Do strony głównej Studium Dziennikarskiego   Do strony głównej Akademii Pedagogicznej  
Rok akademicki 2004/2005
Strona główna   

 

Prace studentów   
I rok   
II rok   

 

Linki   

 

Autorki   
   Felieton   |    Reportaż   |    Wywiad    |

Monika Łącka

Nocny patrol

W jakim stopniu obecność ochrony wpływa na Państwa poczucie bezpieczeństwa? To pytanie zadawałam mieszkańcom krakowskiego Prokocimia.

Ich odpowiedzi były bardzo zróżnicowane:

- „Wiem, że na osiedlu jest ochrona i ta świadomość bardzo mi pomaga, zwłaszcza, kiedy późnym wieczorem wracam z pracy”- Anna, 35 lat.

- „Pijane grupy młodzieży były, są i będą i nawet ochrona tego nie zmieni” – Józef, 50 lat.

- „Często wracam nocą do domu, dlatego cieszy mnie obecność ochrony, ale mam nadzieję, że pomoc nigdy nie będzie mi potrzebna...” – Agnieszka, 25 lat.

- „... Nikt nie jest w stanie zagwarantować mi, że nie zostanę napadnięty np. przez agresywnych pseudokibiców.” – Andrzej, 60 lat.

Jest poniedziałkowy, deszczowy wieczór, minęła godzina 18.30. W siedzibie firmy PSI przy ulicy Górników zbierają się ochroniarze. Niedługo wyjadą na codzienny patrol Prokocimia. Tej nocy będę im towarzyszyła podczas pracy. Szybko przebierają się w mundury, zabierają niezbędne wyposażenie i kwadrans później wyjeżdżamy busem na Plac Jerzmanowski. Tu, po ostatnich instrukcjach od kierownika zmiany, następuje podział na dwa trzyosobowe zespoły. W tej agencji ochrony pracuje kilka kobiet, dwie dzisiaj poznaję. Jestem w ochronie i nie żałuję tego. To był impuls, spontaniczna reakcja na ogłoszenie w prasie o kursie pracowników ochrony... – mówi jedna z nich - Od tego zaczęła się moja przygoda....

Ludzi czasem dziwi widok kobiety na patrolu, ale dziewczyny świetnie sobie radzą w terenie. Są sytuacje, w których potrafią sprawdzić się nawet lepiej od mężczyzn- komentuje szef.

19.00- wyruszamy w teren...

Teren osiedla został umownie podzielony na pół. Na najbliższe 2.5 godziny zostaję przydzielona do patrolu nr 1. Niektórzy mieszkańcy chcieliby, żebyśmy pilnowali tylko ich bloków, bo przecież płacą za naszą obecność, ale oczywiście to niemożliwe - komentują pracownicy PSI - działamy przede wszystkim prewencyjnie, a dopiero w razie potrzeby interweniujemy. Umowa między Spółdzielnią Mieszkaniową Prokocimia a firmą ochroniarską została zawarta na okres dwunastu miesięcy, od 30.06.2004r. do 30.06.2005r., trwają jednak rozmowy dotyczące jej przedłużenia. Comiesięczna dopłata mieszkańców do czynszu wynosi 10zł. Kwota uzyskiwana w ten sposób przez PSI, pozwala na wystawienie dwóch trzyosobowych, pieszych patroli, wspieranych przez dwa samochody (Seicento i bus). Auta przez pięć godzin naszej pracy jeżdżą po terenie Prokocimia. Dzięki temu można natychmiast pojawić się na miejscu wezwania. W między czasie dociera jeden z pieszych patroli i tworzy się silna grupa interwencyjna- wyjaśnia kierownik zmiany. Dodatkowo w bazie są jeszcze dwie osoby dyżurujące przy telefonie. Wszelkie niepokojące zjawiska można anonimowo zgłaszać pod numerem: 658 - 96 - 96.

Deszcz ciągle pada, a my powoli przemierzamy uliczki Prokocimia. Teraz jest jeszcze spokojnie – mówią moi towarzysze – pracujemy do północy, a zgłoszenia najczęściej są między godziną 21 a 23. Dowiaduję się również, że podobnie jak na większości osiedli, głównym problemem są grupy pijanej młodzieży zakłócającej porządek. Uciążliwi a często także niebezpieczni są pseudokibce. Zbliżają się derby, czyli ważny egzamin dla „pojednanych” kibiców. Dla nas będzie to jednak czas podwyższonego ryzyka, słyszę od jednego z ochroniarzy.

Wydaje się, że chłód i deszcz zniechęciły nastolatków do wieczornych spotkań między blokami. Dochodzimy do osiedlowego supermarketu i już z daleka słychać krzyki pijanych osób. Z bezpiecznej odległości obserwuję przebieg zdarzenia. Młodzież próbuje się awanturować, słyszę wyzwiska pod adresem interweniującej ochrony... Po dziesięciu minutach zostaje przywrócony spokój. Na szczęście, tym razem nie było potrzebne wsparcie drugiego patrolu, ani wezwanie policji. Wystarczyło samo pouczenie- mówi ochrona. Zbliża się godzina 21.30, czas na krótką przerwę, czyli spotkanie całej dzisiejszej grupy na Placu Jerzmanowskim. Szybki posiłek, ciepła herbata i znowu trzeba wyruszyć w teren. Teraz opuszczam osiedle i z kierownikiem zmiany jadę w zupełnie inne miejsce, będące również pod opieką PSI.

