Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Reportaż

Dorota Piątek

Dzień pracy pod szkłem

Zaćmienie słońca a pomidory

Jest godz. 6. O tej porze Kraków sennie pokazuje już swe wielowiekowe kształty. Światło dzienne leniwie otula gród pod Wawelem. Większość krakowian dopija właśnie kawę, inni korzystają jeszcze ze snu. Tymczasem w krzeszowickich szklarniach rozpoczął się kolejny dzień pracy.

***

To właśnie przy ul. Żbickiej 32 znajduje się zespół szklarni znanej firmy PHRO Krzeszowice. W Małopolsce to jedna z większych spółek zajmująca się produkcją i hodowlą warzyw. - Oprócz nas są już mniejsze obiekty szklarniowe w Pszczynie, Borach Malinowskich, rejonach Tarnowa i Mielca - mówi Krzysztof Cichy, dyrektor spółki. Kiedy idziemy obejrzeć szklarnie, ich ilość rzeczywiście robi wrażenie. Ciekawe co tak naprawdę się w nich dzieje?

***

Godz. 6.30. Wchodząc do 1,5 hektarowej szklarni, przede wszystkim czuję się cieplej. Termometr wskazuje 200C, to idealne warunki dla uprawianych tu pomidorów i ogórków. Zanim jednak trafią do ust konsumenta, czeka ich długi okres dojrzewania i pielęgnacji, za co odpowiadają pracownicy.

***

Pół godziny temu rozpoczęli pracę. Dwóch spóźnionych mężczyzn przebiera się w pomieszczeniu obok w letnie koszule i spodnie. Za chwilę dołączą do reszty załogi, która składa się z 8 kobiet i 3 mężczyzn.

***

Podchodzę do pracownicy pochylonej nad niedojrzałym krzewem. Ogląda liście zielonych jeszcze pomidorów, szybko podwiązuje je sznurkiem, sprawdza grunt. Wszystko dzieje się w ułamkach sekund.- Pracujemy tu od 6 do 15. Każda kobieta ma w tym czasie do nadzoru odpowiednią ilość pomidora. Ja mam do zrobienia 10 długich naw, czyli grządek - opowiada Zofia Leśniak, pracownica z 26 - letnim stażem. Za chwilę wraca do pracy, podwiązuje już ósmy krzew. Dwie grządki obok spocone kobiety w skupieniu owijają pomidory specjalnymi żyłkami. Nie starcza już sił na rozmowę.

***

Wystarczy choćby drobne niedopatrzenie, by zmarnować kilkaset dojrzewających roślin. Przekonał się o tym niedawno Sławomir Gleń, młody pracownik obsługujący urządzenie do nawożenia. - Pracuję tu już 6 lat, ale za każdym razem stresuję się tak samo. Przy komputerze trzeba myślec i kombinować. Zdarzyło się, że przez tydzień koledzy nie nawozili pomidorów. To znaczy oni myśleli, że wszystko jest w porządku, ale komputer ich przechytrzył. Kierowniczka zauważyła, że rośliny źle wyglądają i nie było żadnego usprawiedliwienia. Dziś to się już nie zdarza.

***

Pracownik ścisza głos. Do szklarni wchodzi Ewa Pająk, dyrektor ds. produkcji. Rozmowy milkną. Obserwując podwładnych, szefowa mówi: - Widzi pani, sadzimy rośliny od 20 stycznia do 8 lutego. Wcześniej oczywiście tę rozsadę trzeba przygotować. Robimy to na miejscu, to znaczy trzeba wysiać nasiona, jak są małe rośliny to przepikować, potem rośnie to około miesiąca w jednej szklarni. Później przenosi się na miejsce stałe.- Po chwili dodaje: - Jak widać podłoże jest sterylne. Nie sadzi się u nas w grunt, tylko cała szklarnia jest ofoliowana.

***

Po kształtującym skądinąd wykładzie wybija godz.13. To czas 15 - minutowej przerwy na posiłek. Kobiety wychodzą sprawnie z naw, ściągają robocze rękawice i opuszczają szklarnię. Parę metrów dalej dwóch mężczyzn zajętych jest rozmową. Jeden z nich, wspięty na drabinie, próbuje naprawić niewielkie uszkodzenie na dachu szklarni. Ten na dole to kierowca wózka, na którym przewozi warzywa. Jednak hałas młotka nie pozwala, choćby na krótką, rozmowę. Za chwilę udają się na zewnątrz szklarni. Szefowa także odchodzi.

***

- Teraz dopiero można włączyć muzykę! - żartuje Sławomir Gleń. Uśmiecham się i dołączamy do reszty załogi.

***

- Jak tam, kierowniku?! Nie bajeruj pani!! Bo już nie przyjdzie tu nigdy - wita nas Zbigniew Zaworski, kierowca wózka z warzywami. Humor dopisuje także paru stojącym obok kobietom: - Szefowa przyszła na spacerek, węszyła, węszyła i nic. Widocznie mężulek w nocy się nie spisał i szukała dziś chętnego he.- W tonie rubasznych żartów pracownicy dokańczają jedzenie kanapek i ponownie wchodzą do szklarni.

***

Godz.13.20. Kobiety nie są skore do rozmowy, w ciągu niespełna 2 godzin muszą zrobić parę grządek. Mężczyźni siedzą na dachu szklarni, słychać miarowe uderzenia młotka. Czuję, że moja obecność staje się zbędna. Postanawiam odwiedzić dyrektor ds. produkcji w jej gabinecie.

***

- O!! Widzę, że znużona już pani - zagaduje Ewa Pająk. - No cóż, praca z żywym organizmem nie jest prosta. Każde warzywo może nas zaskoczyć. Trzeba być czujnym i obserwować roślinę, szczególnie jeśli jest ich kilkaset lub kilka tysięcy.

***

Jednak praca według ścisłych zaleceń czasami nie wystarcza. Natura potrafi płatać figle. - Gdy mówimy, że dany rok był udany, bo przecież nie padał deszcz, była komfortowa pogoda i dużo światła to okazuje się, że to właśnie w tym sezonie są bardzo marne plony - mówi Ewa Pająk.- Zdarza się, że jest inaczej gdy w przyrodzie zachodzą dość rzadkie zjawiska. - 2 lata temu mieliśmy bardzo obfite zbiory. Było to w dniu zaćmienia słońca! Takich plonów nie zebraliśmy od kilkunastu lat - wspomina dyrektorka.

***

Niedługo potem schodzimy do szklarni. Szefowa obserwuje pracę swych podwładnych: - Pracownik musi mieć dużą wprawę, chęć i po prostu zdolności manualne. W końcu wyhodowanie 1 pomidora zajmuje ok. 11 miesięcy. Po chwili spogląda czy wszystkie prace zostały należycie ukończone. Wprawdzie zaćmienia słońca nie było, ale i tak jest zadowolona. Patrzę na zegarek. Wybiła 15...

Reportaż

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003