Katarzyna Blak
Proza życia więziennego
Rozpoczął się weekend, wieczorem wychowawca dyżurny wizytuje cele mieszkalne w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu, jeden z osadzonych awanturuje się. Wychowawca wchodzi do środka, okazuje się, że skazany podpalił telewizor i rzuca nim po celi. Nie trudno wyobrazić sobie, że pożar w więzieniu może mieć katastrofalne skutki. Telewizor zostaje ugaszony, rzeczy spalone wyniesione, osadzony ma pretensje do wychowawcy, iż ten użył przemocy wobec niego, a przecież to nie on, a funkcjonariusze z ochrony są od tego. To tylko przykładowy dzień z życia wychowawcy. Pracownicy więzienia mają trudną pracę, a mimo to w społeczeństwie nadal nie cieszy się ona wysokim prestiżem. Podkreślając wagę pracy funkcjonariuszy służby więziennej, nie należy zapominać o samych więźniach, którzy też mają prawo dostać szansę.
Nie ma w dzisiejszych czasach większej władzy państwa nad obywatelem niż pozbawienie go wolności
Nowy Sącz
Nowy Sącz ulica Pijarska. Wchodzę na teren Zakładu Karnego, na wstępie zostaję przeszukana, zdaję dokument, oddaję wyłączony telefon, otrzymuję przepustkę, ta sama sytuacja kilka dni później kiedy odwiedzam Areszt Śledczy w Krakowie - Podgórzu przy ulicy Czarnieckiego, wszystko ze względu na bezpieczeństwo. W Nowym Sączu rozpoczynam rozmowę z byłym wychowawcą, a obecnie kierownikiem działu ewidencji Krzysztofem Borończykiem, który opowiada mi krótką historię więzienia karno-śledczego w Nowym Sączu. Budynki liczą 490 lat, kiedyś był to klasztor oo. Pijarów. Więzienie istnieje już od ponad 150 lat. Jest zakładem typu zamkniętego dla recydywistów penitencjarnych, czyli dla osób, które uprzednio odbywały karę pozbawienia wolności, ponownie weszły w konflikt z prawem i zostały osadzone w zakładzie karnym po raz kolejny. Znajduje się tutaj również oddział aresztowy. Pojemność zakładu to około 390 osób, w tym 120 miejsc dla tymczasowo aresztowanych, a 270 dla skazanych.
W Krakowie - Podgórzu przy ulicy Czarnieckiego przyjmuje mnie kierownik działu penitencjarnego, Krzysztof Poręba, który podkreśla, iż jest to innego typu więzienie niż w Nowym Sączu, przede wszystkim ze względu na znajdujący się tutaj oddział terapeutyczny. Jednostka powstała w 1971 roku w budynku dawnego sądu powiatowego, jako zakład karny, w 1990 roku nastąpiła zmiana jej przeznaczenia - w miejsce Zakładu Karnego powstał Areszt Śledczy i tak jest po dzień dzisiejszy. Areszt może pomieścić 217 osadzonych, dysponuje trzema oddziałami - dwa są dla tymczasowo aresztowanych, jeden, typu półotwartego, przeznaczony jest dla skazanych po raz pierwszy i młodocianych uzależnionych od alkoholu. Jest to placówka o charakterze półotwartym, więźniowie mogą nie tylko wychodzić, ale również pracować na zewnątrz pod nadzorem.
Po drugiej stronie
Wchodzę do celi, piętrowe łóżka. Standardy europejskie przewidują 3m2 na osadzonego, na pierwszy rzut oka widać, iż tak nie jest. Zarówno w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu jak i w Areszcie Śledczym w Krakowie cele są 8, 10, 12 -osobowe, największe 14 -osobowe, najmniejsze jedno bądź dwuosobowe, mimo to do niektórych pomieszczeń wstawiono dodatkowe łóżka, a w celi znajduje się nawet osiemnastu więźniów. Jak widać, do standardów europejskich jeszcze daleko. Oprócz powierzchni do życia cela musi zawierać kącik sanitarny, czyli wydzielone miejsce z toaletą, umywalką, poza tym w celi znajduje się stolik, szafka na przybory do mycia, do golenia oraz na osobiste rzeczy. Dodatkowo w Zakładzie Karnym więzień ma prawo skorzystać z łaźni raz w tygodniu. 22 godziny dziennie spędza w celi, do tego godzina zajęć świetlicowych i godzina spaceru. Więźniowie w Nowym Sączu mają do dyspozycji bibliotekę i siłownię. A jak to wygląda w Areszcie Śledczym w Krakowie? Ze względu na to, iż jest jednostką o charakterze półotwartym, więźniowie mogą pracować na zewnątrz, organizowane są różnego rodzaju konkursy, wycieczki do kina, teatru, zoo czy, na przykład, do Wieliczki. Mogą korzystać z wszelkich dostępnych zajęć kulturowo-oświatowych. Zasadniczo w celi spędzają czas od godziny 22 do 6 kiedy przewidziana jest cisza nocna. Obowiązkiem osadzonych zarówno w Zakładzie Karnym jak i Areszcie Śledczym jest wykonywanie poleceń przełożonych i innych osób uprawnionych, poprawne zachowywanie się, wykonywanie wyznaczonej pracy, a także dbałość o mienie więzienia, w którym przebywają oraz instytucji lub podmiotu gospodarczego, w którym są zatrudnieni.
