Do strony głównej Studium Dziennikarskiego   Do strony głównej Akademii Pedagogicznej  
Rok akademicki 2004/2005
Strona główna   

 

Prace studentów   
I rok   
II rok   

 

Linki   

 

Autorki   
   Felieton   |    Reportaż   |    Wywiad   |

Gabriela Miodek

Operacja „Sokratejski bąk”

Żmije zygzakowate to bardzo pożyteczne gady. 14 kwietnia PAP poinformowała, że zakończyły one zimowy sen.

Jak co roku o tej porze opuściły swe schronienia i wypełzły na bieszczadzkie połoniny. Wystarczyło im kilka miesięcy snu, by zregenerować siły i z nastaniem wiosny wziąć się do pracy. Na realizację czeka przecież tyle planów. Obowiązki domowe, podobnie jak i te względem całej gromady gadów polskich, również domagają się wypełnienia. Ale nie byle jakiego, na odczep się, broń Boże! Liczy się tylko wypełnienie skrupulatne i solidne, niemal heroiczne.

Tymczasem inne polskie żmije, od lekko zdziecinniałego sposobu bycia nazywane często pieszczotliwie żmijkami, zamieszkujące okolice Wiejskiej, dotąd zdradzają oznaki letargu lub przynajmniej senności. Nie dziwmy się jednak, Przedstawiciele Gromady Ssaków! Żmijki bowiem – pro publico bono – niestrudzenie przez kilka ostatnich lat odmawiały sobie zbawczej dawki snu. Walcząc z własnymi słabościami, uparcie pokonywały usypiające działanie ziaren maku, rozsiewanych przez Hypnosa, kuszących - mimo wszystko - słodką ulgą dla oczu i umysłu. Doceńmy ich siłę woli! Doceńmy poświęcenie! Żmijki to w gruncie rzeczy bardzo pożyteczne zwierzęta. W obecnym - to nic, że onirycznym - stanie zadają kłam oskarżeniom o egoistyczne i nacjonalistyczne zapędy. Nawet śnienie ich jest patriotyczne: śnią o tym, jak sen ich narodowy ciałem się staje. Niestety, tylko śnią.

Nie tylko żmijki już wstały. Stopniowo odpowiednie służby donoszą o kolejnych nieśpiących już królewiczach, a to z gatunku misiowatych, a to z kleszczowatych. Tu i ówdzie ryknie niedźwiedź i pogoni paru z kontrgatunku macho, gdzieniegdzie też lądują kleszcze. I właśnie te ostatnie pasują do wyżej opisanych żmijek, niczym... niech pomyślę... kleszcz do żmijki właśnie. Te mikroskopijne pajęczak, z natury pasożytnicze, mogłyby się dobru wspólnemu przysłużyć. Chwytliwym łapkom, którymi amortyzują sobie upadki z gałęzi i liści na apetycznie wyglądające fragmenty skóry różnych istot, postuluję zmienić zadanie z infekcjonośnego na pobudkonośne. W miejscach wysokiego stężenia żmijki organizowano by zmasowane ataki kleszczy polskich na żmijki. Akcje miałyby charakter incydentalny, tzn. wykorzystywałyby element zaskoczenia oraz osłabienia czujności przeciwnika. Czas jej trwania uzależniono by od osiąganych efektów. W imię dobrze pojętej troski o interes narodowy na wstępie przeprowadzono by tylko wśród kandydatów do tych antyżmijowych specoddziałów selekcję ze względu na obecność wirusów babeszjozy i boreliozy.

Oto plan misji „Sokratejski bąk”:

  1. Lądowanie na powierzchni obiektu
  2. Poszturchiwanie obiektu
  3. Kopanie obiektu
  4. Kąsanie obiektu
  5. Wstrzykiwanie obiektowi środka snobójczego typu Red Bull

Po akcji – wycofanie na pozycje pierwotne i obserwowanie jej rezultatów w gotowości do powtórzenia misji. Gra jest warta świeczki! Istnieje bowiem realna szansa na lepszą poprawę, tj. na poprawę, która będzie prawdziwsza i skuteczniejsza od tych wszystkich popraw i napraw, które takowymi były na czas zaledwie trwania aktu mowy; po nim zaś stawały się poprawami gorszymi.

Ryzyko? Owszem jest. Lecz cel szczytny.

Zatem, drogie kleszczyki, ku chwale ojczyzny, zaczynamy przygotowania do akcji „Sokratejski Bąk”:

Aniele Boży, stróżu nasz,
Co zawsze przy kleszczykach trwasz...

Gabriela Miodek

© copyright Studium Dziennikarske