Studium@WWW

Gazeta internetowa słuchaczy Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie - Wydanie 2007/2008

Reportaż
Wywiad
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja

Pozostałe teksty w rozdziale

 

Katarzyna Pruszkowska

Spacerem po Płaszowie

Jesień 2007. Ostatnie słoneczne i ciepłe dni. Szkoda czasu na wykład. Koleżanka proponuje spacer. Jadąc tramwajem nr 6, potem przechodząc obok sklepu sieci Lidl, dostajemy się na rozległy, zielony teren.

Tablica informacyjna przy wejściu do obozu
Tablica informacyjna przy wejściu do obozu

-Wiesz gdzie jesteśmy? - pyta koleżanka

- W parku.

Zima 2008. Żeby ukończyć pierwszy rok Studium dziennikarstwa powinnam napisać pracę. Do wyboru mam felieton, wywiad i reportaż. Wybieram reportaż.

Wiosna 2008. Napiszę o przepięknym parku, który poznałam jesienią. Wymarzone miejsce na spacery z psami czy wycieczki rowerowe. Postanowiłam opisać miejsce, które w świadomości wielu jest parkiem. Mój reportaż zatytułuję "Spacerem po Płaszowie".

Teren obozu Płaszów dziś
Teren obozu Płaszów dziś

Poszukiwania informacji o obozie rozpoczynam od przejrzenia stron internetowych. Natrafiam na kilkanaście o powtarzającej się treści. Wysyłam kilka wiadomości email z prośbą o wskazanie osoby, która może mi pomóc w poznaniu historii obozu. Pani Dagmara Mańka, na którą natrafiłam na forum Żydów polskich odpisuje: "W sprawie obozu w Płaszowie chyba należałoby przede wszystkim zwrócić się do krakowskich organizacji - Gminy Żydowskiej, stowarzyszenia Czuleni". Telefony w Gminie Żydowskiej nie odpowiadają. Piszę kolejne maile, tym razem do Fundacji Judaica, którego dyrektor dr Joachim Russek pisze: "Proszę się skontaktować z Panem inż. Żółciakiem architektem związanym z Podgórzem. Chyba trzeba o niego pytać w Radzie Dzielnicowej na Podgórzu". Do Pana Żółciaka trafiam dzięki Pawłowi Kubisztalowi ze stowarzyszenia Podgórze.pl. Dzwonię późnym wieczorem. Po krótkiej chwili rozmowy, podczas której udało mi się przedstawić i wyjaśnić powody dla których dzwonię, słyszę: - Proszę Pani, to nie ma sensu. Przez moment czuję rozczarowanie człowiekiem o którym słyszałam, że jest kopalnią wiedzy o Płaszowie. - Proszę Pani, to nie ma sensu - kontynuuje Żółciak - proszę zadzwonić na telefon domowy, za dużo Pani zapłaci.

Kilka dni potem, w towarzystwie studentów etnologii, spacerujemy po terenie obozu. Spacerując dziś po obozie Płaszów trudno zauważyć jakiekolwiek oznakowania terenu. Zaledwie kilka niewielkich tablic informuje o przeszłości tego miejsca. Podczas spaceru spotykamy wyraźnie zniecierpliwionego naszym postojem rowerzystę. Pod pomnikiem ofiar obozu, który z pewnej odległości ustępuje wielkością reklamie sklepu Castorama, a postawionego na miejscu rozstrzeliwań, spaceruje pani z psem, która oświadcza: - Wiem lepiej gdzie mordowani byli ludzie i na pewno nie było to w tym miejscu. Żółciak opowiada, gdzie dokładnie dokonywane były egzekucje.

Historia

Widok na obóz ok. 1944 roku
Widok na obóz ok. 1944 roku

Przedwojenne Podgórze, w którym znajdowało się więcej zakładów przemysłowych niż w Krakowie, nazywane było Małą Ameryką, miastem tolerancji. Polacy i Żydzi żyli i pracowali obok siebie, nie tworząc wyznaniowych dzielnic. 28 października 1942 r. zapisał się na kartach historii Podgórza jako koniec owej Ameryki, a początek okrutnych prześladowań. Ci, którzy przeżyli, w większości wyemigrowali do USA.

Wraz z likwidacją krakowskiego getta utworzono na terenie dwóch cmentarzy żydowskich obóz pracy dla ludności żydowskiej. W szczytowym okresie przebywało w nim 25 tys. więźniów. Ostatni transport został wywieziony 16 stycznia 1945, wraz z nim liczba więźniów, którzy przewinęli się przez obóz sięgnęła 150 tys.

