Logo AP
Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie
Powrót   I rok II rok Jubileusz
 
Wywiad
Reportaż
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja
O Studium
Wystąpienia
Fotoreportaż
Autorzy

Pozostałe reportaże

Agata Całkowska

Święto farby

Grafitti w słowniku: Malowanie i pisanie po murach bloków, kamienic, budynków publicznych, na stacjach metra i po wagonach pociągów powiązane z innymi rodzajami hiphopowej aktywności. Przeważnie odbywa się to bez zgody właściciela budynku, a więc uznawane jest za przejaw wandalizmu. Czasem odbywają się tzw. jamy (czyt. dżemy), czyli imprezy okolicznościowe podczas których ściany oddane graficiarzom są legalnie malowane.

30 kwietnia i 1 maja. Koszalin. Czołowi polscy graficiarze. Artyści ulicy. Deszcz leje od rana. Farby ściekają ze ścian, marzną palce. Obserwuję powoli pojawiające się kształty liter, postaci, kolory tła. Jeden z graficiarzy przekornie żartuje, że gdyby mógł jeszcze raz wybrać sobie cel zostałby dj-em, bo Ci mają większe powodzenie u kobiet. Każdy z nich zgodnie twierdzi, że grafitti jest bardzo ważną częścią ich życia. Jednak nie mają w sobie nadęcia. Nie tworzą niepotrzebnej ideologii. Co ich łączy? Radość tworzenia.

Rozmawiamy o początkach, czyli o kartce papieru i ołówku. Godziny szkicowania, projektowania tego co miało później pojawić się na ścianie. Pytam o pierwsze dzieło. X-man odpowiada: Pamiętam. No pewnie, że pamiętam. W spożywczym kupiłem dwie multony...śmiech...Co powstało? Namalowałem napis Klan, debilny napis, który nic nie znaczy... nie ja byłem zajarany Public Enemy... hasłami antyrasistowskimi... Miał więc jakiś sens...

D: Mój pierwszy obrazek to zabawna postać... namalowałem i wciągnęło...dziś czasami robię coś spontanicznie...

R: Litery oczywiście - grafitti to litery, rozwinięcie lub skrót twojego crew i twoje imię, charaktery to tak naprawdę tylko tło do liter, najważniejsze w grafitti to imiona nakreślone rozpoznawalnym dla danego twórcy stylem, możesz zmieniać formę, kolory, efekty, ale najlepsi to ci, którzy nie tracą własnego stylu...

Kiedy pytam czy ich nazwiska widnieją w statystykach policyjnych mówią, że to się chyba trzeba zapytać policji. Ale przyznają się do kilku mandatów.

Początki grafitti w Polsce to 1992 rok

X-man szczerze potwierdza, że dzięki grafitti ustawił się w życiu: Maluję farbami za pomocą nanoszenia ich sprężonym powietrzem. Robi projekty dla wielu firm.

Mikołaj jest na co dzień grafikiem komputerowym: Kilka lat temu graficiarze traktowani byli jak wandale. Dziś, kiedy chłopak dobrze maluje jest poszukiwany jak złoto. Naprawdę dziś ciężko znaleźć kogoś kto maluje na poziomie i zgodzi się coś namalować za pieniądze. To jest czasami na zasadzie maluje pan ścianę to może mi pan jeszcze ten płot na różowo malnie... to jest nadal takie podejście....

Kiedy pytam jak odnoszą się do części opinii społeczeństwa, że ich forma działalności to zwykły wandalizm, że są chuliganami odpowiadają: Myślisz, że powiemy teraz no co ty, wiesz mylą się... cała ta kultura ma swoje korzenie w opozycji, wywodzi się z gangów z naznaczania terenu... od początku była czymś nielegalnym...

Czy pociągi pokryte farbą zyskują waszym zdaniem? Tak. Cały ten brud nas fascynuje.

R: Wagony SKM w Trójmieście są jeżdżącymi galeriami... nasze prace przemieszczają się kilkanaście razy w ciągu dnia widoczne nie tylko dla podróżnych, ale dla ludzi w domach, na ulicach, w samochodach... innym czynnikiem jest adrenalina, to jak czujesz się w trakcie malowania i tuż po... nie da się tego opisać...dla ludzi z zewnątrz może to być chore, graficiarze wydają kupę kasy na puszki, ryzykują nawet pozbawieniem wolności, ale dla nas to coś więcej, tu możesz naprawdę się sprawdzić, stawić czoła swoim słabością lękom - bo myślę, że każdy się boi - w końcu stawia na szali swoja przyszłość, może nawet życie... niema zysków materialnych tylko wrażenia wewnętrzne, niezapomniane przygody i prawdziwe przyjaźnie do końca życia. To jest właśnie prawdziwe graffiti! Nie masz tu kilku-kilkunastu godzin jak na legalnej ścianie, ale 6-30 minut.

