Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Reportaż

Edyta Wójcik

A najbardziej mi żal... kolorowych jarmarków...

Słyszałam, że jest tam wszystko. Postanowiłam sprawdzić. Na przystanku przy Hali Targowej wysiadło sporo osób, w tym i ja. Dzisiaj sobota, dzień targowy, z Krakowa i okoliczjeżdżają tłumy ludzi w poszukiwaniu najróżniejszych rzeczy. Są wśród nichkolekcjonerzy, hobbyści, antykwariusze, ludzie, którzy przyjeżdżają specjalnie na targ, aby coś sprzedać. Są i tacy dla których hala jest miejscem pozwalającym na to, aby żyć. Jednym się powodzi lepiej, drugim gorzej. Widać to po tym, jak wyglądają ich stragany. Czy mają na czynsz, żeby opłacić miejsce pod dachem, czy też rozkładają się na kocu lub folii. Pierwsze wrażenianieciekawe. Wokół szum, mnóstwo ludzi, większość z nich pod wpływem alkoholu. W powietrzu unosi się zapach kurzu, potu, wymieszany z drażniącym aromatempieczonych kiełbasek. Wolnym krokiem wchodzę w nieznane mi dotąd miejsce.

- Są odznaki PTTK? - pyta młody chłopak. Moją uwagę zwraca stół zapełniony różnego typu odznakami i plakietkami. Przy stoliku stoi starszy szpakowaty mężczyzna -właściciel kolekcji. Jego przyjazny uśmiech zachęca mnie do nawiązania rozmowy.- Zbieram głównie sportowe, te najbardziej schodzą - mówi. - To moje hobby.Zbierałem długo, teraz sprzedaje podwójne egzemplarze.... Dowiaduję się, że sam jest kibicem Garbarni. - Oglądam raczej w domu, na mecze nie chodzę, to już nie dla mnie. Ludzie bardziej oglądają pokaźną kolekcję niż kupują. Pytam o cenę odznak. Najtańsze są po 5 zł. Te najrzadziejspotykane dochodzą do kilkudziesięciu. Z rozmowy wnioskuję, że interes raczejkiepsko idzie... Przepycham się dalej, trzymając mocno torebkę - podobno kradną. Faktycznie pełno tutaj ludzi, raj dla kieszonkowców. Mijam grupę mocno już wstawionych kolesi. - Patrz jakie cyce - mówi jeden z nich. Są wyraźnie zainteresowani oglądanym "Playboyem".

Kiedy wchodzę pod znajdującą się w centrum targowiska plandekę, wydaję mi się, że panuje tutaj inna atmosfera. Pełno tu stoisk z książkami, sprzętemfotograficznym, biżuterią, militariami, pornografią. Przy jednym ze stoisk pełno ludzi - podchodzę. Na stole leżą klasery z widokówkami, zniszczone, pożółkłe, niektóre pewnie przedwojenne. Większość z nich jest zapisana. Są także listy, stare banknoty, dokumenty. Biorę klaser, przeglądam. W nim widokówki z okresu okupacji hitlerowskiej przedstawiające, m. in. siedzibę Gestapo, Adolfa Hitlera... Interesujące. Chcę dowiedzieć się czegoś więcej.- Nie udzielam informacji - słyszę opryskliwą odpowiedź sprzedawcy. - Kurwa, gdzie ona jest? - jest wyraźnie poirytowany szukając czegoś w torbie dla starszego pana. Zdegustowana odchodzę...

Korzystając z pobytu na targu postanawiam wybrać coś dla siebie. Trochę z boku stoi kobieta w średnim wieku, dobrze ubrana. Sprzedaje biżuterię. Korale - mówi, że prawdziwe. Są drogie. Pytam czy często tutaj bywa. - Nie, tylko w soboty, ciężko coś sprzedać. Panie oglądają, ale zależy, co komu się podoba. Będące obok mnie nastolatki śmieją się. - Te to takie jak dla Maryny- wskazują na sznur czerwonych korali. Kobiecie robi się przykro. - Widzi pani i tak mogę stać do usranej śmierci. Zagaduję jeszcze, czy skupuje biżuterię. - Niechętnie - odpowiada. - Chyba,że ma pani coś wyjątkowego, tego co mam, nie mogę sprzedać.

Jest koło południa. Gwar, liczba osób, przyprawiają mnie o zawrót głowy. Robię się głodna. Przy jednym ze stoisk znajduje się coś na kształt "grilla polowego". Spasiony, łysiejący właściciel opieka kiełbaski w warunkach godnych odwiedzin Sanepidu. Nie ma gdzie usiąść, tym bardziej, że jedynymi smakoszami kiełbasek są podpici mężczyźni. Zatłuszczony kawałek kartonu informuje o cenie tutejszego rarytasu - 3.5 zł. Obraz ten raczej przyprawia mnie o mdłości i zrezygnowana ruszam dalej...

