Studium@WWW

Gazeta Studium Dziennikarskiego przy Akademii Pedagogicznej w Krakowie

Wydanie szóste, rok akademicki 2002/2003

Wywiad   Reportaż   Felieton   Radio i telewizja   Prace dyplomowe   Internet

Reportaż

Krzysztof Podolski

Spowiedź na Widoku

godzina lęku 1

Punktualnie o czwartej rano przez dwanaście miesięcy w roku; w mroźną zimę, wilgotną wiosnę, duszne lato i suchą jesień - jedne dłonie, w geście wolności wzniesione ponad światło krat, jedna postać, przygarbiona kalekim ciężarem kłódek. Niczym mnich pokornie stawiający kroki, on przemierza swoją celę - trzy metry w przód, tyle samo liczy droga powrotna, po lewej i prawej stronie, mądrością suto zastawiony każdy centymetr, tutaj można sięgnąć jedynie ręką.

Jednak najgorzej to jest w zimie... Boję się, wie pan, boję się o moją żonę, dlatego sam tu chodzę. Proszę sobie wyobrazić co ja muszę robić, żeby otworzyć tę budę przy minus piętnastostopniowym mrozie - moja Ala jest taka delikatna. No i ci bandyci, nawet nie zdaje pan sobie sprawy ilu ich tu przychodzi rano. - mówi Jan Wodnicki, właściciel kiosku z gazetami na osiedlu Widok.

O godzinie czwartej piętnaście pod kiosk przyjeżdża dostawca prasy, młody mężczyzna, który (po tym jak z wielkim szacunkiem rzuca sprzedawcy pod nogi pięćdziesięcio- kilogramowy pakunek gazet) nie wydaje się być intelektualistą. W następnej kolejności pojawiają się pracownicy kumunikacji miejskiej. Kupują zwykle papierosy, czasami jakieś kolorowe pisemko, żeby móc przetrwać monotonnię jednakowych przystanków tramwajowych i prostych zakrętów, bo wyznaczonych cywilizowanymi torami. - Kupują te baby i oglądają, pochowani w półmroku - jak dzieci - śmieje się Jan, mówiąc do mnie te słowa. Czasami rozmawiam z nimi, to przeważnie ich opowieści z poprzedniego dnia pracy. Pamiętam, jak kilka lat temu, jeden taki, przyszedł do mnie i opisał mi tragiczny wypadek, jaki miał miejsce dzień wcześniej. Mówiąc w skrócie - pod tramwajem zginęła kobieta. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież takie rzeczy zdarzają się na co dzień, gdyby nie powiedział mi, że to on kierował tym tramwajem. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że oprócz sprzedawcy, jestem traktowany przez ludzi także jako ksiądz, psycholog i Bóg wie kto jeszcze. - dodaje, z wyraźną dumą Jan.

Po pracownikach MPK do kiosku zaczynają przychodzić policjanci i strażnicy ochrony z pobliskich sklepów. Rzadko zdobywają się na rozmowę, ale zawsze pytają kioskarza o to, czy wszystko u niego w porządku. W oczach Jana są niemalże aniołami, którzy zwiastują długo oczekiwane przez niego, bezpieczne godziny.

dobra godzina 2

Około godziny ósmej do Jana zaczynają przychodzić jego przyjaciele. Ma ich wielu, jest bowiem człowiekiem pogodnym, który w zanadrzu zawsze ma schowany jakiś żart i nigdy nikomu nie odmawia swojej pomocy. Ci, którzy zjawiają się pod kioskiem, jeszcze mocno zaspani, niepogodzeni do końca z nagłą utratą snu, pomimo tego podobieństwa, jakim można nazwać ich leniwy stan ducha, to ludzie zupełnie różni od siebie. Mają indywidualne potrzeby, inne problemy, a jednak codziennie zmierzają do tego samego miejsca. Są to ludzie posiadający lepsze lub gorsze prace; lekarze ,taksówkarze, nauczyciele, urzędnicy nawet politycy. Na przykład radny dzielnicy, kabaretowo zaczyna każdą rozmowę z Janem ,od frazy - Co tam panie w polityce. To dobry klient; dużo kupuje i zawsze wdaje się w dyskusję na tematy dotyczące polityki, ale także dzielnicy, w której mieszkają. - Radny jest zwolennikiem partii, której ja osobiście nie znoszę, ale to wcale nie przeszkadza nam w polemice, a tylko czyni ją bardziej przejrzystą - nie ma jednej prawdy. Podejrzewam, że dzięki tym rozmową, radny uzyskuje wiele cennych informacji o naszym osiedlu, których nie mógłby zdobyć, siedząc tylko w swoim gabinecie. - Jan mówi z wyraźnym podnieceniem.