Obóz podzielony był na sektory. To dlatego większość więźniów, świadków codziennych morderstw, nie była w stanie rozpoznać przeprowadzających egzekucje. Większość świadectw rozpoczyna się od słów: - Zostałem posłany do drewutni, magazynu. Początkowo więźniowie szli na miejsce egzekucji, zwane H - górką, z pustymi rękoma. Ich ciała były zakopywane. Jednak z czasem było ich już zbyt dużo. Zwłoki trzeba było wydobyć i spalić. Kolejne partie skazanych na śmierć przez rozstrzelanie szły niosąc drwa, aby szybciej można było pozbyć się spadających do dołów zwłok. Nad miejscem, gdzie stoi dziś pomnik autorstwa Witolda Cęckiewicza i Ryszarda Szczypczyńskiego, zwanym C - dołkiem unosiły się kłęby dymu i ludzkich prochów.

Pomimo podziału obozu na część żeńską i męską na terenie obozu Płaszów odbył się ślub dwójki więźniów, którzy poznali się w obozie. Panem młodym był Józef Bau, doskonały rysownik, autor książki "Czas zbezczeszczenia. Wspomnienia z czasów drugiej wojny światowej". Udało mu się przedostać do sektora ukochanej dzięki białej chustce. Wychudzeni, wycieńczeni ludzie różnili się w obozie tylko nakryciami głowy. Mężczyźni nosili czapki, kobiety białe chustki.

Duża część obozu powstała na terenach żydowskich cmentarzy. Za fundamenty większości budowli służyły macewy czyli kamienne płyty nagrobne, na których ze szczególnym upodobaniem stawiano latryny obozowe, poniżej których znajdowały się kuchnie. Latryny były jedynym miejscem w którym przypadkowe rozmowy nie były karane . Tutaj można było przekazać sobie informacje, dokonać wymian. To tutaj Józef Bau wymienił porcję chleba na srebrną łyżeczkę, z której, po przetopieniu, powstały dwie srebrne obrączki. Część dzieci, które przebywały na terenie obozu nielegalnie, uratowała się od wywiezienia chowając się właśnie w latrynach.

Pozostałości żydowskich grobów na terenie Płaszowa
Pozostałości żydowskich grobów na terenie Płaszowa

Na terenie obozu mieściło się wiele zakładów produkcyjnych m. in. zakłady konfekcyjne Madritscha, drukarnia, w której drukowano nocami tajne rozkazy władz niemieckich, magazyny, w których więźniowie dokonywali selekcji i naprawy dóbr zrabowanych przez Niemców. Do najcięższych robót należała praca w kamieniołomie Liban, który został przekształcony w scenografię filmu "Lista Schindlera".

Kamieniołom "Liban" i Kopiec Krakusa
Kamieniołom "Liban" i Kopiec Krakusa

Na terenie obozu często wybuchały pożary, dlatego więźniowie wykopali wiele dołów przeznaczonych na stawy przeciwpożarowe. Jeden z nich miał być przeznaczony na basen dla dowództwa obozu. Od 11 lutego 1943 komendantem został Amon Goeth, o którym mówiono, że kiedy nadchodzi, nadchodzi śmierć. Goeth zamieszkał w okazałym domu na terenie obozu. Jego poprzedni mieszkańcy zostali zamordowani. Obowiązki komendanta obozu pracy wykonywał z niezwykłą sumiennością. W wyjątkowo okrutny sposób zabijał więźniów, szczególnie kobiety z dziećmi i starszych. Jednym z najcięższych przewinień było posiadanie jedzenia, dlatego wycieńczona kobieta, której pośród jedzenia dla świń udało się znaleźć ziemniaka została skazana na śmierć, podobnie jak całe grupy obozowiczów wracających z pracy poza obozem, którzy posiadali dodatkowe kromki chleba. Po likwidacji obozu Goeth ukrył się w sanatorium w Bad Tölz, gdzie tuż po zakończeniu wojny aresztowały go wojska amerykańskie i z ciążącym na nim wyrokiem śmierci za ludobójstwo przekazały władzom Polski. Wyrok wykonano 13 września 1946 r. w Krakowie, niedaleko obozu Płaszów. Ostatnie słowa kata brzmiały "Heil Hitler".

Obóz pracy Płaszów miał zostać przekształcony w obóz zagłady. Więźniowie rozpoczęli budowę komór gazowych i pieców krematoryjnych, których nigdy nie ukończono. Likwidacja obozu rozpoczęła się jesienią 1944 roku. Po kilku miesiącach intensywnych prac więźniów, które skupiały się na rozbiórce baraków i zacieraniu śladów zbrodni, na terenie obozu pozostało niewiele śladów wskazujących, że przez niespełna trzy lata było to miejsce kaźni i masowych mordów.