Prokocimskie akademiki

Należą do Uniwersytetu Jagiellońskiego, a uczelnia ma zawartą umowę z firmą ochroniarską. Przez całą dobę przy akademikach jest samochód PSI. Uczelnia nie udostępnia nam żadnego pomieszczenia, w którym moglibyśmy czuwać nad bezpieczeństwem studentów, dlatego - niezależnie od pory roku i temperatury – naszą siedzibą jest auto. Na zmianę patrolujemy teren i stoimy przy drodze dojazdowej- słyszę od dwóch ochroniarzy pełniących dziś służbę. Trzeci z panów sprawdza niebezpieczny obszar wokół akademików.

Wkrótce wyruszam razem z nim na obchód. Chwilę później spotykamy kilku studentów pijących alkohol, ale po krótkiej wymianie zdań znikają w akademikach. Pracuję tu już dwa lata. Zauważyłem, że studenci sprawiają problemy tylko przez pierwszy semestr studiów -mówi mój towarzysz - Potem może przyzwyczajają się do nas, a może rozumieją, że jesteśmy tu dla ich dobra.... Nie jesteśmy wszechobecni, ale błyskawiczna reakcja na krzyk studentki może być dla niej ratunkiem, dodaje. Niestety, niektóre osoby same proszą o nieszczęście korzystając z niestrzeżonego, bardzo niebezpiecznego przejścia do ulicy Wielickiej. Studenci uważają, że to krótsza droga do autobusu. My natomiast sprawdziliśmy, że jest dłuższa od tej, której pilnujemy, a właśnie tam najczęściej dochodzi do napadów. Na szczęście niedawno zamontowano tam oświetlenie, choć to i tak niewiele pomaga- opowiada pracownik PSI. Równie niebezpiecznym miejscem są stare forty Prokocim, gdzie nocą zbiera się pijana młodzież i narkomani. Dawniej często dochodziło tam do gwałtów. Wracające późnym wieczorem z praktyki w szpitalu studentki na pewno czują się pewniej, widząc z daleka nasz oświetlony samochód- dodaje. Idziemy teraz w stronę ostatniego groźnego punktu, bramek przy pobliskim hipermarkecie. Już nie jeden mieszkaniec akademika stał się tutaj ofiarą złodziei – słucham kolejnej opowieści ochroniarza – kilka tygodni temu, dziewczyna z wyłamanymi palcami trafiła do szpitala. Sprawdzamy teraz akademickie budynki, tu ochrona może przejść tylko przez korytarz na parterze. Na piętrach wolno interweniować dopiero na wezwanie z portierni. Obchód terenu został zakończony. Razem z kierownikiem zmiany jadę w kierunku Placu Jerzmanowskiego. Minęła 22.45.

Ostatnia godzina

Oba piesze patrole spotykają się znowu na placu. Łączą się w jeden duży i busem sprawdzają obszar osiedla. Pozostaję w samochodzie szefa. Razem z nim zacznę ostatnią godzinę pracy w Prokocimiu. Deszcz przestał padać, ale znacznie się ochłodziło.

Firma PSI należy do porozumienia Bezpieczny Kraków, czyli zrzeszenia firm ochroniarskich (m.in. Dyskamu i Security Gepard, patrolującego sąsiedni Kozłówek). Dzięki temu zawsze gotowe do akcji są specjalne grupy interwencyjne, przydatne zwłaszcza w tzw. czasie podwyższonego ryzyka (np. po meczach piłkarskich), mówi kierownik zmiany. Na ulicach jest spokojnie, ale w radiostacji słyszymy wezwanie do jednego z bloków. Na miejsce jedzie już bus z siedmioosobową grupą ochroniarzy. Mijamy bankomat przy ulicy Teligi, miejsce częstych napadów. Teraz nikogo nie widać w pobliżu. Dojeżdżamy do osiedlowych garaży. Na szczęście uspokoiły się już włamania do samochodów i kradzieże. Jeśli jednak wóz patrolowy przejeżdża tędy, to powinien zatrzymać się na kilka minut – zabieg czysto prewencyjny- wyjaśnia szef. Podczas postoju okazuje się, że bus był wezwany do uspokojenia nietrzeźwej młodzieży, zakłócającej ciszę nocną na klatce schodowej. Nastolatkowie próbowali się awanturować, ale pracownicy PSI bez problemu wyprowadzili ich na zewnątrz. Co potrafi młodzież spożywająca alkohol w blokach, wiedzą mieszkańcy każdego osiedla... Powoli jedziemy ulicami Prokocimia. Już niedługo koniec pracy, dzisiejsza noc jest wyjątkowo spokojna.

Koniec służby

Dochodzi północ, patrole podjeżdżają do bazy przy ulicy Górników. Kolejna służba dobiegła końca, czas wracać do domów.

Monika Łącka

© copyright Studium Dziennikarske