Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Wywiad

Antyeuropejska wieś

Anna Niziałek rozmawia z Zbigniewem Niziałkiem - rolnikiem z jednej ze świętokrzyskich wsi.

Polska wieś nadal niechętnie odnosi się do planowanego wstąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej. "To wyrzeknięcie się dziedzictwa swoich przodków, tradycji narodowej i religijnej" - stwierdza rolnik.

Jest pan rolnikiem w liczącej około pięćdziesiąt gospodarstw świętokrzyskiej wsi. Co może pan powiedzieć o kondycji rolnictwa w tym rejonie?

W mojej wsi rolnictwem zajmują się głównie ludzie starsi, którzy od pokoleń zajmują tę samą działkę ziemi. Obecnie mieszkańcy tej wioski coraz częściej imigrują do miast, a co za tym idzie za kilka lat nie będzie miał kto uprawiać ziemi. Jest u nas może pięć większych gospodarstw, a pozostałe są małe, nie przekraczające zwykle 1ha. Są one mało produktywne, wszelka produkcja rolna ogranicza się do zaspokojenia własnych potrzeb, niewielu rolników ma nadwyżki przeznaczone na sprzedaż. Nie ma też wyspecjalizowania produkcji, tzn. każdy uprawia po kawałku wszystkiego. Moim zdaniem jest to słuszne rozwiązanie, bo w jednym roku jakiś produkt rolny jest opłacalny, przynosi zyski, a w następnym roku nikt nie chce go kupić.

Od wielu lat obserwuje się proces zmniejszania się liczby ludności na wsi. Dlaczego młodzi uciekają do miasta?

Niewątpliwie młodzi boją się ciężkiej, fizycznej pracy. Poza tym zawód rolnika to niepewna przyszłość: ciągle grożące niebezpieczeństwo klęsk żywiołowych, chociażby powodzie, które śledziliśmy w ubiegłych latach. Rolnik nie ma też stałych dochodów, albo są one duże, albo nie ma ich wcale, wszystko zależy od rynku zbytu. Muszę tutaj dodać, że ostatnio panuje taka moda, aby wracać na wieś. Ludzie z dużych metropolii (z Warszawy, z Krakowa) wykupują, po stosunkowo niskich cenach, opuszczone domy wiejskie, jakieś niewielkie działki ziemi, bo chcą w ten sposób odpocząć od miejskiego hałasu. Tacy jednak nie zajmują się rolnictwem, po prostu przyjeżdżają tutaj pomieszkać.

Jak pan ocenia opłacalność rolnictwa na przykładzie własnego gospodarstwa?

Jak już mówiłem, tutejsze gospodarstwa są małe, więc trudno wymagać, żeby były opłacalne. Moje gospodarstwo należy do większych w tej okolicy, obejmuje około 20 ha. Tak jak wszyscy, nie nastawiam się na żadną konkretną produkcję. Zajmuję się hodowlą bydła, trzody chlewnej, uprawiam wszystkie możliwe rodzaje zbóż, kukurydzę. Największe dochody czerpię z uprawy buraków cukrowych, pod warunkiem, że jest urodzaj, a co za tym idzie- wysokie plony. Ludzie, którzy mają małe gospodarstwa, czyli większość mieszkańców tej wioski, pracują dodatkowo w pobliskich miasteczkach.

Czy tak przedstawia się sytuacja w całym województwie świętokrzyskim?

Nie. W okolicach Sandomierza rolnicy nastawiają się na produkcję warzywną i sadowniczą. W Kotlinie Sandomierskiej panuje sprzyjający temu mikroklimat, tereny są raczej równinne. Moja miejscowość- Miłoszowice- leży w paśmie Gór Świętokrzyskich, pola są tu więc wąskie, pochyłe, rozdrobnione, a to sprawia, że nie wszystkie uprawy udają się.

Jak wykazują sondaże Polacy z coraz większym entuzjazmem opowiadają się za wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. Jarosław Kalinowski, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, powiedział unii "tak". Co pan sądzi, z perspektywy rolnika, o planowanym polskim traktacie akcesyjnym ?

Sam głosowałem na PSL. Nie potępiam Kalinowskiego za tę decyzję, ale się z nią nie zgadzam. Osobiście jestem bliższy politykom LPR. Jestem przeciwnikiem integracji europejskiej. Po wstąpieniu Polski do UE upadnie polskie rolnictwo, na rynku będą preferowane towary unijne, zaś o rodzimych się zapomni. Polska będzie pełniła rolę drugorzędną w stosunku do pozostałych państw członkowskich. Pochodzę z rodziny, która od pokoleń zajmuje się rolnictwem i stąd moje konserwatywne poglądy. Podobne podejście do tej kwestii ma większość tutejszych ludzi.

