Studium@WWW TATIANA KOTASIŃSKA

ROZMOWA Z SEKRETARZEM STOWARZYSZENIA DZIENNIKARZY POLSKICH-JANEM PIEKŁO

T.K. Czym różnią się najważniejsze stowarzyszenia dziennikarzy w Polsce i z jakich wywodzą się tradycji?

J.P. W latach osiemdziesiątych, po wprowadzeniu stanu wojennego, zdelegalizowano jedyne w Polsce stowarzyszenie dziennikarzy - SDP. Jego prezesem był wówczas wybitny dziennikarz Stefan Bratkowski. W miejsce SDP powstało wspierające reżim SDPRL. Zrzeszało ludzi posłusznych propagandzie, w dużej części pracowników technicznych, korektorów. Natomiast zdelegalizowane SDP rozpoczęło w podziemiu działalność na rzecz wolnego słowa i demokracji. Po przełomie związanym z rozmowami okrągłego stołu, powtórnie zarejestrowane włączyło się w proces budowy demokratycznego państwa. Obecnie przewodniczącą SDP jest pani Krystyna Mokrasińska, szefowa działu dokumentu TVP S.A., zaś SDPRL przekształciło się (podobnie jak PZPR) w SDRP. W Polsce działają również: Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy oraz Stowarzyszenie Prasy Lokalnej.

T.K. Kwestia sporną są dla stowarzyszeń kodeksy etyczne. Udało się stworzyć Kartę Etyczną Mediów, brakuje jej jednak co najmniej czternastu istotnych nakazów funkcjonujących w kodeksach międzynarodowych. Dlaczego?

J.P. Wszystkie istniejące stowarzyszenia zgodziły się na przygotowanie Karty i z wielkim trudem udało się ustalić 7 punktów deklaracji. Stowarzyszenia posiadają także swoje wewnętrzne kodeksy etyczne. Wiem też o istnieniu wewnętrznych kodeksów w redakcjach (np.: w "Gazecie Wyborczej")...

T.K. Polskie kodeksy robią wrażenie niemal przepisanych z Deklaracji Paryskiej lub Rezolucji 1003 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z 1 lipca 1993 roku. Zatem to etyka uniwersalna, nie uwzględniająca polskiej specyfiki kulturowej?

J.P. Sprawa zachowań etycznych jest bardzo umowna - nie da się tego zmierzyć. Słuszne jest korzystanie z wypracowanych wzorów demokracji zachodnich. Wartości ogólnoludzkie związane są z Kartą Praw Człowieka.

T.K. Na jakiej zasadzie funkcjonuje i w jaki sposób działa SDP w Krakowie?

J.P. Stowarzyszenie zrzesza ludzi, którzy traktują te obowiązki, jako pracę społeczną, nie są więc za nią gratyfikowani. Reagujemy na przypadki, które nas niepokoją, np.: próby przeszkadzania dziennikarzom w ich pracy (znany przypadek z 3 maja- pobicie dziennikarza), trudności w uzyskiwaniu informacji, łamanie wolności słowa, stosowanie cenzury prewencyjnej (przypadek zatrzymania przez sąd filmu o korporacji Amway). Stworzyliśmy swoją agendę: Centrum Monitoringu Wolności Prasy, które mieści się w Warszawie i pomaga sprofesjonalizować naszą działalność. CMWP zajmuje się systematycznie obserwacją sytuacji w mediach; udziela też porad prawnych dziennikarzom, prowadzi też konsultacje dla dynamicznie rozwijających się w Polsce mediów lokalnych.

T.K. Wszystkie wymienione przez Pana punkty dotyczą działań korzystnych dla dziennikarzy, a to tylko jeden aspekt etyki dziennikarskiej. Jak prowadzona jest walka z tzw. ciemną stroną zawodu?

J.P. Istnieje ponad stowarzyszeniowa Rada Etyki Mediów, w której zasiadają doświadczeni dziennikarze z dużym autorytetem w środowisku, funkcjonują stowarzyszeniowe sądy dziennikarskie. Te ciała oceniają przypadki naruszania etyki przez dziennikarzy. Ich orzeczenia mają jednak tylko charakter symboliczny, moralny.

T.K.. W jaki sposób Stowarzyszenie, tu, w Krakowie, reaguje na naruszanie zasad etycznych?

J.P. Wymyśliliśmy nagrodę Hieny Roku dla dziennikarza najbardziej wrednego i nierzetelnego z punktu widzenia etycznego. Organizujemy -lokalnie i centralnie- szkolenia i sympozja dotyczące etyki. Wydajemy też wewnętrzne pismo "Forum Dziennikarzy", gdzie również podejmujemy te kwestie.

