Studium@WWW ANDRZEJ KUKUCZKA
"RADIO, CZYLI SZTUKA WYOBRAŹNI"
Grunt to dobry tytuł.
Rzecz jednak w tym drogi Czytelniku, że polecono mi wprowadzić Cię w poniższym tekście w arkana sztuki radiowej, która z natury swojej polega na ulotności słowa mówionego, nie zaś na najlepiej nawet skomponowanych i głęboko przemyślanych epistołach.
Podobno: "...papier jest cierpliwy i wytrzyma wszystko", podobno... .
Słuchacz niestety nie. Dlatego ten sam tekst, który na papierze może przybrać dowolnie "kwiecistą" formę, wypowiedziany przez mikrofon musi zostać odpowiednio przygotowany. Uprościć formę nie tracąc nic z treści - tak można by tę zasadę najkrócej opisać. Dlatego nie każdy dziennikarz prasowy będzie zrozumiały w radiu i odwrotnie. To "odwrotnie" właśnie usiłuję wykonać, za co z góry przepraszam.

Teraz będzie rozwinięcie, i tak: jeśli piszemy coś do gazety zawsze mamy szansę spojrzeć na całość swojego dzieła po zakończeniu "procesu twórczego" i jeszcze to i owo poprawić. Tekst mówiony, niestety takiej szansy nie daje. (Dygresja nr 1 - oczywiście zawsze możemy wcześniej napisać sobie to co chcemy potem powiedzieć zgodnie z regułami tekstu prasowego, ale trzeba naprawdę dużej klasy fachowca, aby na antenie powiedział to niby "z głowy" i nikt nie zorientował się, że naprawdę czyta z kartki). Szczególnie dziś, gdy 80% radia robi się na żywo, a gdzieniegdzie i 100%, ta ulotność żywego słowa bije okrutnie i bezlitośnie po głowie tych, którym wydaje się, że zjedli już wszystkie rozumy i obnaża ich braki ze sprawnością zawodowej striptizerki.

"Mikrofon uczy pokory" powiedział kiedyś znany krakowski dziennikarz Edward Miszczak i są to słowa, które każde radio powinno mieć w studiu wyryte półmetrową czcionką w granicie.
No dobrze, załóżmy jednak, że jesteśmy fachowcami i słowem posługujemy się sprawnie w mowie i piśmie, tworząc wiekopomne dzieła, każde warte co najmniej Pulitzera lub Prix Italia. Pozostaje jednak kwestia słuchacza (czytelnika), bez którego nasz zawód średni miałby sens. Tu też różnica jest niebagatelna.
Otóż do słowa napisanego czytelnik zawsze może wrócić (chyba że pożyczył gazetę), niektóre fragmenty czytać szybciej, nad innymi się zastanowić i w ten sposób sprawić, by tekst docierał do niego z taką szybkością jakiej sam sobie życzy, dlatego w tym przypadku można pozwolić sobie na bardziej skomplikowaną formę.
A w radiu... ? No właśnie - tu niestety słowo raz wypowiedziane nie wróci już nigdy, a o szybkości przekazu decyduje nie odbiorca a właśnie autor. Istotne więc jest, aby ów autor dbał nie tylko o zaspokojenie własnych ambicji twórczych ale i o to by być zrozumiałym i nie utopić sensu tekstu w morzu ozdobników, nie zagmatwać go w labiryncie zdań wielokrotnie złożonych i nie przygnieść go tonami liczb, procentów i wskaźników. Przykład ? Proszę bardzo: można spokojnie napisać "1.532.567 złotych", ale powiedzieć lepiej: "ponad półtora miliona", podobnie: można napisać - "18 maja" ale w wersji mówionej lepiej zabrzmi: "w najbliższy wtorek".
To tylko najprostsze przykłady, ale sądzę Drogi Czytelniku, że wiesz o co mi chodzi nawet w przypadkach bardziej skomplikowanych. Skoro tak to pora na puentę, w której wyjaśnię ten tytuł.

Otóż radio to rzeczywiście sztuka wyobraźni, ale nie przesadzajcie. Słuchacz i jego wyobraźnia też mają swoje granice, należy poza tym pamiętać, że słuchają nas zarówno ci, którzy siedzą wygodnie w domu jak i ci, którzy jadą autostradą A4. Chyba nie chcecie mieć ich na sumieniu ???

P.S. Tyle w skrócie o słowach. W radiu jest jeszcze muzyka - o tym może później... .

powrót