Studium@WWW WOJCIECH ZARĘBA ROZMAWIA Z ROMANEM KOSECKIM

Występował Pan w kilku czołowych europejskich klubach. Czy gdyby mógł Pan wybrać jeszcze raz , to zrezygnowałby Pan z występów w którymś z nich?

Absolutnie nie! Gra w każdej z drużyn, w której występowałem po wyjeździe z Polski dawała mi nowe doświadczenia, wpływała na mój piłkarski rozwój. Opuszczając Legię i przenosząc się do Galatasaray Stambuł, byłem w Polsce krytykowany za to, że zdecydowałem się grać w kabaretowej lidze, i że rozmieniam się na drobne. Tymczasem z Galatasaray grałem dwukrotnie w pucharach, zdobyłem puchar i mistrzostwo Turcji. Poczułem, co to znaczy olbrzymia presja kibiców, których na każdy mecz w Stambule przychodzi 40 - 50 tysięcy. Uodporniłem się na stres. Miałem również okazję nauczyć się twardego, nieustępliwego sposobu gry. Gdy przenosiłem się do Osasuny Pampeluna, a później do Atletico Madryt, byłem już ukształtowanym zawodnikiem.

Czy zgodzi się Pan z opinią, że gra w Atletico,kosecki to był najlepszy okres w pańskiej karierze?

I tak, i nie. Przede wszystkim po przyjeździe do Hiszpanii, zrozumiałem, że znalazłem się w kraju zwariowanym na punkcie futbolu. Nikogo tam nie dziwi fakt obecności na każdym treningu kilkunastu dziennikarzy, kamer telewizyjnych oraz olbrzymich rzesz kibiców. Grając w Madrycie zobaczyłem, co to znaczy grać w klubie, na czele którego stoi tak ekscentryczny prezes, jakim jest Jesus Gil. Był w stanie - kiedy wygrywaliśmy rzecz jasna - poświecić dla drużyny wszystko. Gdy jednak nie szło nam najlepiej, wszyscy w klubie drżeli o swoje posady. Generalnie był to dobry okres mojej kariery. Grałem w ataku, byłem podstawowym zawodnikiem. Po półtorarocznym okresie gry w Madrycie postanowiłem jednak zmienić klub. Mój wybór padł na FC Nantes (ówczesny mistrz Francji - przyp. W. Z.)

Skoro tak dobrze radził Pan sobie grając w zachodnioeuropejskich klubach, dlaczego zdecydował się Pan na powrót do Polski?

Po kilku latach gry w europejskich zespołach, zarówno ja, jak i moja rodzina, dość mieliśmy ciągłych przeprowadzek i związanych z tym problemów. Poza tym ja zawsze podkreślałem, że jeżeli dostanę propozycję gry w Polsce, to nie będę się długo zastanawiał.

Po krótkim epizodzie w Legii wyjechał Pan ponownie z kraju i udał się grać za Ocean. Jak ocenia Pan poziom piłki nożnej w USA?

Od finałów Mistrzostw Świata rozegranych dziewięć lat temu w Stanach Zjednoczonych notuje się ciągły wzrost zainteresowania tą dyscypliną sportu. Piłka nożna popularna jest przede wszystkim wśród ludzi młodych. Na poziomie szkół wyższych zorganizowano nawet ogólnokrajową ligę piłkarską, z której wybijający się zawodnicy trafiają do MLS. Potrzeba, oczywiście, wielkich nakładów finansowych i reklamy, ale już teraz dokonał się olbrzymi postęp w postrzeganiu piłki nożnej przez społeczeństwo amerykańskie. Poziom gry w MLS odbiega oczywiście od poziomu najlepszych lig europejskich, ale jestem pewien, że Chicago Fire w obecnym składzie byłoby w czołówce polskiej ligi.

Jak przyjęto Pana w drużynie Fire?

Z aklimatyzacją nie było problemów. W pierwszym okresie mojego pobytu w Chicago bardzo pomógł mi Piotr Nowak (jeden z trzech Polakow występujących w drużynie Fire- przyp. W. Z.), który służył radą w najdrobniejszych szczegółach. Drużyną poznałem w trakcie obozu na Florydzie i muszę przyznać, że ci młodzi chłopcy, zaimponowali mi olbrzymią potrzebą sukcesu.. Nikt nie odpuszczał na treningach, a trener nie patrzył na nazwiska. Każdy musiał walczyć, aby grać w pierwszym składzie.

Był Pan kapitanem reprezentacji, w której barwach rozegrał 69 spotkań. Czy mecz w Bratysławie, po którym został pan zdyskwalifikowany, zamknął Panu reprezentacyjną karierę?

Gdy zostałem zdyskwalifikowany, wiedziałem, że będzie mi bardzo trudno wrócić do kadry. Teraz po tych kilku latach wiem, że miałem rację. Po powrocie z Nantes grałem w Legii i byłem pomijany przy powołaniach do kadry, więc teraz, kiedy jestem w Ameryce, tym bardziej nie liczę na zainteresowanie moją osobą ze strony selekcjonera.

Kim będzie Roman Kosecki za kilka lat?

Chcę pograć tutaj, w Ameryce jeszcze dwa lata i na pewno wrócę do Polski, gdzie chcę zakończyć swoją karierę. W Mirkowie, gdzie stawiałem swoje pierwsze futbolowe kroki, zorganizuję pożegnalny mecz, na który zaproszę swoich przyjaciół z Polski i Europy. Z Mirkowem wiąże też swoje zawodowe plany na przyszłość. Planuję zbudować tam profesjonalny ośrodek z kilkoma boiskami, pełnym zapleczem, gdzie otworzę szkółkę piłkarską dla młodzieży. Po powrocie do kraju planuję też udział w Piłkarskiej Szkole Trenerów pana Ryszarda Kuleszy.

powrót