Aleksandra Soswa
Myśląca próba
Podobno myślenie ma przyszłość. Wszędzie, gdziekolwiek się obejrzeć, poszukują młodych i samodzielnie myślących. Najlepiej z dużym stażem.
Człowiek z założenia jest istotą myślącą, choć są momenty, kiedy zaczynam w to założenie wątpić. W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z niebagatelnym paradoksem. "Myślcie samodzielnie i uczcie się kojarzyć fakty!" - krzyczą stworzyciele reformy w oświacie. "Kup naszą gazetę, a bez wysiłku i bezbłędnie zdasz maturę z każdego przedmiotu!" - grzmią specjaliści od insertów prasowych. No i jak tu znaleźć ten słynny złoty środek, którego tak intensywnie poszukiwał znany filozof i myśliciel, Arystoteles? W którą stronę się zwrócić? Myśleć samodzielnie czy też raczej posługiwać się gotowcami podrzucanymi na każdym kroku?
Jak dla mnie sprawa jest oczywista, ale co mają czynić ci, którym brak zdecydowania? Z przerażeniem stwierdzam u wielu osobników brak odwagi samodzielnego myślenia. Lepiej się nie wychylać, bo można dostać. W najlepszym razie po nosie. Mój kolega ze szkolnej ławy, bardzo samodzielnie myślący, mawiał iż "Myślenie zabija". Coś w tym jest. Obecni tak zwani KREATYWNI, pracujący w różnego typu agencjach reklamowych, są tak zaabsorbowani twórczym myśleniem, że kończą na kozetce u psychologa. Bo zbyt dużo pracują, bo zbyt długo pracują, bo za bardzo się angażują, bo... itd. W końcu to ich zawód. Tylko gdzieś są te granice, które muszą przecież istnieć. Ten mój kolega pił chyba ze źródła prawdy.
Za twórcze myślenie dużo płacą. Podobno. Pytam więc: dlaczego młodzież karmi się dziś gotowcami zabijającymi głód poszukiwań, dociekań i chęci poznawania? SAMODZIELNEGO! Skrócony czas trwania nauki w liceum wymusił mordercze tempo czytania lektur przez uczęszczających do niego młodych wilków. Nijak nie można jednak przeczytać Potopu w dwa dni. Chyba, że jest się mistrzem szybkiego czytania. Ale to już zupełnie inna bajka. Czyż więc ci, którzy stoją za próbą nakłonienia młodzieży do samodzielnych dociekań literackich, równocześnie nie sprowadzają tejże młodzieży na manowce bryków, opracowań i ściąg? Przypomina to węża zjadającego własny ogon.
Podczas rekrutacji nowych pracowników, stosuje się testy sprawdzające elastyczność umysłową i kojarzenie. Czy dojdzie do tego, że pojawią się naukowcy badający zawartość myślenia w myśleniu niczym Barejowy poszukiwacz zawartości cukru w cukrze? Oby nie, bo przecież "Cogito ergo sum"...
Podobno myślenie ma przyszłość. Wszędzie, gdziekolwiek się obejrzeć, poszukują młodych i samodzielnie myślących. Najlepiej z dużym stażem.
Człowiek z założenia jest istotą myślącą, choć są momenty, kiedy zaczynam w to założenie wątpić. W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z niebagatelnym paradoksem. "Myślcie samodzielnie i uczcie się kojarzyć fakty!" - krzyczą stworzyciele reformy w oświacie. "Kup naszą gazetę, a bez wysiłku i bezbłędnie zdasz maturę z każdego przedmiotu!" - grzmią specjaliści od insertów prasowych. No i jak tu znaleźć ten słynny złoty środek, którego tak intensywnie poszukiwał znany filozof i myśliciel, Arystoteles? W którą stronę się zwrócić? Myśleć samodzielnie czy też raczej posługiwać się gotowcami podrzucanymi na każdym kroku?
Jak dla mnie sprawa jest oczywista, ale co mają czynić ci, którym brak zdecydowania? Z przerażeniem stwierdzam u wielu osobników brak odwagi samodzielnego myślenia. Lepiej się nie wychylać, bo można dostać. W najlepszym razie po nosie. Mój kolega ze szkolnej ławy, bardzo samodzielnie myślący, mawiał iż "Myślenie zabija". Coś w tym jest. Obecni tak zwani KREATYWNI, pracujący w różnego typu agencjach reklamowych, są tak zaabsorbowani twórczym myśleniem, że kończą na kozetce u psychologa. Bo zbyt dużo pracują, bo zbyt długo pracują, bo za bardzo się angażują, bo... itd. W końcu to ich zawód. Tylko gdzieś są te granice, które muszą przecież istnieć. Ten mój kolega pił chyba ze źródła prawdy.
Za twórcze myślenie dużo płacą. Podobno. Pytam więc: dlaczego młodzież karmi się dziś gotowcami zabijającymi głód poszukiwań, dociekań i chęci poznawania? SAMODZIELNEGO! Skrócony czas trwania nauki w liceum wymusił mordercze tempo czytania lektur przez uczęszczających do niego młodych wilków. Nijak nie można jednak przeczytać Potopu w dwa dni. Chyba, że jest się mistrzem szybkiego czytania. Ale to już zupełnie inna bajka. Czyż więc ci, którzy stoją za próbą nakłonienia młodzieży do samodzielnych dociekań literackich, równocześnie nie sprowadzają tejże młodzieży na manowce bryków, opracowań i ściąg? Przypomina to węża zjadającego własny ogon.
Podczas rekrutacji nowych pracowników, stosuje się testy sprawdzające elastyczność umysłową i kojarzenie. Czy dojdzie do tego, że pojawią się naukowcy badający zawartość myślenia w myśleniu niczym Barejowy poszukiwacz zawartości cukru w cukrze? Oby nie, bo przecież "Cogito ergo sum"...