Studium@WWW

Gazeta internetowa słuchaczy Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie - Wydanie 2007/2008

Reportaż
Wywiad
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja

Pozostałe teksty w rozdziale

Piotr Szostak

To nie jest świat dla starych ludzi

Między 10:00, a 11:00 w komunikacji miejskiej jest ich najwięcej. Jadą do lekarza, żeby ponarzekać w kolejce, na Kleparz z drugiego końca miasta, żeby oburzać się na cenę warzyw i znowu nic nie kupić, albo nie wiadomo dokąd, demencja bowiem skutecznie pomaga im zapomnieć. Z trudnością pokonują dwa stopnie w tramwaju, jakby podniesienie wyżej nogi było nadludzkim wysiłkiem, po czym z nieprawdopodobną energią przepychają się do upatrzonego miejsca, upokarzając tych, którzy ośmielili się im to miejsce zająć. W powietrzu unosi się słodko-gorzki zapach oddziału geriatrycznego, naftaliny i wilgotnej, nigdy nie wietrzonej szafy. Starzy ludzie

Młodzież, nieskłonna do obojętności, patrzy na nich z pogardą. Podświadomie staję po jej stronie. Wciąż jeszcze, tak jak ona wierzę, że świat należy do mnie, że mogę wszystko, że choroby, nieszczęścia i kalectwo mnie nie dotyczą, a wiek 40 czy 50 lat to tak odległa perspektywa, że nie warto się nad nią zastanawiać. I nagle spotykam ich na swej drodze: przygarbionych, pomarszczonych, starych ludzi o twarzach nie wyrażających nic, poza bliżej nieokreślonym cierpieniem i pretensją.

Czy naprawdę są aż tak nieszczęśliwi? Czy dlatego, że życie podłożyło im nogę i skopało, gdy już leżeli, teraz muszą podpierać się laską i złorzeczyć? Sprawiają wrażenie, jakby mieli za złe Bogu, że kolejny raz pozwolił im otworzyć rano oczy, o własnych siłach wyjść

z mieszkania, wsiąść do tramwaju i jechać gdzie im się żywnie podoba. Czy naprawdę aż tak wielką krzywdą jest dla nich zobaczyć, jak bardzo w ciągu ostatnich 50 lat zmieniło się miasto, ludzie, młodzież i dlaczego akurat na gorsze?!

Patrzę na nich i nagle pogarda zamienia się we współczucie. Widzę siebie jako jednego z nich, z wszystkim, co młode, optymistyczne i witalne, ukrytym na dnie zatęchłej, nie otwieranej od lat, szuflady. Młodzież drażni swoim bezwstydnym witalizmem i językiem, którego nie potrafię zrozumieć. Przyciski, światełka, dźwięki - cały ten chaos dezorientuje. Widok za oknem, jeszcze do wczoraj taki znajomy, dziś wydaje się niemożliwy do zidentyfikowania. Z trudem rozpoznaję kształty ulic. Wspomnienia związane z miejscami, które już dawno nie istnieją, zacierają się. Czuję się obco. Głowa boli od hałasu, w piersi tłucze się to samo, od lat skołatane i umęczone, serce, nogi ciążą, dłonie zgrabiały, powykrzywiały się palce. Priorytetem staje się znalezienie wolnego miejsca, żeby choć na chwilę odciąć się od tego całego zgiełku, odsapnąć, pozbierać...

Do głowy przychodzi myśl, że skoro kres tej długiej drogi jest bliski, to nie warto się już zmieniać, dostosowywać i przyzwyczajać do nowego. W końcu to nie jest świat dla starych ludzi, a starość zdecydowanie się Panu Bogu nie udała.

Copyright © Studium Dziennikarskie 2007 - 2008
Studium Dziennikarskie |Akademia Pedagogiczna |Strona główna | Archiwum Studium@WWW | Redakcja