że mamy plecaki zapakowane po brzegi jedzeniem i już jutro z samego rana wychodzimy na wylotówkę...

Trasa podróży
Trasa podróży

Katarzyna Pałka jest studentką IV roku geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uwielbia podróżować i odkrywać nowe miejsca, ponieważ Polska to dla niej już za mało - podbija świat. Bardzo chętnie opowiedziała mi o swojej ostatniej podróży na jeden z krańców ziemi...

Szkliniarz Paulina: Pierwsze pytanie: co to jest KNIVSKJELLODDEN?

Katarzyna Pałka: Jest to najdalej wysunięty na północ punkt Europy, znajduje się już nie na lądzie stałym, ale na wyspie Mageroi i to jest miejsce, gdzie najdalej można dojechać samochodem.

Studiujesz geografię, więc pewnie musisz wiedzieć, co to za miejsce, ale najważniejsze jest to, że ty tam byłaś i dotarłaś w nietypowy sposób. Jak to było i czyj to pomysł?

Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był mój chłopak - Staś, jego brat rok wcześniej wybrał się stopem na Knivskjellodden i my, korzystając z przetartego przez niego szlaku, wyruszyliśmy we dwoje.

Dlaczego właśnie tam i dlaczego autostopem?

Dlatego do Norwegii, bo tam nas jeszcze nie było, a dlatego stopem, bo po pierwsze taniej, a po drugie - dużo ciekawiej. Nie był to mój pierwszy raz, wcześniej zwiedziłam już kawałek świata, byłam w Rumunii, Bułgarii, Francji, Holandii, we Włoszech i wszędzie oczywiście stopem.

Ale jednak autostop, daleka podróż - wydaje mi się to niebezpieczne. Na pewno dla takiego amatora jak ja byłoby to niemałe wyzwanie. Nie bałaś się?

Nie... ludzie byli naprawdę mili i otwarci, nie było momentu, żebym się bała, żebym pomyślała o powrocie do domu, ale przecież nie jechałam sama...

No właśnie, ludzie... kogo spotkaliście na swojej drodze?

Kierowcy byli do nas bardzo pozytywnie nastawieni, dawali nam swoje adresy mailowe, prosili o przesyłanie zdjęć. Z jednym Litwinem przejechaliśmy całą Estonię, pozwolił nam nawet spać u siebie na pace w samochodzie. Niektórzy brali nas do domu, karmili, obrażali się, gdy próbowaliśmy odmówić. Pewna gospodyni, specjalnie dla Stasia, który jest wegetarianinem, ugotowała obiad bez mięsa. W Raumie w Finlandii spaliśmy u przypadkowo spotkanych ludzi w ogródku, w Norwegii do domu przygarnął nas weterynarz.

Ale chyba nie zawsze było tak kolorowo?

Gdy nie mieliśmy takiego szczęścia, co noc czekał na nas nasz przytulny namiocik, owocowe kaszki dla dzieci i zupki chińskie gotowane przez Stasia. Z miejscem rozbicia namiotu właściwie nie było problemu, w Norwegii można to zrobić wszędzie, jeśli nie jest to Park Narodowy, czy teren ogrodzony.

A jeżeli chodzi o zatrzymywanie samochodów, czyli potocznie mówiąc - łapanie stopa... były problemy?

Nasz rekord to 24 godziny! Nikt nie chciał się zatrzymać, po 10 godzinach stania w końcu nam się znudziło i poszliśmy spać. Niesamowite szczęście mieliśmy za to już w drodze powrotnej, w Szwecji. Było już dość późno i uznaliśmy, że przejechaliśmy już wystarczająco dużo, jak na jeden dzień. Byliśmy na parkingu niedaleko drogi. Chcieliśmy rozbić namiot gdzieś w krzakach i iść spać. Szukając miejsca, zauważyliśmy tira. Na naczepie miał krakowską rejestrację. Podchodzimy, a tu ciągnik ma olkuskie numery! Kierowca z mojego rodzinnego miasta! Spytaliśmy, czy nie jedzie przypadkiem do Ystad. Jedzie. Ale pewnie nie dzisiaj? Dzisiaj, za 10 minut. A czy zabrałby nas? No jak mógłby nie zabrać?!

