Do strony głównej Studium Dziennikarskiego   Do strony głównej Akademii Pedagogicznej  
Rok akademicki 2004/2005
Strona główna   

 

Prace studentów   
I rok   
II rok   

 

Linki   

 

Autorki   
   Felieton   |    Reportaż   |    Wywiad   |

Stanisław Brdej

O podatkach...

Wiosna na świecie, a tu trzeba płacić podatki. Monika Dziedzic w Businessman Magazine pisze, że ludzie nie lubią płacić podatków. Widać to nawet w architekturze.

W siedemnastowiecznej Holandii podatki budowlane zależały od wielkości podstawy domu. Stąd zabudowa tego okresu wyróżnia się wąskimi i płytkimi, acz wysokimi kamienicami. W Wenecji wysokość podatków zależała od szerokości fasady, dlatego budowano kamienice wąskie z przodu a szerokie z tyłu. W Grecji, Turcji, Tunezji fragmenty rusztowań pozostawia się na długo po zakończeniu budowy, co ma unaoczniać tamtejszym podatkobiorcom, że budowa ciągle jest w toku i na płacenie podatku jeszcze nie czas. W 1695 w Anglii każdy, kto miał więcej niż 5 okien, musiał płacić dodatkowy podatek. W ten sposób przez 150 lat, bo tak długo obowiązywał ten przepis, fiskus w dosłowny sposób przyczynił się do szerzenia ciemności (złośliwi twierdzą, że ciemnoty). W Polsce z nieużywanych magazynów, szklarni czy hal zdejmuje się dachy, ponieważ ustawa o opłatach lokalnych bezdasznych budynków nie uważa. Na podstawie badań współcześni naukowcy twierdzą, że akceptowalny społecznie próg obciążeń podatkowych wynosi 10%. Kościół wiedział to i bez badań już w średniowieczu, pobierał wszak dziesięcinę. Nie był więc tak pazerny jak współczesny fiskus. Może też i dlatego trwa tyle lat.

***

Dlaczego jeden człowiek, chcąc powiedzieć coś drugiemu człowiekowi za pośrednictwem nadajnika telewizyjnego, musi starać się o pozwolenie u trzeciego człowieka - pyta Stanisław Michałkiewicz na łamach portalu Interia.pl. Udziela też obszernej odpowiedzi, która konkretyzuje i rozszerza zagadnienie, przez co jednak osłabia wymowę samego pytania. A pytanie jest jednym z tych, których wymowa ma sama w sobie wielką dramaturgię. Każda odpowiedź pomniejsza go, rozmywa problem. No bo dlaczego jeden człowiek, chcąc powiedzieć coś drugiemu człowiekowi, musi uzyskać zgodę trzeciego człowieka? I dodajmy - zapłacić mu jeszcze za tę zgodę ciężkie pieniądze? Czy siedzący z pilotem w ręce na miękkiej kanapie kartofel jest do tego stopnia pozbawiony woli i wiedzy? Albo inaczej: narażony na tak wielkie niebezpieczeństwa, że w imię opieki i ochrony trzeba mu tatusiować? A może jednak chodzi o pieniądze, władzę, którą one dają, decydowanie o tym, kto, do kogo i o czym ma mówić? W jakiś sposób łączy się to z utrzymywaniem całego systemu zabierania, zasilania, marnowania i rozdawania, zwanego systemem podatkowym. Widać jest ten system bardzo na rękę zarówno tym, którzy biorą, jak i tym, którzy dają, skoro tak trudno go zreformować, uprościć, sprawić, by stał się maszyną nakręcającą gospodarkę, nie zaś rozrosłym rakiem żerującym na jej najzdrowszych tkankach. W tym wypadku nie o samą gospodarkę chodzi. Zły system podatkowy niszczy także wolność słowa, kulturę, demokrację.

***

W tym roku podatnicy przekazali dziesięciokrotnie więcej instytucjom pożytku publicznego w ramach możliwości oddania 1% swoich podatków na cele dobroczynne. W zeszłym roku można to było zrobić po raz pierwszy, ale akcja ta nie była rozpropagowana i przekazano tylko 10 mln złotych. W tym roku suma ta doszła do 100 mln, a trzeba powiedzieć, że samo przekazanie pieniędzy nie jest ułatwione. W wielu wypadkach trzeba wyłożyć swoje pieniądze i fiskus zwraca je w terminie do trzech miesięcy. Zawsze trzeba wybrać uprawnioną do odebrania pieniędzy instytucję, wypełnić blankiet przekazu, iść do banku lub na pocztę i wpłacić pieniądze. Nie jest nam obojętne, na co idą nasze pieniądze. Zadajemy sobie trud, by trafiły bezpośrednio tam, gdzie mogą najwięcej – naszym zdaniem – pomóc. Chcemy, by nasze ciężko zarobione pieniądze były efektywnie wykorzystywane. Czy z taką sama dbałością podchodzą do tego poborcy podatkowi? Czy nie więcej uwagi poświęcają tworzeniu coraz liczniejszych obciążeń?

***

W ubiegłym roku podatnicy polscy pracujący za granicą (np. w Wielkiej Brytanii) rozliczając się w Polsce mogli odliczyć sobie od podatku płaconego w kraju diety - za każdy dzień pobytu jedna dieta. Sytuacja naturalna, praca za granicą, zagraniczna płaca, ale i wydatki w wysokościach zagranicznych. W tym roku to się zmieniło. Pracując nawet cały rok za granicą można odliczyć tylko 30 diet. Zarabia się tam dużo, ale i dużo się wydaje, stąd na poprzednich warunkach fiskus niewiele dostawał. Ale od czego pomysłowość? Przecież można zabrać to, co ktoś zarobił. Zarobił - więc należy się podatek. A czy to fiskusa wina, że w Wielkiej Brytanii mieszkania drogie? Że jedzenie drogie? Że autobusy, metro drogie? Czy to wina polskiego fiskusa? No proszę uczciwie powiedzieć! Nie. Wiadomość z ostatniej chwili. Żeby nie płacić zagranicznych podatków trzeba się wymeldować na więcej niż pół roku. O czym dzieci urzędników - zdaniem jednego z internautów GW - wiedziały wcześniej.

***

Od 1 maja fryzjerzy, kosmetyczki, fotografowie i właściciele parkingów muszą mieć kasy fiskalne. Na razie ci prowadzący działalność gospodarczą. Wkrótce może i wszyscy podatnicy. Pomoc sąsiedzka, domowa, płatna czy bezpłatna - wszak to działalność! Należy się podatek. Obecnie jest to szara strefa. Nie dostarcza budżetowi wpływów, nie powiększa PKB - miernika ludzkiego dobrobytu. Skopiesz żonie ogródek, żona ugotuje ci kluski. Wystawicie sobie paragony, zapłacicie podatki, budżet się zasili, (więcej będzie na służbę zdrowia, choćby na niedofinansowane zakłady dla psychicznie chorych), PKB będzie rosło i dobrobyt będzie większy. Póki nie ma jeszcze kas fiskalnych, prawowity obywatel pójdzie na pizzę, do kopania ogródka wynajmie firmę, aby podatku nie uszczuplać, PKB nie pomniejszać. A na starość opieka społeczna się nami zajmie, nie jakaś córka czy żona, tylko firmowa umieralnia uzbrojona w kasę fiskalną i płacąca podatek dochodowy, VAT, akcyzę i co tam jeszcze.

Stanisław Brdej

© copyright Studium Dziennikarske