Nowy Sącz
Idź do wychowka
Klawisze, tak mówi się na funkcjonariuszy służby więziennej i mimo, iż słowo to pochodzi z żargonu więziennego, również przyjęło się na zewnątrz. Do końca nie wiadomo na kogo tak się mówi: czy na pracowników ochrony działu penitencjarnego, czy na wychowawców. Więźniowie chyba sami też nie wiedzą, dla nich każdy pracownik może być klawiszem. Czasami więźniowie mówią "klawisz" na funkcjonariuszy, którzy chodzą w mundurach, ale na pracowników administracyjnych już nie. Na wychowawcę najczęściej mówi się po prostu "wychowek". Praca w służbie więziennej nie kojarzy się społeczeństwu pozytywnie, ludzie nie lubią funkcjonariuszy, ale wiedzą, że są niezbędni. Mało kto wie, iż obecnie w służbie więziennej nie przyjmuje się osób z wykształceniem niższym, niż średnie. Obecnie 30% pracowników więzienia ma wykształcenie wyższe, a 70% średnie. Aby zostać wychowawcą należy mieć wyższe wykształcenie, nieposzlakowaną opinię, wiek do 35 lat oraz obywatelstwo polskie. Jeżeli ktoś spełnia te kryteria przechodzi testy sprawnościowe, a następnie psychologiczne, jeśli wyjdą pozytywnie może ubiegać się o stanowisko wychowawcy. Wymagania są wszędzie takie same, niezależnie od charakteru placówki. Mimo to praca wychowawcy w Zakładzie Karnym różni się od pracy wychowawcy w Areszcie Śledczym szczególnie, gdy jedna z jednostek jest typu zamkniętego dla recydywistów, a druga typu półotwartego dla skazanych po raz pierwszy.
Rozpoczynam rozmowę z człowiekiem, który był wychowawcą w Nowym Sączu przez 6 lat. Z czystej ciekawości na samym początku pytam o wykształcenie. Pan Krzysztof skończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje w służbie więziennej od 13 lat i obecnie jest kierownikiem działu ewidencyjnego. Wychowawcą został przede wszystkim dlatego, że każdy dzień w tej pracy jest inny, w każdym dniu jest odpowiedzialny za stały kontakt z osadzonym. "Mówi się, że jeśli my im nie zajmiemy czasu, to oni zajmą nam czas" - pan Krzysztof podkreśla, że najważniejszą rolą wychowawcy i w ogóle oddziału penitencjarnego, jest zorganizowanie tak ciekawych zajęć, aby skazani nie mieli czasu myśleć o ucieczce, buncie, samouszkodzeniach czy próbach samobójczych. Wychowawca zajmuje się także dostarczaniem i kontrolowaniem listów, rozmieszczaniem w celach, ustalaniem takiego składu by nie było konfliktów, a także prowadzeniem dokumentacji na temat skazanego. Praca wychowawcy niesie zatem ze sobą wyzwania, szczególnie na samym początku. "Problemem jest zawsze wejście do celi. W zakładzie zamkniętym, wchodzę pojedynczo jako wychowawca, naprzeciw mnie staje grupka kilkunastu skazanych, są to z reguły osoby dobrze zbudowane, wytatuowane i nie specjalnie mnie kochające. Wchodząc do tej celi nie można dać się sprowokować, zdenerwować i nie można im obiecać wszystkiego, najważniejszą rzeczą w pracy funkcjonariusza jest wiarygodność. Wychowawca, który obieca coś skazanemu i nie dotrzyma słowa, nie będzie cieszył się szacunkiem, nie osiągnie żadnych swoich celów" - podkreśla pan Krzysztof. Na początku swojej pracy jako wychowawca miał też poważny incydent z jednym z osadzonych, który próbował wymusić na nim swoje żądania grożąc, iż podetnie sobie żyły. Żądania te były niezgodne z prawem więc pan Krzysztof odmówił i niestety skazany podciął sobie żyły, ale dzięki szybkiej interwencji udało się go uratować. Niemniej jednak trzeba być wytrwałym i nie poddawać się, choć takie sytuacje mogą budzić poczucie winy. Niezmiernie ważne jest umiejętne rozmawianie z osadzonym i wychowawca musi o tym pamiętać.