Po wojnie teren obozu został zaniedbany. Prócz postawienia pomnika upamiętniającego ofiary pomordowane na Płaszowie i kilku pamiątkowych tablic władze nie robiły nic, aby zabezpieczyć okolicę.

Pomnik ku pamięci ofiar Płaszowa autorstwa Witolda Cęckiewicza i Ryszarda Szczypczyńskiego
Pomnik ku pamięci ofiar Płaszowa autorstwa Witolda Cęckiewicza i Ryszarda Szczypczyńskiego

Tereny należące do obozu Płaszów, wraz z Szarym Domem, czyli miejscem przesłuchiwań i torturowania więźniów, oraz Willą Goetha są powodem wielu sporów. Brak odpowiedniego oznakowania oraz ogrodzenia terenu sprawia, że stały się one miejscem wyprowadzania psów, przejażdżek quadów i rowerów, alkoholowych libacji. - To ma być miejsce zagłady tysięcy Żydów i Polaków? - pyta Ryszard Friedemann, były więzień obozu.

Już w latach pięćdziesiątych rozpoczął się proces zabudowy terenów obozu. Została wtedy uruchomiona w Płaszowie modelowa stacja doświadczalna, a w 1974 roku powstała oczyszczalnia ścieków, która obecnie filtruje 75% krakowskich ścieków wodnych. Inwestycja okazała się niewystarczająca toteż w planach Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji jest budowa nowej oczyszczalni Płaszów II.

Pod koniec lat siedemdziesiątych rozwiązano umowy o dzierżawę terenów i przystąpiono do opracowywania planów zagospodarowania Płaszowa. Jednak z powodu braku postępów umowy o dzierżawę zawierane były także w latach 90. Dziś problemem są roszczenia mieszkańców okolic obozu. Jedna z mieszkanek ulicy Heltmana, której rodzina po wojnie zakupiła działkę w pobliżu kamieniołomu i posadziła na niej drzewa owocowe, stara się obecnie o zyskanie prawa do działki na zasadzie zasiedzenia.

Widok na oczyszczalnię ścieków Płaszów
Widok na oczyszczalnię ścieków Płaszów

- Wnioskodawczyni chce zasiedzieć działkę obozową, wpisaną do rejestru zabytków w 2002 roku - wyjaśnia Jolanta Bazan z wydziału skarbu Urzędu Miasta Krakowa. Działka należy do Skarbu Państwa, Gminy Miejskiej Kraków oraz Gminy Wyznaniowej Żydowskiej. Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków uważa, że kobieta chce na działce zarabiać. - Ale w tym wypadku inwestowanie jest wykluczone. Cały teren jest przecież pod ochrona konserwatorską. Kobieta uważa, że skoro przez szereg lat płaciła za działkę podatek, teren słusznie jej się należy. - Teren obozu rozciągał się do ul. Wielickiej i jakoś nie wybuchały protesty, gdy wyrosło tam osiedle Kabel. Dlaczego nikt nie reagował gdy przez obóz przeciągano sieć ciepłowniczą?

Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa chce, aby teren byłego obozu został wpisany na listę pomników zagłady. W sierpniu ubiegłego roku rząd zapowiedział, że przejmie opiekę nad terenami byłego niemieckiego obozu w Płaszowie, który zyskałby status i ochronę podobną do obozu Auschwitz-Birkenau. Na terenie wokół obozu wykluczona byłaby realizacja niektórych inwestycji. Tym samym Płaszów stałby się dziewiątym w Polsce Pomnikiem Zagłady. Jesienne spory na arenie politycznej, a w efekcie samorozwiązanie sejmu uniemożliwiło realizację tych planów.