O tej wczesnej porze, wydawałoby się nieprzyjaznej dla rozmowy, ludzie mówią kioskarzowi praktycznie wszystko, począwszy od swoich marzeń sennych, kończąc na rzeczach zupełnie prozaicznych. Dla tych klientów Jan pełni funkcję psychologa, takiej ściany, od której odbija się echo ich myśli, urozmaicone nowym brzmieniem porad, jakie od niego otrzymują. Jednak nie jest to tylko doradztwo w sprawach emocjonalnych, bywa i tak, że ktoś pyta; jaki ma kupić samochód, w co zainwestować, jak wyremontować mieszkanie, albo, który pokarm dla czworonożnego pupila będzie najzdrowszy. Tutaj Jan zawsze okazuje się niezastąpiony. Jego codzienne obcowanie z tak dużą ilością informacji i studiowanie fachowej prasy, umożliwia mu zdobycie wszechstronnej wiedzy, dzięki której może odpowiedzieć na wiekszość pytań.

zmiana 3

W południe Jan odczuwa największe zmęczenie, jednak nie jest to osłabienie wywołane samą pracą, ale spotkaniami z ludzmi, którzy właśnie wtedy do niego przychodzą. Należą do nich bezrobotni ( Ci, mający jeszcze nadzieję i ci, którzy poddali się ostatecznie), alkoholicy w drodze po swoją kolorową rzeczywistość, wagarująca młodzież i emeryci ze swoimi pragnieniami zredukowanymi przez ustrój do zapałek i papieru toaletowego. - Z takimi ludźmi też trzeba rozmawiać - tu nie idzie oto, że ja coś na nich zarabiam. Trzeba rozmawiać, niektórym tylko to zostało. To wszystko wina tej zmiany - nie twierdzę, że była niepotrzebna, ale na pewno można powiedzieć o niej jedno, to najgorzej przemyślana rewolucja w historii naszego kraju. - twierdzi Jan.

W przypadku tych klientów kioskarz stara sie być jak najbardziej subtelny, nie może pozwolić sobie na krytykę, często bowiem są to ludzie obciążeni ciężką depresją. Jan przez chwilę odgrywa niewdzięczną rolę księdza, wysłuchuje dziesiątki tragicznych opowieści, zdaje sobie sprawę z tego, że ci ludzie nie chcą żadnych rad, a pragną się jedynie wygadać. Wie także, dlaczego przychodzą do niego, a nie do prawdziwego księdza - brakuje im wiary i odwagi, a przed nim stoją jak przed zwykłym sprzedawcą. Kioskarz wspomina, jak kilka lat temu przyszedł do niego jeden klient i oznajmił, że przed chwilą zmarła mu żona. Miał tylko ją. Ten człowiek nie wiedzał co ma zrobić, jego ukochana leżała martwa w mieszkaniu, a on nie miał komu o tym powiedzieć. Jan z wielkim bólem przypomina sobie tamtą sytuację i to, że był wtedy bezradny. Po godzinie dwunastej do kiosku przychodzi małżonka Jana - jego delikatna Ala. Następuje zmiana, on idzie do domu, ona zajmuje jego miejsce i to dosłownie, bowiem Ala tak jak Jan potrafi i rozmawia z chorymi na życie. Jednak praca Jana nie kończy się na tym, w domu czekają dzieci i wiele małych spraw do załatwienia. Musi, pomimo ciężaru jakim obarczyli go klienci, pozostać sobą i dać radość swoim bliskim, a to po takiej dawce nieszczęścia, ogromny wysiłek- jak sam mówi.