Kilka dni później przechodzę korytarzem pomiędzy celami do malutkiego pokoiku wychowawcy w krakowskim areszcie przy ulicy Czarnieckiego. Więźniowie poruszają się swobodnie po korytarzu pomiędzy celami, idę pod opieką funkcjonariusza, nikt mnie nie zaczepia, na korytarzu panuje wesoła atmosfera, jest spory ruch, zupełnie inaczej niż w Zakładzie Karnym. Każdy się ze mną wita, na pierwszy rzut oka osoby te nie wyglądają na skazanych, grają w tenisa stołowego. Witam się z panem Pawłem - wychowawcą. Pracuje tam od 1,5 roku, również jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierunku pedagogika resocjalizacyjna. Podobnie jak Krzysztof z Nowego Sącza, pan Paweł zdecydował się na pracę w więzieniu ze względu na to, iż jest przede wszystkim ciekawa, ludzie dość specyficzni, a jeśli ktoś lubi pracę z drugim człowiekiem, jest to właśnie miejsce dla niego. Mimo, iż Paweł pracuje krótko w służbie więziennej, zyskał sobie szacunek i uznanie w oczach innych pracowników i więźniów na samym początku swojej kariery wychowawcy, kiedy skontrolował więźniów w ich miejscu pracy na zewnątrz i znalazł u nich telefon, a także narkotyki.
Marihuana a mydło
Niektórym może się wydawać, że marihuana ma się nijak do mydła, aczkolwiek warto wspomnieć o sposobach więźniów na przemycanie czy posiadanie narkotyków bądź telefonów komórkowych. Wychowawca i funkcjonariusze służby więziennej muszą mieć oczy dookoła głowy. Więźniowie mają dużo pomysłów. "Zasada jest taka, że oni kombinują jak przechytrzyć nas, a my staramy się być o krok do przodu" - twierdzi Paweł. Najciekawsze pomysły skazanych w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu to narkotyki schowane w żyrandolu oraz telefon w opakowaniu po piance do golenia. Skazani wycięli denko, wyłożyli środek gąbką aby nie było słychać, że coś stuka w razie kontroli. W Areszcie Śledczym w Krakowie skazani nie wykazali się być może tak pomysłowym schowkiem na telefon, gdyż schowali go za lustro, ale za to chcąc zniwelować zapach marihuany, schowali ją do mydła. Inne "zawiniątka" znaleziono w płatkach owsianych, ciastkach, a nawet w pantoflach - rozcięli podeszwę włożyli narkotyki i zaszyli. Wyobraźnia ludzka nie zna granic i choć w więzieniu przyjaźń jest niemożliwa, wspólnika do popełniania przestępstw nie trudno znaleźć, dzięki czemu rodzą się takie pomysły.
