Do strony głównej Studium Dziennikarskiego   Do strony głównej Akademii Pedagogicznej  
Rok akademicki 2004/2005
Strona główna   

 

Prace studentów   
I rok   
II rok   

 

Linki   

 

Autorki   
   Prasa   |    Radio   |    Telewizja    -->

Anna Dąbrowska

Blask w oczach


"Kraków", 2005, nr 5.

Nie robi tego dla rozgłosu. Od trzydziestu lat ZENON MILC pomaga niewidomym. Uważa to za swoją powinność, za coś zwyczajnego. Aktywnością zaraził kolegów z pracy. Wspólnie zbierają pieniądze dla Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących z ulicy Tynieckiej.

- Proszę nie pisać o mnie, proszę pisać o dzieciach, to one są tutaj najważniejsze - powiedział, gdy spotkaliśmy się w ośrodku dla dzieci niewidomych i słabo widzących. Krakowski taksówkarz Zenon Milc budynek przy Tynieckiej 7 zna bardzo dobrze, jest tutaj częstym gościem. Wychowankom ośrodka zaczął pomagać w połowie lat 70. Pracował wtedy jeszcze w krakowskiej "Armaturze". Był jednym z oddających krew dla chorej koleżanki. Po tej akcji został honorowym krwiodawcą.

Honorowi Dawcy Krwi z "Armatury" założyli książeczkę mieszkaniową dla osoby niepełnosprawnej. Wybór padł na jedną z podopiecznych ośrodka przy Tynieckiej. W dniu przekazania książeczki okazało się, że potrzebujących jest więcej. Pan Zenon wraz z kolegami zaczął zbierać fundusze na kolejne książeczki mieszkaniowe. W ciągu piętnastu lat otrzymało je piętnaścioro wychowanków ośrodka.

W 1987 roku zrezygnował z pracy w Armaturze, ale zmiana zawodu nie oznaczała zaniechania pomocy osobom niewidomym. Przeciwnie, swoją aktywnością zaraził kolegów z Radio Taxi 9! 9, gdzie pracuje od osiemnastu lat. Wspólnie zbierają pieniądze potrzebne placówce. Podczas akcji "Przywróćmy oczom blask" opowiadali klientom o dzieciach z ośrodka oraz zachęcali do kupna cegiełek. Za zebrane pieniądze udało się sfinansować cztery operacje i potrzebny placówce sprzęt.

Próżno żyje, nikomu niepotrzebny

Zenon Milc po raz pierwszy pomógł wychowance ośrodka trzydzieści lat temu. Przez ten okres organizował różne akcje, między innymi "Przywróćmy oczom blask". Corocznie, w ostatnim dniu szkoły wręcza najmłodszym wychowankom zegarki specjalnie zaprojektowane dla niewidomych. Pamięta również o dzieciakach, które po raz pierwszy przekroczyły próg ośrodka. Na dobry początek ma dla nich czekoladę i maskotki.

Z racji swego zawodu spotyka wielu ludzi. Nigdy w towarzystwie pasażerów nie zapomina o dzieciach z placówki. Nieraz klienci proszą o numer konta lub pomagają w inny sposób. Czasami proponują, by zawieźć ich do ośrodka, gdzie dowiadują się o problemach dzieci niewidomych, z jakimi boryka się dyrektor Mieczysław Kozłowski. Na przykład okna. Kiedy po raz pierwszy umówiłam się w ośrodku z panem Milcem, zwróciłam uwagę właśnie na poklejone taśmą okna, co ma chronić przed zimnem i wypadaniem ich z futryny. Prawie wszystkie tak wyglądają, nawet w gabinecie dyrektora.

Dużym problemem jest ciasnota. W trzypiętrowym budynku mieści się szkoła podstawowa, gimnazjum, 4-letnie technikum o specjalizacjach: administracyjno-biurowej, technika ogrodnika, stroiciela instrumentów muzycznych, asystenta operatora dźwięku. Jest szkoła muzyczna I stopnia i policealne studium zawodowe kształcące w czterech specjalizacjach. W ośrodku prowadzone są również zajęcia dla dzieci, które nie przekroczyły szóstego roku życia i internat dla 283 wychowanków. Zenon Milc uważa, że budynek jest zbyt mały, aby pomieścić 574 uczniów. - Dobrym rozwiązaniem byłaby nadbudowa czwartego piętra. Na razie jest to tylko marzenie - mówi.

Kiedyś problemem były także organy, konkretnie - ich brak. Jednak od kilku dni podopieczni dyrektora Kozłowskiego mają powód do radości. Kupiono organy. Teraz potrzeba pieniędzy, aby je spłacić. Brakuje jeszcze 13 tys. zł. Milc zauważa, że będzie to szczęśliwa trzynastka. - Nikt tak nie potrzebuje muzyki, jak niewidomi. Zresztą wśród uczniów jest wiele osób z doskonałym słuchem muzycznym i zdolnościami w tym kierunku.

Być albo nie być

W latach 90. wraz ze zmianą ustroju zmienił się również sposób pozyskiwania środków. Bez fundacji, sponsorów i ludzi dobrej woli trudno funkcjonować placówce niosącej ludziom pomoc. Dla wielu ośrodków wsparcie takich ludzi jak pan Milc to po prostu istnienie.

- Dzisiaj - zauważa pan Zenon - wszyscy do wszystkich wyciągają ręce po pieniądze. Jest tak wielu potrzebujących, że nie wiadomo komu pomagać. Być może dlatego społeczeństwo jest coraz bardziej obojętne na losy słabszych. Przyzwyczailiśmy się do ich obecności do tego stopnia, że zrodziło to znieczulenie, przestaliśmy zauważać tych ludzi.

Przyjaźń krakowskiego taksówkarza z ośrodkiem dla dzieci niewidomych i słabo widzących trwa do dzisiaj. Dyrektor Kozłowski o Zenonie Milcu mówi, że jest jedynym wiernym i zawsze chętnym do niesienia pomocy.

Milc związał się z ośrodkiem w 1975 roku, a rok później urodziła mu się córka. To, co robił, pewnie ją zafascynowało, skoro dzisiaj sama zajmuje się niewidomymi. - Poszła w moje ślady - stwierdza ojciec i uśmiecha się, zapewne z dumy. Wydarzenia ostatnich tygodni wiele zmieniły w naszym postępowaniu i postrzeganiu świata. Po śmierci Jana Pawia II wielu mówiło, że trzeba być lepszym człowiekiem, nie przechodzić obojętnie obok drugiej osoby. Zenon Milc bez rozgłosu od trzydziestu lat uważa to za swoją powinność, za coś zwyczajnego. Stare irlandzkie przysłowie mówi, że najlepszym schronieniem dla człowieka jest drugi człowiek. On wie o tym najlepiej.

Anna Dąbrowska

Osobom, które zechcą pomóc Specjalnemu Ośrodkowi Szkolno-Wychowawczemu dla Dzieci Niewidomych i Słabo-widzących w Krakowie, ul. Tyniecka 7, podajemy nr konta: BHP PBK I O Kraków 89 1060 0076 0000 3300 0001 1664

© copyright Studium Dziennikarske