- Od połowy lat 90. powstawały plany zagospodarowania Płaszowa. - mówi Jarosław Żółciak, architekt, miłośnik i znawca historii Podgórza. W grudniu 2006 roku został ogłoszony konkurs urbanistyczno-architektoniczny na opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzennego terenów byłego obozu Płaszów w Krakowie. Konkurs wygrała grupa Proxima w składzie: Borysław Czarakcziew, Sławomir Kogut oraz Mikołaj Iwańczuk. W werdykcie jury czytamy, że projekt został nagrodzony za "pełną wrażliwości kompozycję przestrzenną przy minimalnej interwencji w istniejący teren oraz za właściwie wyważoną relację pomiędzy funkcją memoratywną a parkową"'. Zakłada on budowę drewnianej kładki biegnącej nad główną drogą obozową, na której znalazłyby się multimedialne tablice. Borysław Czarakcziew podkreśla, że projekt skierowany jest do ludzi młodych, którzy nie znają historii obozu, często nie wiedząc, że w Krakowie istniało żydowskie getto i obóz pracy. Plac apelowy ma zostać podkreślony za pomocą podświetlanych nisz, a zamiast ogrodzenia zaproponowano iluminowane ''słupy graniczne''. Propozycja Proximy została uznana za najlepszą z koncepcji nadesłanych na konkurs.

Z werdyktem nie zgadza się architekt Krzysztof Bień, którego projekt został przez jury odrzucony. Wskazuje on na konieczność kopania dołów pod słupy i nisze świetlne, co jest niezgodne z wymogami konkursu. W załączniku nr 17 czytamy "Ze względu na dotychczasowe zaniedbania i dewastację obszaru b. obozu, a nawet jego profanację, wyrażane przez nas opinie kładły nacisk na takie zagadnienia jak: [...] wspieranie inicjatyw upamiętniających i konserwatorskich z uwzględnieniem konieczności jak największego zachowania pierwotnego wyglądu i autentyzmu terenu (bez wprowadzania nowoczesnych form architektonicznych i plastycznych)". Bień uważa, że proponowane przez Proximę rozwiązania nie spełniają tych kryteriów. Podobnego zdania jest prezes Gminy Żydowskiej w Krakowie Tadeusz Jakubowicz, na którego opinię powołał się sąd konkursowy zaznaczając, że nie zakwestionował on przedstawionego projektu. - Nie jestem architektem - mówi Jakubowicz- zrozumiałem, że cmentarze miały zostać ogrodzone niewysokimi murami, wg starych map cmentarnych. Nikt mi nie wyjaśnił, że będą tam prowadzone prace, które ingerują w strukturę ziemi. Na to nigdy nie wyrażę zgody, gdyż religia mojżeszowa tego całkowicie zabrania. Prof. Witold Cęckiewicz, autor słynnego pomnika ofiar obozu wskazuje też na fakt, że podświetlenie placu apelowego widoczne będzie tylko nocą, kiedy nikt nie zwiedza obozu. Pomysł zagospodarowania terenu nie podoba się również byłym więźniom Płaszowa, którzy podkreślają, że jako ostatni żyjący pamiętają obóz i chcieliby mieć wpływ na podejmowane decyzje.

Dom komendanta obozu Amona Goetha
Dom komendanta obozu Amona Goetha

Kolejną kwestią, która budzi kontrowersje jest sprawa muzeum, które ma powstać w domu komendanta obozu Amona Goetha. Dom, od 1993 roku jest własnością prywatną należącą do Jana Grabieca. Radni miejscy Krakowa, uchwalając miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla Krzemionek, w tym także zgodę na oświetlenie obiektu, zgodzili się na założenie muzeum, o co od dawna walczył Grabiec. - Film ["Lista Schindlera"] sprawił, że do mojego domu zaczęły przychodzić tłumy turystów. Fabryka Emalii Oskara Schindlera jest dla nich zamknięta, więc chcą zobaczyć, gdzie mieszkał komendant obozu koncentracyjnego. Na szczęście znalazłem zrozumienie władz miasta. Teraz już mogę ogłosić: stworzę Muzeum i Ośrodek Edukacji Historycznych Instytutu Schindlera w zabytkowej willi komendanta. Dla wielu historyków umieszczenie muzeum w domu zbrodniarza jest nieodpowiednie, zwłaszcza, że kilkanaście metrów dalej znajduje się Szary dom - miejsce tortur i kaźni więźniów obozu. - Nie, siedziba komendanta obozu nie znajduje się na trasie zwiedzania - informuje sekretariat obozu w Oświęcimiu - to byłby dziwny pomysł.

Szary dom, miejsce przesłuchań i tortur więźniów
Szary dom, miejsce przesłuchań i tortur więźniów

Wiosna 2008. Tramwajem nr 6, przechodząc obok sklepu siedzi Lidl, Szarego domu i ledwie widocznej z drogi tablicy wchodzę na teren obozu, który kiedyś był dla mnie tylko pięknym parkiem.

Copyright © Studium Dziennikarskie 2007 - 2008
Studium Dziennikarskie |Akademia Pedagogiczna |Strona główna | Archiwum Studium@WWW | Redakcja