Nie można czynów ludzkich mierzyć czasem, który mógłby być. Mierzy się je czasem, który jest
Nowy Sącz
Paweł pod koniec naszego spotkania proponuje mi rozmowę z jednym ze skazanych, odbywającym karę pozbawienia wolności w Areszcie Śledczym. Wcześniej zanim go poprosił, wyjaśnił mi, że skazany został za zabicie swojego brata pod wpływem alkoholu, przebywał w Zakładzie Karnym zamkniętym w Nysie, ale ze względu na dobre sprawowanie został przeniesiony do aresztu o charakterze półotwartym w Krakowie i brał udział w programach integracyjnych dostępnych na terenie tej placówki. Ku mojemu zaskoczeniu wchodzi średniego wzrostu, szczupły, uśmiechnięty mężczyzna o niebieskich, wesołych oczach. Rozpoczynamy rozmowę. Okazuje się bardzo sympatycznym człowiekiem. Brał udział w programie "Aktywny powrót", który pozwala zdobyć kwalifikacje zawodowe. Jest to program z funduszu europejskiego i mimo, iż mój rozmówca posiada zawód elektryka-montera, w ramach tego programu zrobił sobie kwalifikacje w budownictwie i posiada dodatkowy zawód malarz-tapeciarz. Jego pracę można zobaczyć przechodząc korytarzami w areszcie, gdyż w ramach tego programu więźniowie wyremontowali areszt. Wiele skazanych po tym programie trafiło do firm zewnętrznych. "Dzięki temu programowi "Aktywny powrót" wielu kolegów zdobywa zawód, wychodząc na zewnątrz mogą znaleźć normalną pracę" - podsumowuje. Program ten pozwala osobom, które na przykład zawodowo były kierowcami i w wyniku jazdy pod wpływem alkoholu straciły prawo jazdy, zdobyć inny zawód. Kolejny program w jakim Edward bierze udział to "Duet", polegający na readaptacji osób z problemem alkoholowym, poprzez pracę z młodzieżą. Program ten prowadzi Areszt Śledczy w Krakowie Podgórzu we współpracy z Domem Pomocy Społecznej przy ulicy Łanowej. Osadzeni, którzy biorą udział w tymże programie pracują nieodpłatnie 40 godzin tygodniowo, jako opiekunowie osób niepełnosprawnych intelektualnie bądź ruchowo. Ich zadaniem jest pomoc pracownikom DPS-u w codziennych czynnościach. Od 2002 roku wzięło udział w programie "Duet" około 40 skazanych, z czego czterech z nich zostało zatrudnionych na stałe po odbyciu kary. Edward na początku sam był sceptycznie nastawiony do tego programu, ale jak sam stwierdził, teraz nie żałuje, że dał się przekonać przełożonym na pracę właśnie w takiej placówce. "Parę miesięcy po pracy w DPS-ie dyrektor zaproponował mi, powrót do warsztatu, ale ja nie chciałem, bo mnie tam jest dobrze. Wie pani jak się miło robi, kiedy ktoś powie >dziękuję<, ja się czuję potrzebny". Edward jest przykładem, że jeśli więzień jest otwarty na pomoc drugiej strony, to może ją uzyskać. "Ale to wychowawcy i terapeuci pomogli mi zrozumieć, że da się coś z tym zrobić, pomagają nauczyć się żyć z tą myślą co zrobiłem, potrafię już o tym mówić. Tutaj zaczęli mnie traktować jak człowieka, stałem się takim człowiekiem, że potrafię współpracować z innymi ludźmi, zajmować się niepełnosprawnymi dziećmi".
Poza dwoma programami, w których brał udział, uczestniczył on też w terapii dla uzależnionych od alkoholu. Areszt Śledczy w Podgórzu jest jedną z ponad 20 placówek w całej Polsce, która posiada oddział terapeutyczny. Cykl leczenia trwa 3 miesiące. Odział ma 50 miejsc, rocznie z terapii korzysta około 200 osób. Jeśli skazany po wyjściu na wolność nie sięgnie po alkohol, jest to swego rodzaju sukces, natomiast skuteczność tego programu w ocenie Tadeusza Szarka, kierownika działu terapeutycznego, to ok. 40%. Edward jest przykładem skazanego, który korzysta z dostępnych mu możliwości, mimo ograniczenia wolności. "Pani redaktor, mam prawo wstydzić się tego, co zrobiłem, ale nie tego co robię teraz i kim jestem"- tak kończy się rozmowa ze skazanym za zabójstwo brata na 10 lat więzienia.
Z Paryża każdy bierze ile może
Nowy Sącz
Wychowawca z Aresztu Śledczego w Krakowie podsumowuje naszą rozmowę: - "Ktoś kiedyś powiedział, że z Paryża każdy bierze, ile może, i paradoksalnie z więzienia tak samo". Gdyby Edward nie chciał skorzystać z szansy, to by nie skorzystał, ale trzeba pamiętać, że to wychowawcy, funkcjonariusze więzienia pracują na to by tym ludziom wskazać drogę postępowania. "Bez pomocy drugiego człowieka albo grupy ludzi to człowiek nie da rady, nie ma żadnych efektów"- dopowiada Edward. Skazani są też ludźmi i wprawdzie nie każdy zasługuje na to żeby mu pomagać, niemniej jednak praca ta ma sens, bo jeśli nawet ze stu skazanych, dziesięć czy piętnaście osób wyjdzie na prostą, jest to zawsze o dziesięć czy piętnaście szczęśliwych rodzin więcej, czy chociażby mniej przestępstw. Wychowawcy nie są od tego, by "dokręcić śrubę" jak to trafnie ujął Edward, ale są po to, by pomagać.