centrum świata 4

Dla wielu mieszkańców osiedla Widok, kiosk Jana Wodnickiego stał się najważniejszym miejscem, jakie odwiedzają w ciągu dnia. Mogą tam zaczerpnąć nie tylko informacji, ale także życiodajnej rozmowy, która skutecznie zaspakaja pragnienie zrozumienia. W dzisiejszych czasach, kiedy ksiądz zasypia podczas spowiedzi, psycholog liczy sobie za godzinę biernego słuchania kilkadziesiąt złotych, a najlepszy przyjaciel patrzy tylko, jak najkorzystniej zakończyć przyjaźń, taki kiosk zaczyna być Mekką dla tłumów wyruszających każdego dnia ze swoich domów z nadzieją na znalezienie choćby kilku odpowiedzi. W krajach anglosaskich ogólnie przyjęte jest, iż można przyjść do pubu i opowiedzieć tam całą historię swojego życia, a barman wysłucha i jeszcze doradzi. W Polsce taką funkcję w społeczności zajmują osiedlowi kioskarze albo sklepikarze, a ich zakłady pracy to często umowne konfesjonały i poradnie psychologiczne.

wieczność 5

Ala zaczyna swoją pracę. Pojawiają się pierwsze klientki. Tak, do niej przychodzą kobiety i jest to naturalne, bowiem Jan nie posiada takiej mądrości w sprawach kobiecych, jak jego żona. Towarem, który się wtedy najlepiej sprzedaje są kolorowe pisma (poradniki dla pań) i kosmetyki. Ala ma szczęście, klientki zwykle ograniczają się do rozmów na temat swoich mężów ( co ciekawe, Jan słucha opowieści o żonach, tym samym przemiła para kioskarzy zna nie tylko klientów, ale także ich życie) oraz dzieci i oczywiście przodującej w rozmowach, urody. - Trochę mnie to śmieszy, kiedy one mówią o tych pudrach, kremach , jakby to od tego miało zależeć ich szczęście, jakby to właśnie ta chemia mogła sprawić, że będą żyć wiecznie. Wiem, czasami sama się na to łapię, ale one tak codziennie. - mówi Ala.

Zdarzają się również dłuższe rozmowy, które są zazwyczaj przywilejem starszych kobiet. To tematy wszelkich chorób i pogrzebów ludzi z dzielnicy. Ala stara się nie rozmawiać o śmierci, ale często po prostu nie ma wyjścia , musi przynajmniej słuchać. Porady jakich udziela swoim klientkom, często bywają niezwykle cenne. Odpowiada na wszystkie pytania kobiet w ciąży oraz tych, które wychowują pierwsze dziecko - potrafi im pomóc, bo sama ma dwie córki i syna , a poza tym regularnie czyta prasę poświęconą tej sferze życia. Jednak największą przyjemność sprawiają Ali nie zaprzyjaźnieni mieszkańcy osiedla , tylko ich psy. Zna chyba wszystkie, jest prawdziwym ekspertem; wie jak je leczyć, jak karmić, ostatnio zainteresowała się nawet tresurą. Dlatego kiosk często zamienia się w przychodnię dla zwierząt. Ala dokarmia te słabsze i bezdomne.

godzina radości 6

Punktualnie o piątej popołudniu, dwanaście miesięcy w roku; w mroźną zimę, wilgotną wiosnę, duszne lato i suchą jesień - jedne dłonie, w pożegnalnym geście strzepujące z siebie dotyk krat, jedna postać, lżejsza od przydrożnych świateł. Niczym zjawa płynnie układająca kroki ona w szklistym lazurze ulic - dokoła nieskończoność na wyciągnięcie ręki. - Uwielbiam ten moment, kiedy zamykam ostatnią kłódkę i w ręku trzymam klucze, wśród których znajduje się ten właściwy, od domu. Cieszę się, bo po całym dniu, w końcu będę mogła porozmawiać z mężem. - mówi Ala.

sen

W nocy, obok kiosku kręcą się podejrzane typy. Po kilkunastu minutach odchodzą. Za szczelnie okratowanym oknem nagie księżniczki czekają na swoich rycerzy, z tramwajem w herbie. Cała dzielnica śpi, rodzą się nowe opowieści dla Jana.

W kiosku lampa dyskutuje z ćmą - pewnie o życiu

Reportaż

Copyright by Studium Dziennikarskie 2003