Rozumiem, że jest pan pesymistycznie nastawiony do Unii Europejskiej ....

Mało powiedziane "pesymistycznie". Nie wierzę w to, że integracja przyniesie wzrost zarobków i stopy życiowej. Euroentuzjaści to przeważnie ci, którzy chcą opuścić swój kraj i zarabiać w jakimś obcym państwie. Mogą się oni trochę rozczarować- przecież w większości krajów UE stopa bezrobocia jest porównywalna z tą w Polsce. Przystąpienie do unii to wyrzeknięcie się dziedzictwa swoich przodków, tradycji narodowej i religijnej. Warunki przystąpienia są przecież upokarzające, to coś na zasadzie: "oddajcie nam majątek, a my będziemy się wami opiekować". Cała ta propaganda o lepszym jutrze Polaków w UE, kojarzy mi się z PRL- owską propagandą, aby dogonić i przegonić dobrobytem USA. Jeśli chodzi o wieś, to zapewne obcokrajowcy wykupią polską ziemię i nic chyba więcej nie trzeba mówić- jeśli nie ma polskiej ziemi, to nie ma też Polski.

Czy widzi pan jakieś korzyści , które mogłaby wyciągnąć Polska z integracji europejskiej?

Na pewno przydałyby się modernizacje w naszym rolnictwie, co unia chce zagwarantować. Kusząca jest też wizja pomocy finansowej ze strony 15-tki, ale to wszystko marzenia, które nie doczekają się na realizację. Aby zyskać tak dużo, Polska musi dać jeszcze więcej, to nie podlega dyskusji.

Jakie są największe problemy z jakimi boryka się dzisiejsza wieś?

Główny problem, to niskie ceny na produkty rolne. Gdyby rolnik otrzymywał za swe wytwory godziwą zapłatę i miał je gdzie sprzedać, wszystko inne byłoby bardzo proste, nie trzeba by mu było żadnych doradców rolnych, ani programów pożyczkowych typu SAPARD. Innym problemem, ale już niezwiązanym z rolnictwem, jest edukacja dzieci ze środowisk wiejskich. Mają one gorszy start życiowy, gorsze warunki nauki niż dzieci z dużych miast.

W ramach UE działa program pomocy finansowej dla 11 państw Europy Środkowej i Wschodniej PHARE, którego celem jest wspieranie procesu przemian gospodarczych i umacniania systemów demokratycznych. Program polega też na restrukturyzacji rolnictwa. Czy mogłoby to rozwiązać problemy wsi?

Wydaje mi się, że taki program jest dobry. Wiąże się z szeregiem reform na wsi, ze zmianą jej infrastruktury. Ma też swoje złe strony, np. słyszałem, że w moim rejonie jakiś Niemiec wykupił rejon przyrodniczy, zaś gdy Polak chce zobaczyć ten teren, musi za to płacić. PHARE nie jest instytucją charytatywną, żeby wziąć należy dać.

Już latem ubiegłego roku rolnicy mogli ubiegać się o dotacje z unijnego programu SAPARD. Okazało się jednak, że zainteresowanie rolników dopłatami jest znikome. Skąd ta niechęć?

Nie starałem się o dotacje z SAPARD. Aby je otrzymać należałoby dokonać dużych inwestycji, ułożyć biznesplan(za który trzeba zapłacić), a przede wszystkim trzeba dysponować odpowiednim zapleczem finansowym, co przy obecnej sytuacji wsi jest równoznaczne z zaciągnięciem kredytu w banku. Aby otrzymać zwrot kosztów, trzeba pomyślnie zakończyć inwestycję. To zbyt ryzykowne.

Jak pan sobie wyobraża przyszłość swojego gospodarstwa?

W ciemnych barwach, zwłaszcza gdy słyszę głosy bogatych farmerów niemieckich, którzy są zadłużeni w bankach i narzekają jeszcze bardziej niż polscy rolnicy. Z artykułów jakie czytuję w prasie rolniczej wynika, że aby wyrównać dochody polskiego i unijnego rolnika, ten pierwszy musiałby otrzymać 130% dopłat unijnych (chodzi tu o plon z hektara). Ja osobiście uważam, że po wstąpieniu do UE Polska byłaby jedynie dobrym rynkiem zbytu dla 15-tki. Krótko mówiąc: zalew obcego kapitału i upadek rodzimej gospodarki- to moja wizja przyszłości. Jeśli chodzi o moje gospodarstwo, to nie przewiduję w najbliższym czasie żadnych zmian.

Wywiad

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003