Rozpoczął się weekend, wieczorem wychowawca dyżurny wizytuje cele mieszkalne w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu, jeden z osadzonych awanturuje się. Wychowawca wchodzi do środka, okazuje się, że skazany podpalił telewizor i rzuca nim po celi. Nie trudno wyobrazić sobie, że pożar w więzieniu może mieć katastrofalne skutki. Telewizor zostaje ugaszony, rzeczy spalone wyniesione, osadzony ma pretensje do wychowawcy, iż ten użył przemocy wobec niego, a przecież to nie on, a funkcjonariusze z ochrony są od tego. To tylko przykładowy dzień z życia wychowawcy. Pracownicy więzienia mają trudną pracę, a mimo to w społeczeństwie nadal nie cieszy się ona wysokim prestiżem. Podkreślając wagę pracy funkcjonariuszy służby więziennej, nie należy zapominać o samych więźniach, którzy też mają prawo dostać szansę.
Nie ma w dzisiejszych czasach większej władzy państwa nad obywatelem niż pozbawienie go wolności
![]() |
Nowy Sącz |
Nowy Sącz ulica Pijarska. Wchodzę na teren Zakładu Karnego, na wstępie zostaję przeszukana, zdaję dokument, oddaję wyłączony telefon, otrzymuję przepustkę, ta sama sytuacja kilka dni później kiedy odwiedzam Areszt Śledczy w Krakowie - Podgórzu przy ulicy Czarnieckiego, wszystko ze względu na bezpieczeństwo. W Nowym Sączu rozpoczynam rozmowę z byłym wychowawcą, a obecnie kierownikiem działu ewidencji Krzysztofem Borończykiem, który opowiada mi krótką historię więzienia karno-śledczego w Nowym Sączu. Budynki liczą 490 lat, kiedyś był to klasztor oo. Pijarów. Więzienie istnieje już od ponad 150 lat. Jest zakładem typu zamkniętego dla recydywistów penitencjarnych, czyli dla osób, które uprzednio odbywały karę pozbawienia wolności, ponownie weszły w konflikt z prawem i zostały osadzone w zakładzie karnym po raz kolejny. Znajduje się tutaj również oddział aresztowy. Pojemność zakładu to około 390 osób, w tym 120 miejsc dla tymczasowo aresztowanych, a 270 dla skazanych.
W Krakowie - Podgórzu przy ulicy Czarnieckiego przyjmuje mnie kierownik działu penitencjarnego, Krzysztof Poręba, który podkreśla, iż jest to innego typu więzienie niż w Nowym Sączu, przede wszystkim ze względu na znajdujący się tutaj oddział terapeutyczny. Jednostka powstała w 1971 roku w budynku dawnego sądu powiatowego, jako zakład karny, w 1990 roku nastąpiła zmiana jej przeznaczenia - w miejsce Zakładu Karnego powstał Areszt Śledczy i tak jest po dzień dzisiejszy. Areszt może pomieścić 217 osadzonych, dysponuje trzema oddziałami - dwa są dla tymczasowo aresztowanych, jeden, typu półotwartego, przeznaczony jest dla skazanych po raz pierwszy i młodocianych uzależnionych od alkoholu. Jest to placówka o charakterze półotwartym, więźniowie mogą nie tylko wychodzić, ale również pracować na zewnątrz pod nadzorem.
Po drugiej stronie
Wchodzę do celi, piętrowe łóżka. Standardy europejskie przewidują 3m2 na osadzonego, na pierwszy rzut oka widać, iż tak nie jest. Zarówno w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu jak i w Areszcie Śledczym w Krakowie cele są 8, 10, 12 -osobowe, największe 14 -osobowe, najmniejsze jedno bądź dwuosobowe, mimo to do niektórych pomieszczeń wstawiono dodatkowe łóżka, a w celi znajduje się nawet osiemnastu więźniów. Jak widać, do standardów europejskich jeszcze daleko. Oprócz powierzchni do życia cela musi zawierać kącik sanitarny, czyli wydzielone miejsce z toaletą, umywalką, poza tym w celi znajduje się stolik, szafka na przybory do mycia, do golenia oraz na osobiste rzeczy. Dodatkowo w Zakładzie Karnym więzień ma prawo skorzystać z łaźni raz w tygodniu. 22 godziny dziennie spędza w celi, do tego godzina zajęć świetlicowych i godzina spaceru. Więźniowie w Nowym Sączu mają do dyspozycji bibliotekę i siłownię. A jak to wygląda w Areszcie Śledczym w Krakowie? Ze względu na to, iż jest jednostką o charakterze półotwartym, więźniowie mogą pracować na zewnątrz, organizowane są różnego rodzaju konkursy, wycieczki do kina, teatru, zoo czy, na przykład, do Wieliczki. Mogą korzystać z wszelkich dostępnych zajęć kulturowo-oświatowych. Zasadniczo w celi spędzają czas od godziny 22 do 6 kiedy przewidziana jest cisza nocna. Obowiązkiem osadzonych zarówno w Zakładzie Karnym jak i Areszcie Śledczym jest wykonywanie poleceń przełożonych i innych osób uprawnionych, poprawne zachowywanie się, wykonywanie wyznaczonej pracy, a także dbałość o mienie więzienia, w którym przebywają oraz instytucji lub podmiotu gospodarczego, w którym są zatrudnieni.