Spacerując po targu zauważam niejedną zmartwioną osobę siedzącą na ziemi, otoczoną różnymi przedmiotami. Aby zarobić na chleb musi się z nimi rozstać. I już nie wiem czy gorsze jest to, że sprzedaje coś do czego jest przywiązana, czy to że nikt tego nie kupuje. Obserwuję staruszkę, ubraną na czarno, twarz pomarszczona, smutne oczy. Przed nią na kawałku folii leżą jakieś zabawki,stare buty, zegarek, moździerz (bardzo ładny). Pytam o ten ostatni. - Dziecko, ile łaska, bylem tylko na chleb miała, bo w domu mąż nierób i córka chora. Siedzę tu od rana i jeszcze nic nie sprzedałam... Poczułam woń przypraw. W koszach na ziemi widzę ich mnóstwo. - Proszę spróbować mamy najlepsze- zachwala sprzedawca. - Takiego koperku jeszcze pani nie jadła, prosto z Konina. Worek każdej z przypraw w cenie 5 zł. Kupuję suszony koperek i prażoną cebulę. Jak się potem okazało niezłe działanie miał ten koperek, zapakowany w większych rozmiarów dilerkę, tak jak i wszystkie zioła.

Z racji, że interesuję mnie fotografia, chcę poszukać obiektywu do mojego starego Zenita. Znajomi mieli rację, jest tutaj wszystko. Parę kroków dalej stragan z zegarkami (podróbkami), lupami, aparatami fotograficznymi, obiektywami i ...strasznie pijanym właścicielem. -Pani, ja pani wszystko załatwię. Z Warszawyżem to przywiózł. Niestety obiektywu, którego szukałam chwilowo nie miał, alezapewniał, że na za tydzień załatwi. Oczywiście "tanio". Smród alkoholu staje się nie do zniesienia, przy czym mój podchmielony rozmówca rozgaduje się nadobre. Żali się na koniunkturę i ciężkie czasy. Jest bardziej otwarty od innych handlujących. Bywalcy Hali Targowej to zamknięte środowisko. Trudno do nich dotrzeć. W stosunku do siebie uprzejmi, ale z dystansem. Ważny jest pieniądz. Konkurencja nie jest mile widziana. Tak, jak policja....

Na stoisku przy małym sklepie spożywczym podoba mi się wiele antyków. Jest tutaj porcelana, pięknie zdobione kryształy, kielichy, świeczniki.... - Panie Staszku, może hamburgerka? - pyta kolega sprawiającego wrażenie pyszałkowatego właściciela. - A chętnie, chętnie- kieruje wzrok na stojącą przy kryształowych kieliszkach parę. - Niech pan kupi coś kobiecie, łyżeczkę, kieliszeczek. Ktoś inny ogląda stary moździerz. Mnie podoba się najbardziej słoń. - Ten słoń jest bardzo stary, proszę pani, zrobiony z miedzi, wykładany masą perłową. Proszę spojrzeć gdzie niegdzie złocony. Kosztuje 180 zł. Kiedy pytam o pochodzenie słonia pan Staszek spuszcza głowę i zmieszany unika odpowiedzi. Takich drogocennych przedmiotów o tajemniczej przeszłości znajduje się na targu więcej. Ich ceny są różne, od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.

Stoją w przejściach z klaserami. Oferują karty telefoniczne z różnych dziedzin,polskie i zagraniczne. Ktoś pyta - Ile pan da za kolekcję Titanica? Kupiłem w Anglii. Rzadko zdarza im się coś sprzedać. Wymieniają się między sobą, rozmawiają o swoim hobby. Największym zainteresowaniem cieszą się wśród dzieciaków, bo starszych kolekcjonerów jest już coraz mniej.

Najmłodsi mogą też uzupełnić swoje zbiory o figurki z popularnych "jajek - niespodzianek".Na dużym blacie, znajdują się również "resoraki", ludziki z klocków Lego i nawet zapomniane historyjki z gum do żucia.Dzieciaki często mi coś przynoszą. Układ mam prosty: skupuje po złotówce, a sprzedaje po trzy. Mam ograniczone możliwości, nie mogę wszystkiego od nich kupować, no i sprzedać też to ciężko. Mimo, że jestem tu codziennie interes idzie kiepsko. Zdarza się też,że ktoś mi rąbnie coś ze stołu. W oddali słyszę głos dziecka Tato, patrz jaka kolejka! Zaintrygowana idę w tym kierunku. Parę kroków dalej dostrzegam pudła wypełnione kolejkami elektrycznymi i makietami. Do Krakowa przyjeżdżam po to, żeby kupować. Rynek zbytu mam w Warszawie. Stary, jak to tam schodzi, niepomyślałbyś, ile można zarobić na głupich kolejkach słyszę rozmowę nieźle prezentującego się mężczyzny ze swoim kolegą.

Jest parę minut po godzinie 14, ruch trochę zmalał. Niektórzy składają swoje stragany. Zastanawia mnie, jaki mieli dzień. Czy z dzisiejszego utargu będą zadowoleni? Na ich twarzach rysuje się zmęczenie. Tylko przy stoiskach z pismami pornograficznymi gwar nie ustał. Faceci stoją, oglądają gazetki, często głośno zachwycając się nad ich zawartością. Żałosny obraz... Zresztą nie jedyny... Obserwuję kilku pijanych, niechlujnie ubranych mężczyzn. Stoją sobie w kółeczku i delektują się tanim winkiem...

Zmęczyło mnie te kilka godzin przebywania na targu. Atmosfera panująca tam strasznie mnie przytłoczyła. Postanawiam wracać do domu, zwłaszcza, że dzień targowy również dobiega końca. Nie pozostało nic godnego uwagi. Chłopcy handlujący pirackimi nagraniami, czy kasetami video z najnowszymi premierami kinowymi, to przecież normalne, powszechne zjawisko. Udaję się na przystanek. Po kilku godzinach "spaceru" wreszcie spokojnie mogę sobie usiąść w tramwaju.

Uczucia mam mieszane...

Reportaż

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003