Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Wywiad

Wiersze oczyszczają

Agata Grylewicz rozmawia z z Michałem Zabłockim, autorem rewolucji poetyckiej Multipoezja.

Michał Zabłocki - ur. w 1964 r. Poeta i reżyser, artysta krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Jego autorski projekt Multipoezja, czyli rewolucja poetycka wstrząsnęła światem poezji. Pisze wiersze na zamówienie, na żywo, wiersze skandaliczne, na czacie, wyświetla je na murach w ramach akcji "366 wierszy w 365 dni", maluje na chodnikach, stworzył nowe gatunki: Radiopoemat, Telepoemat. Autor tekstów największych przebojów Grzegorza Turnaua, (Naprawdę nie dzieje się nic, Cichosza, Bracka, Tutaj jestem), Agnieszki Chrzanowskiej, (Nie bój się nic nie robić, Cały świat płonie) i wielu innych artystów piwnicznych. Reżyser i producent 20 teledysków i ponad 70 reklam telewizyjnych. Niegdyś mistrz Polski juniorów w szermierce. Laureat plebiscytu Muzycznej Jedynki za najlepszy tekst roku (Cichosza). Autor tomów wierszy Natężenie Świadomości, Pustka w środku, Warjutkowie i wielu innych.

Jak rodzi się poeta, panie Michale?

Nie wiem, czy jest jakaś zasada. Mogę mówić o sobie. Jako poeta rodziłem się z pozoru bardzo łatwo i wcześnie, a w istocie bardzo długo, mozolnie i późno. Bardzo wcześnie zacząłem pisać, ale bardzo późno zorientowałem się, że pisanie jest centralnym punktem mojego życia. Szukałem długo i mozolnie. Nie bardzo wyobrażałem sobie siebie w tej roli. Jestem typem aktywnym. Potrzebuję działania i wyraźnej motywacji, a pisanie wierszy w moim wydaniu przez długie lata wiązało się z całkowitą osobnością, wręcz można powiedzieć - odwróceniem się od świata. Nie brałem udziału w żadnych konkursach literackich. Nie zabiegałem o publikacje. Koncentrowałem się zupełnie na czymś innym. Pisanie traktowałem jako refleksję z różnorodnego życia. Ale długo tak nie wytrzymałem. Czułem, że tracę czas, że powinienem poświęcić więcej energii i czasu docieraniu do odbiorcy, do czytelnika. Wydałem dwie książki, ale to mi nie wystarczało. Książka wydała mi się zbyt wątłym środkiem komunikacji. Zacząłem szukać innych sposobów i tak narodziła się multipoezja.

Kto powiedział panu, że właśnie tędy droga?

Nikt mi nie mówił, że tędy droga. Przeciwnie: wszystko zdawało się wskazywać na to, że to ślepa uliczka. Nikt wkoło tego nie robił. Nie miałem żadnej pewności, że choćby jeden z projektów multipoezji się powiedzie. W dalszym ciągu traktowany jestem jako ktoś z zewnątrz. Zarówno inni poeci, jak i krytycy patrzą z powątpiewaniem na moje działania. Nie wierzą i nie wspierają mnie. Właściwie jest tylko jedna osoba, która od fazy koncepcji bardzo kibicowała całemu projektowi, podpowiadała i dodawała mi skrzydeł. To Agnieszka Chrzanowska. Ufam jej pod względem artystycznym. Jest wielką artystką i jestem dumny, że mogę z nią współpracować. Niespodziewanie mocne wsparcie otrzymuję ze strony publiczności. Od tych wszystkich, którym udaje się wejść w kontakt z moimi wierszami w różnych okolicznościach. Publiczność i Agnieszka dodają mi skrzydeł. Resztę muszę wywalczać sam.

Poezja sama w sobie wymaga zmian, czy chodzi tu tylko o zmianę formy prezentacji?

Poezja sama w sobie wymaga zmian, jeśli chce się poważnie zdecydować na zmianę formy prezentacji. Tu nie chodzi o sezonową sensacyjkę. Tu chodzi o trwałe zmiany w poetyckim pejzażu. Jeśli mówimy o trwałych zmianach, to mamy na myśli coś, co da poczucie rozwijającego się gatunku. Trwałej tendencji, a nie fanaberii na użytek znudzonej publiczności. Multipoezja nie jest dla znudzonej publiczności. Jest dla publiczności, której nie ma, która się wykruszyła i zanikła. A zanikła między innymi dlatego, że wiersz oddalił się od odbiorcy, a poeta zamknął na wewnętrznej emigracji. Zarówno poetę jak i wiersz trzeba zreformować.

Poezja rzeczywiście wymaga rewolucji? Rewolucja- brzmi agresywnie i nawiązuje do charakteru dzisiejszego świata. Dla wielu czytelników natomiast, poezja to powrót do krainy spokojności. Czy taką funkcję spełnia także multipoezja?

Poezja wymaga rewolucji i to rewolucji radykalnej. Wymaga jej właśnie po to, żeby zaspokoić potrzebę powrotu do krainy spokoju. Ale przede wszystkim żeby w ogóle zwrócić uwagę współczesnego człowieka na fakt, że istnieje sztuka słowa tzw. wiązanego, że ona doszczętnie nie umarła. Żeby miał tego świadomość. Żeby szukał.

Życie dąży do spłycenia obyczajów - coraz szybsze tempo, coraz mniej treści, agresja, ogromne natężenie barw, świat reklam atakuje widza-czy z poezją nie będzie tak samo? Czy zwyczajne wiersze przestaną zachwycać ludzi żądnych już tylko wrażeń i prowokacji?