![]() |
Nowy Sącz |
Idź do wychowka
Klawisze, tak mówi się na funkcjonariuszy służby więziennej i mimo, iż słowo to pochodzi z żargonu więziennego, również przyjęło się na zewnątrz. Do końca nie wiadomo na kogo tak się mówi: czy na pracowników ochrony działu penitencjarnego, czy na wychowawców. Więźniowie chyba sami też nie wiedzą, dla nich każdy pracownik może być klawiszem. Czasami więźniowie mówią "klawisz" na funkcjonariuszy, którzy chodzą w mundurach, ale na pracowników administracyjnych już nie. Na wychowawcę najczęściej mówi się po prostu "wychowek". Praca w służbie więziennej nie kojarzy się społeczeństwu pozytywnie, ludzie nie lubią funkcjonariuszy, ale wiedzą, że są niezbędni. Mało kto wie, iż obecnie w służbie więziennej nie przyjmuje się osób z wykształceniem niższym, niż średnie. Obecnie 30% pracowników więzienia ma wykształcenie wyższe, a 70% średnie. Aby zostać wychowawcą należy mieć wyższe wykształcenie, nieposzlakowaną opinię, wiek do 35 lat oraz obywatelstwo polskie. Jeżeli ktoś spełnia te kryteria przechodzi testy sprawnościowe, a następnie psychologiczne, jeśli wyjdą pozytywnie może ubiegać się o stanowisko wychowawcy. Wymagania są wszędzie takie same, niezależnie od charakteru placówki. Mimo to praca wychowawcy w Zakładzie Karnym różni się od pracy wychowawcy w Areszcie Śledczym szczególnie, gdy jedna z jednostek jest typu zamkniętego dla recydywistów, a druga typu półotwartego dla skazanych po raz pierwszy.
Rozpoczynam rozmowę z człowiekiem, który był wychowawcą w Nowym Sączu przez 6 lat. Z czystej ciekawości na samym początku pytam o wykształcenie. Pan Krzysztof skończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje w służbie więziennej od 13 lat i obecnie jest kierownikiem działu ewidencyjnego. Wychowawcą został przede wszystkim dlatego, że każdy dzień w tej pracy jest inny, w każdym dniu jest odpowiedzialny za stały kontakt z osadzonym. "Mówi się, że jeśli my im nie zajmiemy czasu, to oni zajmą nam czas" - pan Krzysztof podkreśla, że najważniejszą rolą wychowawcy i w ogóle oddziału penitencjarnego, jest zorganizowanie tak ciekawych zajęć, aby skazani nie mieli czasu myśleć o ucieczce, buncie, samouszkodzeniach czy próbach samobójczych. Wychowawca zajmuje się także dostarczaniem i kontrolowaniem listów, rozmieszczaniem w celach, ustalaniem takiego składu by nie było konfliktów, a także prowadzeniem dokumentacji na temat skazanego. Praca wychowawcy niesie zatem ze sobą wyzwania, szczególnie na samym początku. "Problemem jest zawsze wejście do celi. W zakładzie zamkniętym, wchodzę pojedynczo jako wychowawca, naprzeciw mnie staje grupka kilkunastu skazanych, są to z reguły osoby dobrze zbudowane, wytatuowane i nie specjalnie mnie kochające. Wchodząc do tej celi nie można dać się sprowokować, zdenerwować i nie można im obiecać wszystkiego, najważniejszą rzeczą w pracy funkcjonariusza jest wiarygodność. Wychowawca, który obieca coś skazanemu i nie dotrzyma słowa, nie będzie cieszył się szacunkiem, nie osiągnie żadnych swoich celów" - podkreśla pan Krzysztof. Na początku swojej pracy jako wychowawca miał też poważny incydent z jednym z osadzonych, który próbował wymusić na nim swoje żądania grożąc, iż podetnie sobie żyły. Żądania te były niezgodne z prawem więc pan Krzysztof odmówił i niestety skazany podciął sobie żyły, ale dzięki szybkiej interwencji udało się go uratować. Niemniej jednak trzeba być wytrwałym i nie poddawać się, choć takie sytuacje mogą budzić poczucie winy. Niezmiernie ważne jest umiejętne rozmawianie z osadzonym i wychowawca musi o tym pamiętać.
