Studium@WWW ILONA WILK
"BLISKIE SPOTKANIA Z NAGĄ PRAWDĄ."

Szymborska napisała, że herbem felietonistów powinna być pchła. Czasami ciężko jednak skakać i wywijać hołubce w powietrzu, gdy problemy przytłaczają i prezentuje się wdzięk słonia, a Lem wydaje się niepoprawnym optymistą. W takich momentach nic tak nie uspokaja, jak obserwowanie ludzi snujących się po ulicach w ciepłe popołudnia. Zamiast planować krwawą zemstę na winnych i niewinnych naszych frustracji, można wciągnąć się w rozszyfrowywanie poszczególnych osób barwnego korowodu, jaki rozwija się przed naszymi oczyma.

O proszę, biegnie oto zadyszany piesek z trudem ciągnący spasiony brzuch. Typowy objaw zapieszczenia - zwierzęta łatwiej kochać niż ludzi (zwłaszcza, że to takie modne). Taki wegetarianin może spokojnie oglądać transmisje z kolejnej masakry i zajadać kanapkę. Z zieleniną oczywiście. Teraz zbliża się grupa rozgorączkowanych studentów komentujących wydarzenia w Kosowie. Młoda, gorąca krew, to im jeszcze zależy, ale i tak głośniej wymawiają słowa: państwo, władza, wojsko nią człowiek i nieszczęście.

Już zmienia się widok. Samo życie. Romantyczna para poddała się nastrojowi i stałam się mimowolnym świadkiem namiętnego pocałunku (jak tu nie zgłupieć, gdy wokół kwiaty, trawka troszkę przykurzona i śpiew ptaków doskonale harmonizujący z hałasem samochodów...).

No i stało się! Zbyt długo zatrzymałam wzrok na wesołym panu i sprowokowałam go do otwarcia się przede mną. Jego problemy egzystencjalne są zupełnie nieinteresujące, a propozycje z gruntu niemoralne. Wiadomo, że dzisiejsze czasy obfitują w ludzi oryginalnych. Jednego z nich miałam okazję spotkać. Zaczepił mnie grzecznie. Poprosił o udzielenie odpowiedzi na pytania ankiety, rzecz to dziś normalna, że ciągle przeprowadza się wszelkiego rodzaju sondaże. Nie wzbudzało to żadnych podejrzeń, a ponieważ miałam trochę czasu, a pan uroczy uśmiech... Temat wywołał mniejszy entuzjazm, bo nie nawykłam do opowiadać ze swadą o nagości, zwłaszcza swojej. Ankieter, zgrabnie wychylony przez okno drogiego samochodu, racjonalnie i czarująco wyjaśnił powody wyboru zagadnienia. Udzielił wyczerpujących informacji o czasopiśmie, dla którego pracuje, a które zajmuje się propagowaniem urody kobiecego ciała. Ta część rynku nie jest mi zbyt dobrze znana i miałam nadzieję, że ankieter rzuci trochę światła na ten problem. I rzucił. Mnie na kolana. Początkowo swoimi bezpruderyjnymi wypowiedziami, a potem widokiem, jaki się przede mną rozpostarł, gdy pan oderwał się w końcu od okna samochodu i spokojnie zaprezentował swój aparat badawczy. Byłam trochę zmęczona i nie chciało mi się biegać z krzykiem po ulicach, więc pozwoliłam zbadać swoją reakcję. Poza tym mogłam wyjść na zacofaną prowincjuszkę.

Wytrwałam. Widok jednoznacznie wskazywał, że ankieter był bardzo zaangażowanym pracownikiem. Podobnie, jak jego koledzy z parków. Tylko tamci są mniej rozmowni. Ten utrzymywał, że pracuje z pieniądze i to duże. Byłam na świeżo po filmie Woody Allena "Celebrity" i pamiętałam, że ludzie mogą zrobić wiele dla kasy i popularności. Gdyby ktoś rozbierał się za frico, oczywiście byłby mocno podejrzany i jednoznacznie potępiony. Ale skoro rozbiera się dla pieniędzy... albo przed kamerami - to wszystko w porządku, można odetchnąć z ulgą. Przecież wiadomo, że szuka się perwersji, odbiorców nie jest łatwo przyciągnąć i zainteresować.

Dwugłowe cielę nie ma żadnych szans. Chyba, że udzieli wywiadu o tym, że jest agentem Obcych. A potem wyda obszerną biografię, która stanie się podstawą scenariusza wysokobudżetowego filmu. Szymborska nic nie wspomina o tym, czy pchła chce kąsać do krwi, czy nie. Po prostu musi.

powrót