Moim zdaniem multipoezja spowoduje powrót do poezji drukowanej, bo będzie rodzajem przynęty, haczyka, który można połknąć i iść dalej. Nie ma być tylko haczykiem i nie ma być reklamą literatury papierowej. Ma się zawsze realizować tu i teraz. To znaczy tam i wtedy. Ale dodatkowo spełni takie funkcje. Będzie pomostem pomiędzy tym, co popularne a tym, co ambitne. Może właśnie wręcz będzie tym, co popularne.

Wiersze i ich treści nie zanikają w formie? Są na murach, ulicach,czacie...

Wiersze i ich treść zawsze wynikają z formy i w formie się realizują. My czasem tylko tej formy nie zauważamy. Nie zauważamy jej wtedy, gdy jest całkowicie zgodna z naszymi oczekiwaniami. To znaczy wtedy, kiedy zgadza się z tym, co uznajemy za poetyckie. Jeśli wiersze się z tego wyłamuje - zwracamy uwagę na formę i zaczynamy się nad nią zastanawiać. "Uwiera nas". Oczywiście może nastąpić tzw. "przerost formy nad treścią", a dzieje się tak wtedy, gdy jest mało do powiedzenia, a środki bujne - na przykład bardzo wiele słów, konceptów, figur retorycznych itp. Ale to nie grozi raczej multipoezji.

Czy ludzie nie zaczną traktować owej popularnej poezji przedmiotowo i nie stanie się ona dla nich kolejnym, płytkim elementem konsumenckiego życia?

Lepsze to niż niebyt. Poezja jest w niebycie. Niby jest, ale nikt jej nie konsumuje. Bo też nikt jej nie rozumie! Poezja współczesna jest o wiele za głęboka dla współczesnego człowieka. Ona jest nawet za głęboka dla tych, którzy ją piszą. Oni jej sami nie rozumieją. Jakby tylko przeczuwają. Musi istnieć poezja prostsza. O wiele prostsza. Ale jednocześnie nie banalna. To trudna sprawa.

A sam poeta. Czy myśli na codzień wierszami, przy prasowaniu,na basenie,w samochodzie?

Teraz piszę zupełnie inaczej niż kiedyś. Zorganizowałem swoje pisanie. Piszę w Dobrym Towarzystwie, piszę w Piwnicy pod Baranami, Piszę w Onecie, pisze wiersze na mury, piszę teksty piosenek. Jest tego bardzo dużo. Każda z tych form wymaga innej strategii, innego podejścia. To jest barwne. Można więc powiedzieć, że myślę wierszami wszędzie tam, gdzie sobie postawię taki cel. Staram się stawiać sobie jak najwięcej takich celów.

Wiersze pomagają w życiu?

Wiersze są dla mnie nieodzowne. Bez wierszy nie potrafiłbym żyć. To jest mój sposób radzenia sobie z sytuacjami, z problemami. Przeczytanie dobrego wiersza jest jak oczyszczenie. Napisanie dobrego wiersza, to oczyszczenie całkowite. Oczywiście tylko na trochę. Na teraz. Na dziś. Na kilka dni. Potem narastają kolejne problemy. Trzeba napisać kolejny wiersz. Rozwiązać w ten sposób kolejną sprawę. Proza kieruje życiem każdego człowieka i on musi walczyć codziennie o to, żeby w jego życiu znalazła się poezja. Musi wywalczać dla niej miejsce, rozszerzać jej obecność. To dotyczy każdego. Dla mnie osobiście "rozpychanie się" poezji we wszechogarniającej prozie ma - jak już wcześniej wspomniałem - wymiar w pewnym sensie leczniczy. Jeśli utrafię w punkt, który boli i opiszę go odpowiednio - ból znika. Klęska staje się sukcesem. Proza staje się poezją.

Czym są wiersze, jak powstają i skąd się rodzą?

Wiersze powstają - jako się rzekło - z problemów. Z doskwierających okoliczności. Czasami z tematów i pomysłów, ale częściej właśnie z problemów. Temat bądź pomysł też zresztą zawsze muszą koncentrować się wokół jakiegoś problemu. Problem zaciekawia. Każdy ma problemy. A pomysły ma nie każdy. Nie każdy reaguje na pomysły. Poprzez problem łatwiej jest się porozumieć z odbiorcą. Chodzi o to, żeby wiersz nie był skargą, ale żeby niósł rozwiązanie.

Jak rozwiązywać problemy marząc a jednocześnie niosąc prawie czterdziestoletni bagaż?

Mam czterdziestoletni bagaż i żyję wciąż marzeniami. Jestem beznadziejnie naiwny. Łapię się na tym i sam siebie pouczam, ale niewiele to daje. Wiem, że przez to wiele tracę, ale kto wie, ile bym stracił, gdybym radykalnie się zmienił. Na pewno bardziej uważam na ludzi niż kiedyś. Nie jestem aż tak otwarty. Przyglądam się. Często odstraszam, zanim zrobię pierwszy krok. Z pisaniem jest podobnie. Im dłużej odpędzam konkretne myśli, tym bardziej się destylują.

Jaki mamy teraz czas dla poetów?

Wspaniały. Czyli taki sam jak zawsze. Czyli beznadziejny. Poeci, jak to się mówi, mają przesrane już z definicji. Nic się w tej mierze nie zmienia i nie zmieni. Można tylko próbować jakoś mimo wszystko z tym żyć.

Mimo tego posiadają oni poczucie niesionej misji?

Niestety tak.

Wywiad

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003