Kilka dni później przechodzę korytarzem pomiędzy celami do malutkiego pokoiku wychowawcy w krakowskim areszcie przy ulicy Czarnieckiego. Więźniowie poruszają się swobodnie po korytarzu pomiędzy celami, idę pod opieką funkcjonariusza, nikt mnie nie zaczepia, na korytarzu panuje wesoła atmosfera, jest spory ruch, zupełnie inaczej niż w Zakładzie Karnym. Każdy się ze mną wita, na pierwszy rzut oka osoby te nie wyglądają na skazanych, grają w tenisa stołowego. Witam się z panem Pawłem - wychowawcą. Pracuje tam od 1,5 roku, również jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierunku pedagogika resocjalizacyjna. Podobnie jak Krzysztof z Nowego Sącza, pan Paweł zdecydował się na pracę w więzieniu ze względu na to, iż jest przede wszystkim ciekawa, ludzie dość specyficzni, a jeśli ktoś lubi pracę z drugim człowiekiem, jest to właśnie miejsce dla niego. Mimo, iż Paweł pracuje krótko w służbie więziennej, zyskał sobie szacunek i uznanie w oczach innych pracowników i więźniów na samym początku swojej kariery wychowawcy, kiedy skontrolował więźniów w ich miejscu pracy na zewnątrz i znalazł u nich telefon, a także narkotyki.
Marihuana a mydło
Niektórym może się wydawać, że marihuana ma się nijak do mydła, aczkolwiek warto wspomnieć o sposobach więźniów na przemycanie czy posiadanie narkotyków bądź telefonów komórkowych. Wychowawca i funkcjonariusze służby więziennej muszą mieć oczy dookoła głowy. Więźniowie mają dużo pomysłów. "Zasada jest taka, że oni kombinują jak przechytrzyć nas, a my staramy się być o krok do przodu" - twierdzi Paweł. Najciekawsze pomysły skazanych w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu to narkotyki schowane w żyrandolu oraz telefon w opakowaniu po piance do golenia. Skazani wycięli denko, wyłożyli środek gąbką aby nie było słychać, że coś stuka w razie kontroli. W Areszcie Śledczym w Krakowie skazani nie wykazali się być może tak pomysłowym schowkiem na telefon, gdyż schowali go za lustro, ale za to chcąc zniwelować zapach marihuany, schowali ją do mydła. Inne "zawiniątka" znaleziono w płatkach owsianych, ciastkach, a nawet w pantoflach - rozcięli podeszwę włożyli narkotyki i zaszyli. Wyobraźnia ludzka nie zna granic i choć w więzieniu przyjaźń jest niemożliwa, wspólnika do popełniania przestępstw nie trudno znaleźć, dzięki czemu rodzą się takie pomysły.