I tak jechaliśmy z panem Krzysztofem z Olkusza .Okazało się, że chodzi do mojej mamy okulistki na badania. W Ystad całą noc czekaliśmy na prom do Polski, a następnie razem z naszym nowym przyjacielem, jako kierowcy tira (takie bilety kupiliśmy), za pół ceny normalnego biletu, weszliśmy na prom.

Ile przejechaliście kilometrów i ile wam to zajęło?

Wyjechaliśmy z Piły 26 lipca, a wróciliśmy 24 sierpnia i w sumie przejechaliśmy ok. 2000 kilometrów!

Co zrobiło na tobie największe wrażenie?

Nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że w okolicach koła podbiegunowego było cały czas jasno, nie było nocy. Ciężka, ale ze wspaniałymi widokami, była droga, którą musieliśmy przejść na Knivskjellodden. Było to aż 9 kilometrów. Szlak biegł po pagórkowatym terenie. Kiedy w końcu zeszliśmy w dół, w stronę morza, myśleliśmy, że to już tu. Było tam kilka pasów kamieni naniesionych przez morze, wyznaczały one dawny zasięg wody. Miejsce to wyglądało podobnie do Doliny Muminków i chcieliśmy tam zostać na noc. Ale szlak się jeszcze nie skończył! Biegł wzdłuż brzegu morskiego, po pochylonych warstwach skalnych, w których często trafialiśmy na głębokie szczeliny. Kiedy już całkowicie opadłam z sił, dotarliśmy na koniec szlaku. Zrzuciłam plecak i siły natychmiast wróciły! Koniec. Skończył nam się kontynent. Dalej na północ był już tylko biegun. Rozbiliśmy namiot na KOŃCU ŚWIATA!

Odpoczynek na KNIVSKJELLODDEN
Odpoczynek na KNIVSKJELLODDEN

Tak naprawdę Knivskjellodden nie był ostatecznym celem waszej podróży...

Przede wszystkim chcieliśmy zwiedzić Norwegię, więc na tym nie poprzestaliśmy. Po jednym dniu odpoczynku, pojechaliśmy dalej, stanęliśmy na drodze na Nordkapp (E69) i łapaliśmy ludzi wracających stamtąd. W czasie drogi spotykaliśmy stada reniferów. Jeśli chodzi o zwierzęta, to okropnie dokuczały nam także krwiożercze komary, w niektórych miejscach staraliśmy się w ogóle nie wychodzić z namiotu, bo groziło to krwawym atakiem.

Dotarłam do waszego blogu na stronie internetowej, który pisaliście w drodze. Każdy dzień wyprawy jest opisany, są zdjęcia, ale przecież nie mieliście dostępu do internetu...

Wyglądało to tak, że gdy docieraliśmy do jakiegoś miejsca na nocleg, spisywaliśmy nasze wrażenia, które smsem wysyłałam do mojej mamy, ona przekazywała informacje do mamy Stasia, która umieszczała je na stronie internetowej.

Niezapomniana przygoda, wspaniałe wrażenia, to gdzie wybieracie się w tym roku?

Tego jeszcze nie wiemy, nie możemy na razie nic planować, ponieważ w czasie wakacji mamy wiele rodzinnych uroczystości, wesel znajomych itd. Chcielibyśmy wybrać się do Maroka, ale na razie nic konkretnego nie mogę powiedzieć.

Ale oczywiście stopem?

Oczywiście!

W takim razie szerokiej drogi i powodzenia.

Dziękuję.

Próby łapania stopa
Próby łapania stopa

Copyright © Studium Dziennikarskie 2007 - 2008
Studium Dziennikarskie |Akademia Pedagogiczna |Strona główna | Archiwum Studium@WWW | Redakcja