Ludzie zawsze potrzebowali czegoś, co mogliby czcić. Najpopularniejszym bóstwem okazał się chrześcijański Bóg, zaraz za nim islamski Allach. Dziś społeczeństwo powoli zapomina o wartościach głoszonych przez jakikolwiek system wierzeń. Religia z każdym dniem odchodzi coraz bardziej w zapomnienie. Dziś każdy wybiera sobie bogów w zależności od potrzeb duchowych i cielesnych. Niewątpliwie dowodem dojrzałości społecznej jest to, że nie zmusza się nikogo do wyznawania takich a nie innych wartości. Jednak obserwując, jakich wyborów dokonują niektórzy zastanawiam się nad ich dojrzałością...
Ponieważ tak trudno o autorytety, o coś lub kogoś w kogo można by wierzyć, ludzie, a szczególnie młodzież poszukuje religii dosłownie wszędzie. A ponieważ kultura masowa dociera wszędzie, więc swą potrzebę nakarmienia duszy i ciała zaspokajają oni poprzez oglądanie telewizji, słuchanie muzyki, surfowanie po internecie. I tam znajdują swych bogów.Muzycy, aktorzy, modelki, prezenterzy telewizyjni, "bohaterowie" politycznych lub towarzyskich skandali, czy wreszcie gry komputerowe - to wokół nich często toczy się całe "filozoficzne życie" młodzieży.
Dobrze jeśli przynajmniej wybieramy swego boga spośród ludzi mądrych i naprawdę utalentowanych. Wielu jest tych, którzy "wyznają" Mozarta, Cortazara, Szymborską... Jednak stanowią oni zaledwie garstkę wśród tych, którzy na ołtarze wynoszą członków zespołu Ich Troje, bohaterów "13 posterunku", lub biorących udział w rozmaitych reality - show. Zwłaszcza te ostatnie okazały się istnym Olimpem, pamiętamy przecież boginie i bogów z "Big Brothera", "Baru" i "Idola". Gulczas z jego prostackimi odzywkami, dzielnie wtórujący mu w niezbyt wyszukanych dowcipach i równie "prosty" Klaudiusz, pełna (wątpliwego) wdzięku Manuela, sypiący jak z rękawa cudzymi myślami i słowami "Kubocentryk", słodkie (aż do bólu) Ala, Gosia, czy Hania, desperaci tacy jak Frytka i Ken oraz Iza i Grzesiek, którzy z braku pomysłu "na siebie" (inteligencji, błyskotliwości, dobrego smaku...) na popularność postanowili zapracować w łóżku, tudzież w wannie - oto panteon gwiazd, którego część przeszła już (uff...) w zapomnienie. Programy te dają niezwykłą swobodę głosowania na swych ulubieńców za pomocą sms'ów. Tak więc dziś boga wybiera się za pomocą kilku przycisków siedząc przy tym wygodnie w fotelu. Jest to tak łatwe, że pozwala wybierać wciąż nowych bogów. A wybierać jest z czego...
Kultura, w której żyjemy najwyżej ceni sobie popularność i bogactwo, które dają tak pożądaną władzę. Te, jak wszyscy wiemy mamy trzy,
ale to ta czwarta, nieformalna, czyli media, przynosi rozgłos najszybciej. To telewizja jest magnesem przyciągającym wszystkich tych, którzy chcą "zaistnieć", pokazać
siebie. Tu każdy może, choć na chwilę przestać być anonimowym. Mile widziani są ludzie ciekawi, lecz UWAGA! "Ciekawy" może tu oznaczać na przykład niezrównoważony psychicznie. Ludzie pragnący takiej sławy, jaką dają reality show, to w przerażającej większości kompletne beztalencia pozbawione samokrytyki. Jedni nazywają ich odważnymi, wiedzącymi czego chcą, świadomie kierującymi swoim życiem i karierą, dla drugich to żenada i robienie z siebie pośmiewiska przed kamerą. Jakkolwiek to nazwać, wiadomo, co łączy ich i nas - oglądających. Ci pierwsi gonią za sławą, natomiast widzowie decydują o tym, czy stanie się ona ich udziałem. Wiara w to, iż my decydujemy o "być" albo "nie być" kogoś w programie powoduje, że zyskujemy poczucie własnej wartości. Nie muszę chyba dodawać, iż jest ono złudne... Zadziwiające jest to z jaką naiwnością ludzie wierzą, że mają jakikolwiek wpływ na to, czy ktoś z ich ulubieńców zostanie lub będzie musiał odejść. Regułą są przecież "momenty", w których "ważą się losy bohaterów", kiedy rozkład głosów wynosi 49% do 51%. Litości! Czy tak trudno zauważyć, że reżyserzy próbują nami manipulować?
Oglądając, słuchając i czytając, dawno już powinniśmy dojść do wniosku, że świat (tak zwanych) ludzi sukcesu nie jest miejscem, gdzie moglibyśmy znaleźć prawdę czy wolność. To nie tu powinniśmy szukać bogów.
Jest jeszcze jedna grupa wierzących, lecz nie stanowią jej wyznawcy bohaterów kultury masowej. Są to wierzący w ... siebie. Ich filozofia zamyka się w słowach jednej z piosenek Paktofoniki: Jestem Bogiem, uświadom to sobie, Ty też jesteś Bogiem , tylko wyobraź to sobie. Wielu młodych faktycznie użyło wyobraźni, uwierzyło. Problem jednak w tym , że z tą "wiarą" w sercu, czując się nadludźmi, "nawracają" innych (o innym kolorze skóry, innej fryzurze, innych poglądach itd.). Często przy pomocy ciężkich i niebezpiecznych narzędzi propagowania "wiary". Bogowie?