Logo AP
Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie
Powrót   I rok II rok Jubileusz
 
Wywiad
Reportaż
Felieton
Prasa
Radio
Telewizja
O Studium
Wystąpienia
Fotoreportaż
Autorzy

Pozostałe felietony

Renata Drach

Coś z nami nie teges?

"Polacy nie gęsi i swój język mają" - powiedział swego czasu pewien poczciwy Pan z Nagłowic. Owszem mają, co więcej - znają, jednak coraz rzadziej używają.

Niestety piszę te słowa, będąc w pełni świadomości i z nieukrywanym smutkiem. Wspomniany przeze mnie Rej może i w grobie się nie przewraca z uwagi na to, że sam naszej pięknej i wykwintnej polszczyzny nie uskuteczniał żadnymi ozdobnikami! Natomiast jego, co bardziej wysublimowani następcy zapewne nieraz się już w owym grobie, mówiąc kolokwialnie, przekręcili. Coś, rzeczywiście, nie teges.

Oto prosta codzienna sytuacja. Trafiam w sieci na stronę, której już sam opis uświadamia mi, że mam do czynienia ze slangiem, nazwijmy go za autorem - hip hopowym, na dodatek z okolic stolicy(raczej należałoby użyć dość nowatorskiego określenia: "dialektoslang").Zagłębiam się w lekturę tegoż właśnie hip hopowego dialektoslangu podanego w formie, fakt faktem niezbyt profesjonalnego, ale jednak - słownika. Czytam i czytam mając bacznie na uwadze tendencję rozwojową języka, rozrastania się jego niszowych form, asymilacji nowych wyrażeń i całej reszty tych dość skomplikowanych mechanizmów- słowem sterty bzdur. Wszystko to naturalnie rozumiem doskonale, teorię mam w małym (a może lepiej środkowym?) palcu, jednak zastanawiam się: ki diabeł wcisnął do polszczyzny wszystkie spoxy, narxy, i dzięxy. Pal licho, wcisnął jak wcisnął, one się całkowicie rozpanoszyły, rozsiadły wygodnie w tym naszym języku, który już w połowie nie jest nasz. Ja rozumiem cały proces amerykanizacji, wszelkie anglicyzmy, obecnie modne i oczywiście "trendy", niezwykle szybko asymilują się w różnych językach, które widocznie czują się gorsze i chłoną podobne wyrażenia.

Skoro już obracamy się w klimatach ornitologicznych i doszliśmy do wniosku, że Polacy gęsi, to dodam jeszcze od siebie, że papugi! I to nieprzeciętne - nie mam tu na myśli jedynie języka. Ale jednak pozostając w kręgach lingwistycznych, to na Boga, dlaczego zamiast tych chorych "iksów" nie może w naszym języku istnieć sobie pełnoprawne "dzięki" czy "na razie"?

O "spox" nie wspomnę, bo wędrując po obszarach jego drzewa genealogicznego dojdziemy do korzenia "spoko", a stąd już bardzo daleko do precyzji. Sądzę,że chodzi o szeroko pojętą ekonomię języka, jednak - jeżeli już zamiast wysłać "esemesa "wolimy po prostu "eska" - to tego już zupełnie nie pojmuję. Pochodzenia owego "spoko" domyślam się w zupełności ale zasadniczo mam problem jasnego określenia, cóż właściwie to "spoko" znaczy.

Ok., w porządku, dobrze, dobra, nie ma sprawy, nic się nie stało, jasne, pewnie, nie widzę problemu, wyluzuj, fajny, interesujący, fantastyczny - to tylko kilka synonimów "spox'a". Jest ich więcej. Jednak stąd już daleko mu do prostego wyrazu "spokojnie".

Ciekawie sprawa się ma również z ostatnio modnymi imionami. Tu obserwuję również dość silne naleciałości pochodzące z języka angielskiego: Jessika, Kevin, Pamela, Nikola, nawet - i tu komentarz pominę - Miriam. Czy chcemy być bardziej zachodni? Bardziej globalni? Moja odpowiedź brzmi: bardziej śmieszni. Dodajemy sobie wartości, kopiując bezmyślnie wyświechtane zwroty, przez co wydaje nam się, że jesteśmy bardziej zjednoczeni, medialni (ostatnio modne słowo) i, jak już wyżej wspomniałam, "trendy". Robimy to nieświadomie, a może i świadomie - robimy ciągle. Żaden to powód do dumy, ale robimy. Cóż, jakby nie patrzeć, coś z nami nie teges. Więc może zmienić słynny cytat: "Polacy to gęsi, mimo iż swój język mają"!

Logo AP
rok akademicki
2005 / 2006

Copyright ©Studium Dziennikarskie 2005 - 2006