Próbuję postawić się na chwilę w roli moich bohaterów, co czuje człowiek w środku nocy, który łamie prawo i w każdej chwili może za to zapłacić... Ale równocześnie widzę sens tego co robią i co tu ukrywać lubię naznaczone spray'em wagony...

Mikołaj: W tym momencie to jest tak, że za pociągi się wzięły prywatne firmy, przynajmniej w Warszawie. Chodzą patrole. To już nie jest państwowe, czyli niczyje. Jeszcze trzy lata temu przyjeżdżał facet z Australii, gdzie na zrobienie pociągu miał pięć minut, a u nas można było wtedy 1,5 godziny siedzieć na yardzie( zajezdnia pociągów), on malował wiesz do dziesięciu minut a nasi nawet nie mieli jeszcze ukończonych szkiców. Nie było potrzeby szkolenia się w szybkości. Były też takie sytuacje, że graficiarzy pilnowali kolesie, którzy kradli półki w pociągu.

Kiedy rozmawiamy o tym co sądzą o kolegach, którzy malują obiekty zabytkowe, czy też stare kamienice po remoncie, oceniają to jako najgorsze frajerstwo. Sebastian: No dzieciaki, takie już najgorsze tępaki to robią.

D: Są ludzie pozbawieni wyobraźni, bo to generalnie chyba o takich ludzi chodzi, którzy niszczą, a że przy okazji robią grafitti. Wiesz, to jest tak jak utożsamianie narkotyków z muzyką techno, czy marihuany z hip-hopem.

Mikołaj: Kiedyś było coś takiego jak niepisane prawa...to nie jest fame tylko czysta głupota.. Młodzi nie przestrzegają dziś żadnych barier ... wszystko można... ja nie mówię, że jestem święty... ale to właśnie ci ludzie niszczą wizerunek tego wszystkiego na co pracujemy... ja też parę głupich rzeczy w życiu zrobiłem...ale zabytek to jest zabytek...

Sebastian: Wiesz co innego osiedle...

Pytam o kompleksy odnośnie graficiarzy z Zachodu: nigdy ich nie mieliśmy, tylko czasami myśleliśmy sobie: szkoda że nie mamy takich farb... wiesz, do pewnych rzeczy nie było dostępu... farby były drogie...

Rozmawiamy o historii Basouita. Mówią, że dziś jest zbyt duże nagromadzenie sztuki ulicznej, żeby ktoś zainteresował się nimi.

Mikołaj: jeśli chodzi o przenikanie grafitti do kultury to w tym momencie to i tak przeniknęło... zobacz jaka jest najnowsza kolekcja Pumy, wejdź do sklepu, a tam na zdjęciach dziewczyny pomalowane farbami...wiesz ulica... zobacz jak wyglądają strony gazet. Czasy walczącego grafitti skończyły się dla nas- twierdzi X-man, a przekazy są już tylko prywatne.

Mikołaj: W wielu pracach nadal możesz doszukiwać się ukrytych znaczeń, ale musisz umieć je czytać. Ludzie, którzy się tym nie interesują, nigdy tego nie odkryją. Przekaz tylko dla prawdziwych.

Graficiarze tworzą czasami memoriały. O jednym z nich opowiada Mikołaj:

W Warszawie jest memoriał ku czci chłopaka, który się nazywał Katani. Został zamordowany przez Rosjan. Zaczął po prostu robić interesy z nieodpowiednimi ludźmi. Znaleziono go przy cmentarzu z przestrzeloną głową od tyłu. Został zaskoczony. Oprócz tego, że są tam sceny z jego życia, ..... . z boku namalowaliśmy dwie postacie , które są na ciemno namalowane i stoją tyłem... to jakby ta ciemna strona życia... wiesz postacie te symbolizują jego morderców...

Pytam o przyjaźń: kiedyś były bardzo burzliwe czasy...kiedy zaczęliśmy robić komercyjne projekty wielu z naszych kumpli było przeciwko... wiesz dopóki nie dojrzeli do tego, że sami zaczęli tak zarabiać.

