Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Prace dyplomowe

Marta Bieryt

Z dzieckiem w akademiku

"Gazeta Krakowska", 5 czerwca 2003

Jutro będzie lepiej...

Szósta rano. Głośny płacz na korytarzu akademika. Potem - odgłos po kilka razy otwieranych i zamykanych drzwi. Płacz wreszcie ustaje.

To trzecia pobudka, którą Natalka urządza Kasi tej nocy. Pewnie ją bolał brzuszek. Chyba to nie zapowiedź jakiejś choroby? 20.30. Natalka zjadła i zasnęła. Około 24 godziny dojadła, o 3 nad ranem - piła rumianek, o 6 znów się przebudziła. Normalka... W nocy do małej zawsze wstaje ona, bo Łukasza wołami nie wyciągnie z łóżka. Nad ranem Natalkę bierze do siebie. Leżąc, na wpół śpiąca - daje dziecku jeść. Kiedy sobie mocniej przyśnie, butelka się przechyla. Smoczek w końcu wypada. Dziecko natychmiast płacze. Sytuacja powtarza się parę razy - jak w kiepskiej komedii. W końcu Kasia wstaje i kładzie dziecko do łóżeczka. Może pozwoli pospać jeszcze te pół godziny dłużej? Trzeba tylko nawrzucać do środka kilka chrupek i coś do zabawy. Najlepiej metalowe pudełko po kremie Nivea i żółtego gumowego słonia. Natalka zaczyna popłakiwać. Wyrzuca wszystko z łóżeczka. Zawodzenie staje się coraz głośniejsze. Kasia zakłada szlafrok, uspokaja dziecko i robi śniadanie. W myślach liczy, za ile lat będzie mogła w końcu porządnie się wyspać.

Nie ma czasu na głupoty

Poprzedniej nocy - skład dalej była impreza. Muzykę słychać było jeszcze o 2 nad ranem. Długo nie mogła zasnąć. Koleżanka powiedziała kiedyś, że jeśli skończy studia, to najbardziej będzie tęsknić za akademikiem i imprezami. Kasia myśli całkiem na odwrót. Liczy dni, kiedy przeprowadzą się do normalnego mieszkania. Marzy o chwili, kiedy Natalka pójdzie do przedszkola i będzie można trochę odpocząć. Na razie dziecko ma 10 miesięcy, a ona jest na drugim roku studiów. Każdy nadchodzący dzień jest dokładnie zaplanowany. Nie ma czasu na głupoty. Czasami to właśnie ją przeraża. Nie może, jak dawniej, beztrosko wyskoczyć z koleżankami na piwo. Nie może opuścić zajęć tylko dlatego, że jest zmęczona. Unika nieobecności. Musi mieć je w rezerwie. Trudno przewidzieć jak będzie ze zdrowiem Natalii.

Ktoś musi być z dzieckiem

Na dziewiątą musi być na ćwiczeniach. Kolejny raz krzyczy na Łukasza, żeby wreszcie wstał. - Zajmij się w końcu dzieckiem, nie jest tylko moje! Trzaska drzwiami, wybiega na ulicę. - Niech się dzieje co chce, czy ja zawsze muszę o wszystkim myśleć?! Doskonale pamięta, że Łukasz też musi niedługo wyjść. Zwykle to ona załatwia kogoś do opieki. Tym razem niech radzi sobie sam. W pokoju bałagan, koleżanka ogląda telewizję. Natalka, pilnowana przez dziewczynę z sąsiedniego pokoju - bawi się jakimś butem na dywanie. Kasia podnosi Natalkę z dywanu. Pyta, czy była grzeczna. - Nie ma sprawy, ale więcej razy mi tego nie róbcie - słyszy. - Tak w ostatniej chwili rzucić dzieckiem i wyjść, że niby na zajęcia?! Ten twój mąż jest jakiś nienormalny! To chyba wy macie dziecko!

Nie można cofnąć czasu

Kasia nie odpowiada. Nerwowo zabiera się za sprzątanie. Wrzuca Natalkę do łóżeczka. - Pobaw się trochę sama - prosi. Dziecko popłakuje, ale Kasia nie zwraca już na to uwagi - robi swoje. Gdzie ona miała oczy, dlaczego nie można cofnąć czasu? - kołatają się wciąż te same pytania. Wyrwała się z domu, żeby zaszaleć, poznać smak studenckiego życia. Wie, ile straciła. Nie potrafi już rozmawiać z koleżankami. Ile można mówić o dzieciach? Wolałaby przecież słuchać o nowym chłopaku, o fajnej wystawie czy filmie, o imprezie do białego rana.

Piwo i chleb

Łukasz zamiast o planowanej 15 - przychodzi cztery godziny później. Nie zwracając na nic uwagi, rzuca się na łóżko. Zamiast przykazanych zakupów w siatce parę puszek z piwem i chleb. Kasia nie wytrzymuje. Najpierw wścieka się, potem z płaczem wypycha ojca Natalki za drzwi. - Nie chcę cię więcej widzieć, możesz tu nie wracać. Poradzę sobie bez ciebie! - krzyczy. Łukasz głośno dobija się do pokoju. Natalka płacze. Po chwili wszystko cichnie. - Kasia, otworzysz? Łukasza już nie ma. - słychać głos koleżanki. Wreszcie - zapłakana - z dzieckiem na ręku otwiera drzwi. Wyciera ukradkiem łzę cieknącą po policzku. - Ten idiota wyprowadził mnie z równowagi - mówi. - Ale jutro będzie lepiej, dużo lepiej...

Prace dyplomowe

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003