Nie można czynów ludzkich mierzyć czasem, który mógłby być. Mierzy się je czasem, który jest
![]() |
Nowy Sącz |
Paweł pod koniec naszego spotkania proponuje mi rozmowę z jednym ze skazanych, odbywającym karę pozbawienia wolności w Areszcie Śledczym. Wcześniej zanim go poprosił, wyjaśnił mi, że skazany został za zabicie swojego brata pod wpływem alkoholu, przebywał w Zakładzie Karnym zamkniętym w Nysie, ale ze względu na dobre sprawowanie został przeniesiony do aresztu o charakterze półotwartym w Krakowie i brał udział w programach integracyjnych dostępnych na terenie tej placówki. Ku mojemu zaskoczeniu wchodzi średniego wzrostu, szczupły, uśmiechnięty mężczyzna o niebieskich, wesołych oczach. Rozpoczynamy rozmowę. Okazuje się bardzo sympatycznym człowiekiem. Brał udział w programie "Aktywny powrót", który pozwala zdobyć kwalifikacje zawodowe. Jest to program z funduszu europejskiego i mimo, iż mój rozmówca posiada zawód elektryka-montera, w ramach tego programu zrobił sobie kwalifikacje w budownictwie i posiada dodatkowy zawód malarz-tapeciarz. Jego pracę można zobaczyć przechodząc korytarzami w areszcie, gdyż w ramach tego programu więźniowie wyremontowali areszt. Wiele skazanych po tym programie trafiło do firm zewnętrznych. "Dzięki temu programowi "Aktywny powrót" wielu kolegów zdobywa zawód, wychodząc na zewnątrz mogą znaleźć normalną pracę" - podsumowuje. Program ten pozwala osobom, które na przykład zawodowo były kierowcami i w wyniku jazdy pod wpływem alkoholu straciły prawo jazdy, zdobyć inny zawód. Kolejny program w jakim Edward bierze udział to "Duet", polegający na readaptacji osób z problemem alkoholowym, poprzez pracę z młodzieżą. Program ten prowadzi Areszt Śledczy w Krakowie Podgórzu we współpracy z Domem Pomocy Społecznej przy ulicy Łanowej. Osadzeni, którzy biorą udział w tymże programie pracują nieodpłatnie 40 godzin tygodniowo, jako opiekunowie osób niepełnosprawnych intelektualnie bądź ruchowo. Ich zadaniem jest pomoc pracownikom DPS-u w codziennych czynnościach. Od 2002 roku wzięło udział w programie "Duet" około 40 skazanych, z czego czterech z nich zostało zatrudnionych na stałe po odbyciu kary. Edward na początku sam był sceptycznie nastawiony do tego programu, ale jak sam stwierdził, teraz nie żałuje, że dał się przekonać przełożonym na pracę właśnie w takiej placówce. "Parę miesięcy po pracy w DPS-ie dyrektor zaproponował mi, powrót do warsztatu, ale ja nie chciałem, bo mnie tam jest dobrze. Wie pani jak się miło robi, kiedy ktoś powie >dziękuję<, ja się czuję potrzebny". Edward jest przykładem, że jeśli więzień jest otwarty na pomoc drugiej strony, to może ją uzyskać. "Ale to wychowawcy i terapeuci pomogli mi zrozumieć, że da się coś z tym zrobić, pomagają nauczyć się żyć z tą myślą co zrobiłem, potrafię już o tym mówić. Tutaj zaczęli mnie traktować jak człowieka, stałem się takim człowiekiem, że potrafię współpracować z innymi ludźmi, zajmować się niepełnosprawnymi dziećmi".
Poza dwoma programami, w których brał udział, uczestniczył on też w terapii dla uzależnionych od alkoholu. Areszt Śledczy w Podgórzu jest jedną z ponad 20 placówek w całej Polsce, która posiada oddział terapeutyczny. Cykl leczenia trwa 3 miesiące. Odział ma 50 miejsc, rocznie z terapii korzysta około 200 osób. Jeśli skazany po wyjściu na wolność nie sięgnie po alkohol, jest to swego rodzaju sukces, natomiast skuteczność tego programu w ocenie Tadeusza Szarka, kierownika działu terapeutycznego, to ok. 40%. Edward jest przykładem skazanego, który korzysta z dostępnych mu możliwości, mimo ograniczenia wolności. "Pani redaktor, mam prawo wstydzić się tego, co zrobiłem, ale nie tego co robię teraz i kim jestem"- tak kończy się rozmowa ze skazanym za zabójstwo brata na 10 lat więzienia.
Z Paryża każdy bierze ile może
![]() |
Nowy Sącz |
Wychowawca z Aresztu Śledczego w Krakowie podsumowuje naszą rozmowę: - "Ktoś kiedyś powiedział, że z Paryża każdy bierze, ile może, i paradoksalnie z więzienia tak samo". Gdyby Edward nie chciał skorzystać z szansy, to by nie skorzystał, ale trzeba pamiętać, że to wychowawcy, funkcjonariusze więzienia pracują na to by tym ludziom wskazać drogę postępowania. "Bez pomocy drugiego człowieka albo grupy ludzi to człowiek nie da rady, nie ma żadnych efektów"- dopowiada Edward. Skazani są też ludźmi i wprawdzie nie każdy zasługuje na to żeby mu pomagać, niemniej jednak praca ta ma sens, bo jeśli nawet ze stu skazanych, dziesięć czy piętnaście osób wyjdzie na prostą, jest to zawsze o dziesięć czy piętnaście szczęśliwych rodzin więcej, czy chociażby mniej przestępstw. Wychowawcy nie są od tego, by "dokręcić śrubę" jak to trafnie ujął Edward, ale są po to, by pomagać.