T.K. Czy to oznacza, że jako lokalny oddział Stowarzyszenia, nie karzecie dziennikarzy za poszczególne wykroczenia, a sądy koleżeńskie są fikcją?

J.P. Nie odnotowaliśmy w Krakowie przypadku skierowania sprawy do sądu koleżeńskiego. Jest statutowo wybrana grupa ludzi, przygotowana do takiego "procesu" sądowego. Niestety nie mamy możliwości piętnowania przypadków nieetycznego dziennikarstwa, gdyż właścicieli-wydawców i nadawców- nie interesują ani wyroki takich sądów, ani Stowarzyszenia. Oni sami często motywują dziennikarzy do eksponowania przemocy, epatowania sensacją, dla nich ważny jest zysk, a nie etyka. Nie dopracowaliśmy się jeszcze obyczajów, jakie przestrzegane są w niektórych krajach zachodnich. Tam, gdy stowarzyszenia wydają złą opinię o nieetycznych dziennikarzach, ci mają prawdziwe kłopoty ze znalezieniem pracy.

T.K. Co w Polsce kwalifikuje do postawienia dziennikarza przed sądem?

J.P. Na przykład dowody na uprawianą przez niego kryptoreklamę....przekłamywanie faktów...

T.K. Z Pana wypowiedzi wynika, że etyka w polskim dziennikarstwie, to coś abstrakcyjnego...

J.P. Rzeczywiście rodzi się ona powoli i w bólach, ale przez ostatnie10 lat dużo zostało zrobione. Co to znaczy . np. "pisać obiektywnie"? Brzmi to dosyć mglisto. W Stanach Zjednoczonych ten problem również istnieje: "Washington Post" i "New York Times", to dzienniki o odmiennych sympatiach politycznych, które podczas lektury są czytelne. Generalizując widzę dwa trendy: pierwszy - komercyjny (np. jak najatrakcyjniej sprzedać dziennikarsko śmierć lady Diany). Ten napawa mnie obrzydzeniem. Drugi to pomoc ludziom i praca dla społeczeństwa (np. rola dziennikarzy w doprowadzeniu do interwencji w wojsk NATO w Kosowie).

T.K. Zatem dziennikarz to zawód zawsze w jakimś stopniu nieetyczny, jak adwokat i kilka innych profesji?

J.P.. Nie można tego zawodu traktować tylko jako sposobu zarabiania pieniędzy, to także służba społeczna. Bardzo trudno jest być dobrym dziennikarzem, nie mając ukształtowanej własnej skali wartości. Właściwie chodzi o to, żeby być etycznie postępującym człowiekiem. Odwaga nie wystarczy. Byłem dziennikarzem na Bałkanach - tam media zaczęły wojnę i realizowały partyjną propagandę polityków.

T.K. A styl życia dziennikarza funkcjonujący już jako stereotyp lekkoducha chętnie zaglądającego do kieliszka i alkowy koleżanek z pracy? Chyba, że można to oddzielić od etyki zawodowej?

J.P. To zawód trudny, wyczerpujący i stresujący. Regułą za komuny było picie wódki, ale wtedy to nie było dziennikarstwo, tylko tłumaczenie na język polski poleceń partyjnych. Dziennikarz, kiedyś nieudacznik i "pieszczoszek" reżimu, dziś zmienia swój wizerunek. Jego rola jest ważna - jest heroldem demokracji.

T.K. Nasila się jednak konkurencja. Szkoły wypuszczają coraz większą ilość wykształconych dziennikarzy.

J.P. To dobrze, bo przetrwają tylko najlepsi. Gorsi pójdą uprawiać public relations, czyli propagandę za pieniądze firm.

T.K. Na koniec słowo o specyficznym krakowskim światku dziennikarskim, słynącym z wielkich układów i eklektyczności .

.

J.P. Środowisko krakowskie nie wykorzystało wielu szans. Konsekwencją tego były: upadek "Czasu", "Echa", "Tempa". "Tygodnik Powszechny", podobnie jak i "Przekrój" mogły stać się wielkonakładowymi, ogólnopolskimi tytułami; nie potrafiły, czy nie chciały tego dokonać. W dziedzinie mediów w Krakowie nie stało się nic twórczego. Jedyny sukces (ale komercyjny) osiągnęło radio RMF, choć z dziennikarstwem nieporadnym i niedojrzałym.

T.K. Dziękuję bardzo za rozmowę.

powrót