D: Rozumiem to. Dla jednych jest to sposób na przetrwanie. Jeśli nie mają innej możliwości zarabiania, a ogromny talent od Boga to czemu nie. Łączą przyjemne z pożytecznym.

R: Obojętne mi to. Moje ambicje wykraczają daleko poza graffiti także osobiście nie wiążę przyszłości z możliwością zarabiania na graffiti. Dla mnie to czysta niesplamiona materializmem pasja.

Moi rozmówcy są dziś mężczyznami koło trzydziestki. Malują ściany blisko 10 lat, czasami dłużej. Czego uczę się od nich? Chcieć to móc. Tworzą ścienne malowidła bo kochają to robić. Definiują grafitti najprościej i myślę, że jest w tym jedyna prawda: Grafitti to wesołe malowanie po ścianach. Są farby, paczka znajomych, możesz miło spędzić czas, wyrazić się, bez grubszych teorii. Nie ma co gadać, kochamy to robić.

Smród farby: Tak, coś w tym jest.

D: choć od jakiegoś czasu maluję w masce, bo jest to bardzo szkodliwe, kłopoty z oskrzelami, wątrobą, alergie. Wiesz, te farby to toksyny.

Bum na grafitti się skończył - twierdzi D. - Młodzi malują, ale chyba sami do końca nie wiedzą dlaczego. Myślę, że robią raczej więcej złego niż dobrego, generalnie jakieś takie dziwne rzeczy, często zupełnie niedopracowane. Na pytanie dlaczego malujesz? D: odpowiada: Nie wiem... nie analizuję już tego.

D: Dla wielu to było taka pasja na jeden sezon. Młodzi ludzie się łatwo zniechęcają , bo wszystko by chcieli mieć od razu. Fame, technikę... Wszystko mają podane na talerzu, więc po co się wysilać. W dobie Internetu, masy sklepów z farbami, magazynów, dochodzenie do czegoś samemu, własną inwencją, rozwojem, nie opłaca się. To jest przykre, ale nic nie zrobisz...

Dziś na jamy, jak ten w Koszalinie, zjeżdżają pojedynczo malarze z całej Polski. Kiedyś było ich więcej, każde niemal duże miasto w Polsce miało stałą ekipę, która malowała razem. D: dziś, nie ma już takich podziałów.

Pytam o hip-hop. Tak jest gdzieś blisko grafitti. Wyrósł na podobnym gruncie buntu. Jednak nie znaczy to wcale, że nie ma wśród nich osób, które słuchają muzyki filmowej , metalu czy rocka.

Dopóki nadal wyznaczasz sobie cel, chcesz stworzyć coś dobrego, zostawić coś dla innych na ścianie jest okej.

R: Generalnie większości znajomym, mojej mamie podoba się to, co maluję, to miłe, ale najważniejsze, żeby mi się podobały, bo maluje dla siebie, a nie dla ludzi. Maluje obrazki na mieście w miejscach, gdzie chodzę żeby je oglądać i analizować w czasie.

Duża większość moich rozmówców na co dzień pracuje w różnego rodzaju firmach, agencjach reklamy, kilku zawodowo tworzy grafitti użytkowe, malują wnętrza dyskotek , sklepów, tworzą witryny stron internetowych, projektują ciuchy dla młodzieży. Początki wspominają jako czasy wielkiej przygody. Jeśli ludzie interesujący się grafitti, znają ich prace, to jest to dla nich największa radość.

Dla mnie te dwa dni w Koszalinie, gdzie w zimnie i deszczu obserwowałam prace chłopaków, dały mi wiele do myślenia. Myślę, że w swoim zaangażowaniu byli o krok bliżej sztuki niż niejeden artysta, który w tym samym czasie tworzył coś w cieple pracowni.

W paczce starych, sprawdzonych kumpli wydobyto piękno ścian

Graficiarze mają swój honor. Choć ich intencje są niezrozumiałe nadal dla większości społeczeństwa oni budują nasz świat na nowo. Zmieniają charakter domu, ulicy, pociągu. Pomyślmy sobie, że te obiekty, miejsca na mapie, to kartki bloku rysunkowego, więc czy pusta kartka jest ładniejsza od tej pełnej ukrytych znaczeń i barw?.

* dziękuję moim rozmówcom, nawet tym pragnącym pozostać anonimowymi, gdyby nie ich pomoc tekst ten nigdy by nie powstał

Logo AP
rok akademicki
2005 / 2006

Copyright ©Studium Dziennikarskie 2005 - 2006